Pewnie nieraz zetknęliście się na
placu zabaw z niezręczną i krępującą sytuacją, kiedy inne dziecko waszemu
dziecku nie pozwoliło dotknąć żadnej zabawki. A szczególnie właśnie tej jednej,
jedynej spośród miliona na świecie, którą pędrak chce się w tym momencie bawić.
A która akurat przypadkowo i wielce pechowo należy do zaborczej córeczki
sąsiadów. Pechowo, bo krzyk, nerwy, wrzask i generalnie nieprzyjemna sytuacja,
którą staracie się opanować swobodnym i wielkodusznym uśmiechem, pełni
współczucia dla rodzica, który musi wstydzić się za nie umiejące się dzielić
zabawkami dziecko. A być może to Wasze dziecko ma problem z dzieleniem się
swoimi zabawkami, i to Wy jesteście tymi rodzicami, którzy z nerwowym uśmiechem
tłumaczą, że „dziecko przechodzi akurat taką fazę”.
Jak wiadomo, na każdą „fazę” jest
odpowiednia literatura. Książka „Tupcio Chrupcio. Umiem się dzielić” autorstwa
Elizy Piotrowskiej wydaje się odpowiadać na wiele potrzeb.
Tupcio Chrupcio jest myszą.
Myszą, która ma ewidentny problem z dzieleniem się. Nie dzieli się z nikim, ani
z siostrą, ani z dziećmi w przedszkolu, na dodatek okazuje się być małym
kleptomanem oraz obżartuchem. Generalnie, nieciekawa postać. W przedszkolu bawi
się sam, co go w sumie, małego neurotyka, cieszy, bo przynajmniej nikt mu nie
dotyka jego zabawek. Życie postawi go jednak przed sytuacją, w której przyjdzie
mu zweryfikować swoją postawę wobec ludzi i świata. Próba nie będzie łatwa, ale
wyjdzie z niej zwycięsko. A potem wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie.
Przesłanie w „Tupciu Chrupciu”
jest oczywiste: należy się dzielić. Nie wiem jak wy, ale ja nie przepadam za
przesłaniami wyłożonymi w tak prosty i łopatologiczny sposób. Może dlatego, że
mój synek nie miał problemów z dzieleniem się (spośród wszystkich problemów
świata z nim związanych ten jeden nas ominął…) i mogę wybrzydzać w zakresie
literatury fachowej dotyczącej tego zagadnienia. Wolę jednak morały przemycone
ukradkiem i nie wprost. Tyle ja. Natomiast mojemu synkowi bardzo się podobało.
Tytuł książki wpadł mu w ucho, i z nieukrywaną przyjemnością powtarzał „Tupcio
Chrupcio”. Podobało mu się również, że Tupcio Chrupcio to bohater tak
jednoznaczny moralnie, którego można bez żadnych wątpliwości surowo potępić,
pokazując jednocześnie swoje rozeznanie w tym co dozwolone, a tym co zabronione.
Z opisanych powyżej powodów (a
nie dlatego, ze nie lubię myszy) mnie się średnio podobało. Mojemu synkowi
bardziej. Plusem książki jest optymalna do czytania na dobranoc długość.
Ilustracje są przyzwoite, ale nie zachwycają.
Oczywiście są też rodzice którzy
uważają że zaborczość i niechęć do dzielenia się zabawkami wróżą nieodzowny
sukces w przyszłym dorosłym życiu, i cech tych u swoich dzieci nie dość że nie
ganią, to jeszcze pozwalają im się swobodnie rozwijać – ci ostatni niezależnie
od wszystkiego niech absolutnie nie kupują „Tupcia Chrupcia”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz