Być może świąteczne zakupy jeszcze
przed Wami. Być może podobnie jak ja uważacie, że książka jest zawsze
doskonałym pomysłem na prezent. Być może rozważacie zakupienie komuś w ramach
prezentu gwiazdkowego „Behawiorysty” Remigiusza Mroza (jest dość mocno
eksponowany na półkach w księgarniach). Piszę, by Was powstrzymać przed realizacją tego
zamiaru. Niech Was ręka boska broni.
Kolorystyka okładki
ma nam nasuwać skojarzenia z wybitną serią Jo Nesbo o Harrym Hole. Tyle że
Remigiusz Mróz to nie jest (to zdecydowanie nie jest) Jo Nesbo, więc sugestia
jest raczej wprowadzająca w błąd.
Odebrałam tę
książkę jako bardzo słabą i naiwną, przesyconą niepotrzebnymi opisami okropnego
sadyzmu i okrucieństwa. Pisarz wydaje się sądzić, że brutalność sprawcy oraz
makabryczność popełnionego przez niego czynu są miernikami jakości powieści
kryminalnej. Cóż, morderca Mroza faktycznie realizuje iście diaboliczne
zamierzenie. Niestety, wymyśla dla niego nazwę „Koncert krwi”, co wywołuje u
mnie momentalny spadek napięcia oraz poczucie lekkiego zażenowania. Jak dla
mnie, „Koncert krwi” jest dobrym pomysłem na tytuł opowiadania szóstoklasisty.
Zaczynam mieć wrażenie, że czytam właśnie coś takiego.
Głównym bohaterem
powieści jest Gerard Edling, były prokurator, specjalizujący się w kinezyce
(nauce zajmującej się badaniem mowy ciała). Tak naprawdę to właśnie zarysowana
pokrótce w opisie na tylnej okładce sylwetka byłego prokuratora skłoniła mnie
do zakupu książki. Niestety, pisarz nie wykorzystał potencjału tkwiącego
w tym bohaterze, i nie rozwinął jego postaci. Ogólnie, kreacja bohaterów z krwi
i kości nie jest chyba mocną stroną pisarza. Wszyscy inni bohaterowie w książce
są niczym szkice, pozbawione prawdziwej substancji – charakteru i głębi
psychologicznej. Tak nagle, jak się pojawiają na kartach książki, znikają. Są
kompletnie nijacy, nie dają Wam szans się ani polubić, ani znielubić; ich istnienie
jest Wam kompletnie obojętne. Remigiusz Mróz nie stworzył niestety żadnej wiarygodnej
postaci w książce. W związku ze specjalizacją prokuratora Edlinga byłam
przekonana, że książka na pewno będzie zawierała ciekawe fragmenty dotyczące
kinezyki – i faktycznie tak było, choć te fragmenty były niestety bardzo
nieliczne, nie wykraczały poza zakres artykułu z czasopisma popularnonaukowego.
Na marginesie – ciekawy zawód głownego bohatera plus intryga kryminalna wydają
się świetnym konceptem na dobrą powieść – podobnego mechanizmu użyła Katarzyna
Bonda w „Pochłaniaczu”, gdzie główna bohaterka była profilerką…. Od pomysłu
jednak jak się okazuje do przemysłu daleka droga, zwłaszcza w kontekście
realizacji celu „dobra powieść”. Wróćmy zatem do „Behawiorysty”, czas na moje
kolejne zarzuty.
Całą intryga była dla
mnie niewiarygodna. Nie mam na myśli samej zbrodni (choć ta faktycznie oparta była
na dość ponurym scenariuszu, który mam nadzieję nigdy przenigdy się nie ziści).
Uderzyła mnie raczej bezradność organów ścigania w walce z mordercą, który
poczynał sobie bardzo swobodnie, bez najmniejszych przeszkód realizując kolejne
etapy swojego planu. Śledztwo sprowadzało się do personalnych przepychanek,
analizy danych wybranych według niejasnego klucza, ewentualnie do wycieczek w
dość przypadkowo wybrane miejsca w bliżej nieokreślonych celach, które to
czynności w żadnym razie nie kolidowały z kolejnymi popełnianymi zbrodniami. Na
dodatek, morderca bez najmniejszych przeszkód transmitował relacje ze swoich
poczynań w internecie! Niby w książce było to wytłumaczone pomocą ze strony
hakerów (którzy uniemożliwiali organom ścigania blokadę transmisji), ale nie
wierzę, nigdy nie uwierzę, żeby w rzeczywistości mogło być aż tak źle. Być może
element transmisji internetowej stanowił tylko zabieg pisarza mający wskazać na
perwersyjną stronę natury ludzkiej, która nie może się powstrzymać przed
oglądaniem filmów z egzekucji przeprowadzonych przez IS, być może wskazanie na
ten sam tkwiący w ludziach od zawsze instynkt, który kazał im przychodzić na
egzekucje w średniowieczu. Dla mnie w każdym razie motyw niczym nie zakłóconej,
swobodnej transmisji internetowo-telewizyjnej z dokonywanych zbrodni mocno
zniechęcił, zdeprecjonował całość, uczynił intrygę mało prawdopodobną.
Kolejną rzeczą,
która mi się bardzo nie podobała, były patetyczne dialogi, o prowadzenie których
trudno w rzeczywistości podejrzewać kogokolwiek. Rozmowy pomiędzy prokuratorem Edlingiem
a mordercą – Kompozytorem (twórcą „Koncertu krwi”, no comments…), obrazujące
ich zaciętą rozgrywkę intelektualną, przebiegały mniej więcej w ten sposób:
Edling do Kompozytora: Po tym, jak przechyliłeś głowę na bok wiem, że kłamiesz.
Kompozytor: Widzę, że korzystasz z teorii koła hermeneutycznego! Edling: Czy
chcesz wywołać we mnie syndrom sztokholmski? Ten patos zwielokrotnił mój
dystans do książki.
Podsumowując całość,
intryga w „Behawioryście” jest dość wydumana, morderca to patetyczny pajac, a policja
- banda zakompleksionych nieudaczników. Wątek śledztwa jest napisany w sposób
totalnie nieskładny i chaotyczny, znikąd pojawiają się wątki, które ostatecznie
prowadzą donikąd. W poczynaniach policji i prokuratury nie ma żadnej logiki. Sami
rozumiecie, że wywarcie na czytelnikach złowrogiego wrażenia jest w takiej
sytuacji wręcz niemożliwe. Podobnie wywołanie napięcia.
Być może jednak
miałam pecha i trafiłam na książkę – wypadek przy pracy. Remigiusz Mróz to
pisarz bardzo pracowity, powieści spod jego pióra wychodzą w imponującym tempie.
Ma ich w swoim dorobku już 16. Jest urodzony w roku 1987…..Zestawienie tych
dwóch liczb (oprócz tego, że jest dla mnie mocno przygnębiające i pękam z
zazdrości) sprawia, że skojarzenie z produkcją taśmową nasuwa się samo. Choć
książka „Behawiorysta” nie podobała mi się, sam jej autor mnie interesuje. Na
pewno sięgnę po kolejną powieść. Po lekturze „Behawiorysty” uważam, że
wszystkie zachwyty nad jego twórczością są mocno na wyrost. Także nie kupujcie „Behawiorysty”
pod choinkę.
Ogólna ocena: 2/6
Mimo wszystko dzięki za czas poświęcony na przeczytanie! I wyrażenie opinii, rzecz jasna. :)
OdpowiedzUsuńJa mimo wszystko jestem zaintrygowana i z ciekawością przeczytam kolejną książkę :) Myślę o serii z Joanną Chyłką.
OdpowiedzUsuń