poniedziałek, 19 stycznia 2015

Opowieść mazurskiej Szeherezady. "Sońka" Ignacego Karpowicza

„Sońkę” Ignacego Karpowicza zaliczam do jednej z najlepszych powieści, jakie przeczytałam w 2014 roku, a być może w ogóle. Miło się robi na sercu i duszy, że takie (arcy)dzieło napisał pisarz polski. Czytałam jeszcze „ości” autorstwa tego pisarza, już nie byłam tak jednoznacznie zachwycona, jednak wciąż uważam, że Ignacy Karpowicz bardzo dobrze rokuje i na polu literackim wiele dobrego jeszcze możemy się z jego strony spodziewać.

Książka opowiada o miłości pomiędzy Sońką, młodą mazurską dziewczyną, a Joachimem, esesmanem, w czasach II wojny światowej. Tytułowa Sońka jako ponadosiemdziesięcioletnia staruszka opowiada swą historię Igorowi Grycowskiemu, reżyserowi teatralnemu który przypadkiem pojawia się w zapomnianym przez boga Królewskim Stojle, gdzie mieszka Sońka, chyba tylko po to,  żeby wysłuchać jej historii. Z ust prostej kobiety wypływa mroczna opowieść o potężnej i groźnej namiętności wbrew rozsądkowi i wbrew całemu światu, którą prawie już wypalony reżyser ocala od zapomnienia, ocalając jednocześnie i siebie.

W książce urzeka mnie historia oraz język, jakim została opowiedziana – niezwykle sugestywny, poetycki, zdradzający wielką wrażliwość autora. Język jest w książce o tyle istotny, iż „Sońka” opowiada o miłości pomiędzy ludźmi, którzy nie komunikują się za pomocą słów – Sońka nie zna niemieckiego, Joachim nie mówi po polsku. Ignacy Karpowicz tłumaczy nam ich uczucie, przekłada język spojrzeń, drobnych gestów i uśmiechów na literacki język miłości. Czyni Sońkę najbardziej wyrafinowanym narratorem świata, mazurską Szeherezadą, opowiadającą najpiękniejszą baśń swojego życia. Po przeczytaniu „Sońki” trudno mi uwierzyć, że Ignacy Karpowicz nie jest kobietą. 

Okoliczność, że miłość i namiętność jest pomiędzy Sońką, młodą mazurską dziewczyną, a Joachimem, esesmanem, może szokować, jako przełamująca pewne tabu. Nie wiem, czy taki był cel autora, czy jego zamysłem było raczej pokazanie miłości jako siły bezwarunkowej, ponad historię, ponad prawdę, ponad rozsądek, ponad wszelkie reguły. Pokazał. Czytelnik nie może nie kibicować takiej miłości, mimo, że gdzieś w głowie kołacze mu myśl, że może nie powinien. Ignacy Karpowicz nie pomaga, w żaden sposób nie próbując pokazać Joachima jako „dobrego Niemca”.

Nie wszystko w tej książce jest genialne. Bardzo papierowa jest postać Igora Grycowskiego. Na kartach powieści reżyser ten jest karykaturą postaci, która mogłaby być jej rzeczywistym pierwowzorem. To jest zresztą ból Karpowicza, który zauważyłam również w „ościach”, nieumiejętność kreowania wiarygodnych sylwetek bohaterów – wszyscy wydają się być wyciągnięci z komedii romantycznej gdzie główną rolę grają warszawskie biurowce.

Bez względu na powyższe, „Sońki” nie sposób jest odłożyć. Czyta się ją za jednym zamachem. „Sońka” to absolutny must read.

Ogólna ocena: 5.5/6

"Sońka" Ignacy Karpowicz, wydawca: Wydawnictwo Literackie, data wydania: 22 maja 2014, liczba stron: 208, oprawa: twarda.






 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz