sobota, 18 czerwca 2016

Czerwona kartka dla "Dziewczyny z pociągu" Pauli Hawkins

Zazwyczaj piszę na blogu o książkach dobrych lub dość dobrych. Wynika to z dwóch przesłanek. Po pierwsze, moim celem jest polecenie Wam książek, które warto przeczytać. Po drugie, mam dość dobry instynkt czytelniczy i większość książek, po które sięgam, nie rozczarowuje mnie. Dominacja pozytywnych lub w miarę pozytywnych recenzji na blogu nie oznacza natomiast, że jestem osobą bezkrytyczną. Wręcz przeciwnie, jestem osobą bardzo krytyczną, i właśnie teraz zamierzam to udowodnić.

Pamiętacie czas, kiedy w zasadzie we wszystkich kioskach można było kupić "Dziewczynę z pociągu"  Pauli Hawkins? Kupiłam "Dziewczynę z pociągu" i ja,  i totalnie przy okazji, o co było nietrudno. Poza tym w "Książkach" czytałam recenzję "Dziewczyny...", która nie była dla niej bezwzględnie miażdżąca, a nawet momentami pozytywna. Lubię i cenię "Książki".

Oceniając po okładce, "Dziewczyna z pociągu" zapowiadała się na całkiem niezłe czytadło - podobno nawet Stephen King nie mógł się od niej oderwać. Hmmm...nie wiem, co skłoniło autora  "Lśnienia"  do takiej opinii, chyba jakieś nieszczęście, być może kłopoty finansowe, być może przegrał swoją na pewno wielką fortunę zbudowaną na skutecznym budzeniu w swoich czytelnikach strachu oraz przerażenia w jakimś kasynie w Monte Carlo, a być może rozwiódł się ze swoją żoną która ogołociła go co do centa. A być może było to po prostu nieporozumienie. Podpisał recenzję a) bez czytania recenzji i b) bez czytania książki. Może się zdarzyć najlepszym. Nie sądzę w każdym razie, by czytał tę książkę i sam wydał taką opinię. Chociaż w sumie, może czytał...W końcu stwierdził tylko, że od książki nie można się oderwać, a z jakiego powodu, już nie powiedział. On być może nie mógł się oderwać  z powodu swoich tarapatów finansowych. W grę może wchodzić też szantaż i przekupstwo.

Otóż nie inaczej jak osobiście uważam, że "Dziewczyna z pociągu" Pauli Hawkins jest fatalną książką. Bardzo słabo napisaną (od razu na myśl przyszła mi zasłyszana ostatnio statystyka, że przeciętny brytyjski nastolatek używa do porozumiewania się 800 słów - kiedy 1600 uznawane jest za minimalny poziom dla skutecznej komunikacji; myślę że Paula Hawkins do napisania "Dziewczyny z pociągu" użyła właśnie około 1600 słów. Co wystarczyło jej, by przekazać swoje jakieś tam myśli, ale na nic innego już nie.

To znaczy, historia z "Dziewczyny z pociągu" jest trochę straszna, i wymyślenie jej w zarysach może być zasługiwać na uznanie. Gdyby została inaczej napisana, "Dziewczyna..." mogłaby być całkiem niezłym thrillerem. Tak się jednak nie stało, a "Dziewczyna...." dobrym thrillerem nie jest. Jest przydługawa, przynudnawa, akcji się rozchodzi nie wiadomo gdzie. Główna bohaterka jest absolutnie antyestetyczna i antypatyczna w każdym aspekcie swojego istnienia, na dodatek w miarę lektury nabieramy przekonania że jest totalną psychopatką i że to właśnie ona jest spiritus movens całego opisanego w książce zamieszania. W książce są nawet opisane jakieś dramatyczne wydarzenia typu rozwód, zdrada, alkoholizm, w które jest uwikłana, ale wszystko jest opisane z refleksją odpowiadającą swoją głębią poziomowi Morza Martwego. Chaotyczne. Bez ładu i składu. To samo dotyczy portretów głównych bohaterów. I w ogóle wszystkiego.

Przeczytałam tę książkę, gdyż nie lubię nie kończyć książek, bolała mnie ósemka, wszyscy spali, a ja nie miałam akurat pod ręką nic lepszego do robienia ani do czytania (być może Stphen King miał podobne powody :). Ale Wam stanowczo nie polecam. Nie jest to lektura, która cokolwiek wniesie do Waszego życia, co najwyżej może Was zmęczyć oraz sfrustrować. Co tu dłużej pisać. Po prostu tego nie róbcie.



"Dziewczyna z pociągu", Paula Hawkins



 Ogólna ocena: 1/6 (gdyż nie można dawać zer  a jedynka jest za samo napisanie książki).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz