czwartek, 24 marca 2016

Szczepan Twardoch, "Drach"

„Drach” Szczepana Twardocha został mi polecany, za którą to rekomendację bardzo serdecznie dziękuję. Dzięki niej mogę teraz rekomendować tę książkę Wam, co też niniejszym oraz z najwyższą przyjemnością czynię.
 
Można by oczywiście napisać po prostu, że „Drach” opowiada o losach członków pewnej śląskiej rodziny na przestrzeni XX wieku - tak jak można by napisać, że „Zbrodnia i kara” to historia zabicia lichwiarki przez ubogiego studenta a „Romeo i Julia” to historia nieszczęśliwej miłości. „Drach” jest jednak czymś więcej. To literatura totalna, która ogarnia całość ludzkiego losu, epos o tragedii wpisanej w dzieje i w każdą pojedynczą jednostkę ludzką.
 
Książka jest osadzona w historii (i to przez duże „H”, bo historii XX wieku), która generuje ludzkie losy, sama nie jest jednak powieścią historyczną. Akcja książki rozgrywa się na Górnym Śląsku. Nie jest to jednak powieść o Śląsku, a na pewno nie wyłącznie o Śląsku. Owszem, pisarz ukazał burzliwe losy tych obszarów, ich zmienność, to, jak warunkowały one losy ludzkie. Opisał Śląsk jako ziemię rozdzieraną sprzecznymi wektorami. Tak jak zamieszkujący ją ludzie, tak jak my wszyscy. To opowieść o Śląsku, którego już oficjalnie nie ma, ale być może troszkę jeszcze jest, w ludziach, opowieściach, w kulturze i w języku.
 
Bohaterowie „Dracha” mówią wszystkimi językami świata, a na pewno po polsku, niemiecku, i śląsku (na marginiesie – w książce nie ma żadnych tłumaczeń). Tak już jest, że nie zawsze wszystko rozumiemy. Być może nie wszystko musimy rozumieć (a w warstwie bardziej dosłownej, w której mimo wszystko operuję przez większość swojego wolnego czasu, przyznam, że momentami zrozumienie dialogów w języku śląskim było dla mnie nieco problematyczne. Bo niemieckiego się uczyłam.)
 
Losy bohaterów książki są dramatyczne, i w sensie jednostkowym, i w sensie globalnym, jako pokolenia, a w zasadzie całych pokoleń uwikłanych w historię. Bohaterowie w książce są świetnie zarysowani, to postaci z krwi i kości, których losami jednak kieruje jakaś fatalna siła. Narracja powieści nie jest linearna, losy Josefa Magnora z początku wieku XX przeplatają się z losami jego potomka Nikodema Gemandera, kilkadziesiąt lat później. Książka ma liczne wątki poboczne, pełna jest dygresji, wycieczek w przyszłość, skoków w bok, rozważań nad naturą ludzkiej egzystencji.
 
Wielu uważa, że „Drach” to książka bardzo przygnębiająca. Nie uważam siebie za jednostkę niewrażliwą i nieempatyczną, wręcz przeciwnie. Mnie jednak „Drach” nie przygnębił. Oczywiście, nie można uznać tej książki za komiczną czy wesołą. To nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna. Po jej przeczytaniu miałam jednak tak wiele refleksji, że uczucie przygnębienia z powodu było nie było tragicznych losów bohaterów książki nie było na pewno dominujące. Coś innego najbardziej uderzyło mnie w książce, a mianowicie opisana powtarzalność ludzkich losów. Ich przenikanie się. Naszej łączność, często nieświadoma, z losami i doświadczeniami naszych przodków. Transcendencja ludzkiej egzystencji, a jednocześnie jej absolutna zwyczajność. Następstwo pokoleń, przyczyna i skutek, znaczenie i jednocześnie brak znaczenia wszystkiego, co się przydarza, w kontekście wieczności lub po prostu w szerszym kontekście. Takie były moje główne myśli, i to one mnie najbardziej zdominowały.
 
Wszystko to przez Dracha, którego pisarz wybrał na narratora powieści. Kim jest Drach, do końca nie wiadomo. To istota, ale bezcielesna, odwieczna,  którego ciałem jest ziemia. Drach wszystko wie i wszystko widzi. Daje początek wszystkiemu, jest końcem wszystkiego, gdy jednocześnie nic nie ma początku ani końca, tak jak jego istnienie. Przyznam, że narracja Dracha początkowo zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Albo może inaczej, piorunujące wrażenie pozostało, ta magiczna, mantryczna narracja naprawdę do mnie przemówiła, nie pozbawiła jednakowoż całkowicie krytycyzmu który kazał uznać, spostrzec a teraz napisać, że narracji Dracha było dla mnie w „Drachu” troszkę za dużo. Na tym mój zmysł krytycyzmu w stosunku do książki poprzestał.
 
W związku z tym i bez względu na powyższe uważam, że „Drach” to fantastyczna, wielowątkowa, wielowymiarowa książka. O wciągającym, mrocznym klimacie. Przeczytacie, nie przeczytacie, zdarzenie jak każdy inne, ma jakieś znaczenie, i jednocześnie nie ma żadnego znaczenia. Tak powiedziałby Drach. Ja radzę, sięgnijcie po nią koniecznie. Sama zabieram się za kolejną książkę Szczepana Twardocha, „Morfinę”.
 
 
Szczepan Twardoch, „Drach”,
 
Ogólna ocena: 5/6



czwartek, 3 marca 2016

Nick Hornby, Funny Girl

Po każdą nową książkę Nicka Hornb’yego, jednego z moich ulubionych pisarzy, pędzę i biegnę, pełna nadziei i niemal pewna że jej lektura dostarczy mi fantastycznej rozrywki. Pobiegłam zatem i po „Funny girl”, tym szybciej, że od wydania ostatniej książki pisarza minęło pięć lat. Następnie przeczytałam, bardzo dobrze się przy tym bawiąc, do czego i Was serdecznie zachęcam. Poniżej krótkie uzasadnienie dlaczego.
 
Książkę warto przeczytać nie tylko dlatego, że Nick Hornby to jeden z najpopularniejszych pisarzy brytyjskich, autor bestsellerów, takich jak „Wierność w stereo”, „Był sobie chłopiec”, czy „Juliet, naga”. Ja osobiście zawsze sięgam po książki ulubionych pisarzy z mieszanką uczuć - z jednej strony z ekscytacją, ale też i z niepokojem - czy książka będzie mi się podobać równie jak poprzednie?  Brzemię autora bestsellerowych powieści rozrywkowych - a takie niewątpliwie nosi Nick Hornby - czasami musi być bardzo ciężkie do udźwignięcia.... Dla Nicka Hornby'ego na szczęście na razie takie nie jest, czego dowodzi jego najnowsza książka. "Funny girl" to powieść inteligentna, dowcipna, a do tego wszystkiego jeszcze mądra. Ponadto, zgodnie ze swoim tytułem, książka jest naprawdę zabawna – o ile lubicie ten specyficzny brytyjski rodzaj poczucia humoru (wiem, uwielbiacie go, każdy go uwielbia). 
 
"Funny girl" to opowieść o perypetiach Sophie Straw, a właściwie Barbary Parker. Dziewczyna, śniąc o karierze w branży rozrywkowej, porzuca swoje rodzinne Blackpool, by wyjechać do Londynu i zacząć walczyć o realizację własnych marzeń. Jej talent, uroda oraz splot szczęśliwych okoliczności pozwalają jej na osiągnięcie wymarzonego celu. Zostaje gwiazdą telewizyjnego serialu, a co za tym idzie celebrity Londynu lat 60tych. A były to złote czasy telewizji: każdy miał już wtedy telewizor, a w nim tylko dwa kanały. Występowanie w serialu, a zwłaszcza w serialu komediowym niemal natychmiast czyniło z aktora rozpoznawalną megagwiazdę (nie tak jak dziś, kiedy gwiazdy seriali stają się rozpoznawalne dopiero po tym, jak wystąpią w „Tańcu z gwiazdami 20”, o ile ktoś jeszcze ogląda ten program). Serial, w którym Sophie zaczyna występować, to nie jest taki po prostu zwykły serial komediowy. To zwierciadło w którym odbija się społeczeństwo, a jednocześnie narzędzie do jego kształtowania. Losy serialowych bohaterów są kanwą dla przedstawienia głębokich podziałów wewnątrz brytyjskiego społeczeństwa (na Londyn i prowincję, na wykształconych na elitarnych uczelniach i tzw plebs, torysów i laburzystów…) oraz opisu przemian tego społeczeństwa na wielu płaszczyznach, poczynając od kwestii politycznych, poprzez życie społeczne, aż po sprawy obyczajowe jak stosunek do homoseksualizmu, rasizm czy feminizm. Z tej perspektywy „Funny girl” to coś więcej niż po prostu kolejna lekka, łatwa i przyjemna książka. To również książka o szukaniu życiowej drogi, dokonywaniu wyborów i determinacji. Pochodząca z prowincji Sophie o nie najlepszym akcencie (rzecz nie bez znaczenia w snobistycznych Londynie)  znajduje w sobie dość odwagi i siły by realizować swoje marzenia. Tak jak zauważa Sophie pod koniec książki, najważniejsze w życiu jest to, żeby próbować. Działać. Podejmować próbę. I starać się robić to, co się kocha. Simple as that…? Amen.

Kiedy piszę, że książka jest zabawna, znaczy to dla mnie naprawdę dużo. Mój Mąż spodobał mi się właśnie dlatego, że był bardzo zabawny (choć on sam nie był zbyt zachwycony tym moim wyznaniem :).
 
 
 Nick Hornby, "Funny girl"

Ogólna ocena: 4
 
/6