środa, 21 grudnia 2016

"Behawiorysta" Remigiusza Mroza, must-not-read

Być może świąteczne zakupy jeszcze przed Wami. Być może podobnie jak ja uważacie, że książka jest zawsze doskonałym pomysłem na prezent. Być może rozważacie zakupienie komuś w ramach prezentu gwiazdkowego „Behawiorysty” Remigiusza Mroza (jest dość mocno eksponowany na półkach w księgarniach). Piszę, by Was powstrzymać przed realizacją tego zamiaru. Niech Was ręka boska broni.
 
Kolorystyka okładki ma nam nasuwać skojarzenia z wybitną serią Jo Nesbo o Harrym Hole. Tyle że Remigiusz Mróz to nie jest (to zdecydowanie nie jest) Jo Nesbo, więc sugestia jest raczej wprowadzająca w błąd.
 
Odebrałam tę książkę jako bardzo słabą i naiwną, przesyconą niepotrzebnymi opisami okropnego sadyzmu i okrucieństwa. Pisarz wydaje się sądzić, że brutalność sprawcy oraz makabryczność popełnionego przez niego czynu są miernikami jakości powieści kryminalnej. Cóż, morderca Mroza faktycznie realizuje iście diaboliczne zamierzenie. Niestety, wymyśla dla niego nazwę „Koncert krwi”, co wywołuje u mnie momentalny spadek napięcia oraz poczucie lekkiego zażenowania. Jak dla mnie, „Koncert krwi” jest dobrym pomysłem na tytuł opowiadania szóstoklasisty. Zaczynam mieć wrażenie, że czytam właśnie coś takiego.
 
Głównym bohaterem powieści jest Gerard Edling, były prokurator, specjalizujący się w kinezyce (nauce zajmującej się badaniem mowy ciała). Tak naprawdę to właśnie zarysowana pokrótce w opisie na tylnej okładce sylwetka byłego prokuratora skłoniła mnie do zakupu książki.  Niestety, pisarz nie wykorzystał potencjału tkwiącego w tym bohaterze, i nie rozwinął jego postaci. Ogólnie, kreacja bohaterów z krwi i kości nie jest chyba mocną stroną pisarza. Wszyscy inni bohaterowie w książce są niczym szkice, pozbawione prawdziwej substancji – charakteru i głębi psychologicznej. Tak nagle, jak się pojawiają na kartach książki, znikają. Są kompletnie nijacy, nie dają Wam szans się ani polubić, ani znielubić; ich istnienie jest Wam kompletnie obojętne. Remigiusz Mróz nie stworzył niestety żadnej wiarygodnej postaci w książce. W związku ze specjalizacją prokuratora Edlinga byłam przekonana, że książka na pewno będzie zawierała ciekawe fragmenty dotyczące kinezyki – i faktycznie tak było, choć te fragmenty były niestety bardzo nieliczne, nie wykraczały poza zakres artykułu z czasopisma popularnonaukowego. Na marginesie – ciekawy zawód głownego bohatera plus intryga kryminalna wydają się świetnym konceptem na dobrą powieść – podobnego mechanizmu użyła Katarzyna Bonda w „Pochłaniaczu”, gdzie główna bohaterka była profilerką…. Od pomysłu jednak jak się okazuje do przemysłu daleka droga, zwłaszcza w kontekście realizacji celu „dobra powieść”. Wróćmy zatem do „Behawiorysty”, czas na moje kolejne zarzuty.
 
Całą intryga była dla mnie niewiarygodna. Nie mam na myśli samej zbrodni (choć ta faktycznie oparta była na dość ponurym scenariuszu, który mam nadzieję nigdy przenigdy się nie ziści). Uderzyła mnie raczej bezradność organów ścigania w walce z mordercą, który poczynał sobie bardzo swobodnie, bez najmniejszych przeszkód realizując kolejne etapy swojego planu. Śledztwo sprowadzało się do personalnych przepychanek, analizy danych wybranych według niejasnego klucza, ewentualnie do wycieczek w dość przypadkowo wybrane miejsca w bliżej nieokreślonych celach, które to czynności w żadnym razie nie kolidowały z kolejnymi popełnianymi zbrodniami. Na dodatek, morderca bez najmniejszych przeszkód transmitował relacje ze swoich poczynań w internecie! Niby w książce było to wytłumaczone pomocą ze strony hakerów (którzy uniemożliwiali organom ścigania blokadę transmisji), ale nie wierzę, nigdy nie uwierzę, żeby w rzeczywistości mogło być aż tak źle. Być może element transmisji internetowej stanowił tylko zabieg pisarza mający wskazać na perwersyjną stronę natury ludzkiej, która nie może się powstrzymać przed oglądaniem filmów z egzekucji przeprowadzonych przez IS, być może wskazanie na ten sam tkwiący w ludziach od zawsze instynkt, który kazał im przychodzić na egzekucje w średniowieczu. Dla mnie w każdym razie motyw niczym nie zakłóconej, swobodnej transmisji internetowo-telewizyjnej z dokonywanych zbrodni mocno zniechęcił, zdeprecjonował całość, uczynił intrygę mało prawdopodobną.

Kolejną rzeczą, która mi się bardzo nie podobała, były patetyczne dialogi, o prowadzenie których trudno w rzeczywistości podejrzewać kogokolwiek. Rozmowy pomiędzy prokuratorem Edlingiem a mordercą – Kompozytorem (twórcą „Koncertu krwi”, no comments…), obrazujące ich zaciętą rozgrywkę intelektualną, przebiegały mniej więcej w ten sposób: Edling do Kompozytora: Po tym, jak przechyliłeś głowę na bok wiem, że kłamiesz. Kompozytor: Widzę, że korzystasz z teorii koła hermeneutycznego! Edling: Czy chcesz wywołać we mnie syndrom sztokholmski? Ten patos zwielokrotnił mój dystans do książki.
 
Podsumowując całość, intryga w „Behawioryście” jest dość wydumana, morderca to patetyczny pajac, a policja - banda zakompleksionych nieudaczników. Wątek śledztwa jest napisany w sposób totalnie nieskładny i chaotyczny, znikąd pojawiają się wątki, które ostatecznie prowadzą donikąd. W poczynaniach policji i prokuratury nie ma żadnej logiki. Sami rozumiecie, że wywarcie na czytelnikach złowrogiego wrażenia  jest w takiej sytuacji wręcz niemożliwe. Podobnie wywołanie napięcia.
 
Być może jednak miałam pecha i trafiłam na książkę – wypadek przy pracy. Remigiusz Mróz to pisarz bardzo pracowity, powieści spod jego pióra wychodzą w imponującym tempie. Ma ich w swoim dorobku już 16. Jest urodzony w roku 1987…..Zestawienie tych dwóch liczb (oprócz tego, że jest dla mnie mocno przygnębiające i pękam z zazdrości) sprawia, że skojarzenie z produkcją taśmową nasuwa się samo. Choć książka „Behawiorysta” nie podobała mi się, sam jej autor mnie interesuje. Na pewno sięgnę po kolejną powieść. Po lekturze „Behawiorysty” uważam, że wszystkie zachwyty nad jego twórczością są mocno na wyrost. Także nie kupujcie „Behawiorysty” pod choinkę.

Ogólna ocena: 2/6




2 komentarze:

  1. Mimo wszystko dzięki za czas poświęcony na przeczytanie! I wyrażenie opinii, rzecz jasna. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mimo wszystko jestem zaintrygowana i z ciekawością przeczytam kolejną książkę :) Myślę o serii z Joanną Chyłką.

    OdpowiedzUsuń