poniedziałek, 5 stycznia 2015

Patrick Modiano, Perełka, 1/52


Podobnie jak większość świata, o Patricku Modiano dowiedziałam się przy okazji przyznania mu literackiej Nagrody Nobla w październiku 2014 roku. Nagroda ta została mu przyznana za "za sztukę pamięci i dzieła, w których uchwycił najbardziej niepojęte ludzkie losy i odkrywał świat czasu okupacji". Mimo iż ta argumentacja nie brzmiała dla mnie wybitnie zachęcająco, zakup „Perełki” był oczywiście koniecznością. Nie można sobie pozwolić na nieczytanie Noblistów.

Przeczytałam Perełkę dość szybko, książka ma niecałe 200 stron (podobno zwięzłość jest cechą charakterystyczną wszystkich książek Modiano; w wywiadach tłumaczy on tę okolicznością obowiązkiem zarabiania na życie). Przeczytałam „Perełkę” bez specjalnego zachwytu (pomimo iż Modiano wielkim Noblistą jest).   

Już zamieszczenie na okładce książki stwierdzenia, że jest ona wieloznaczna, obudziło moją najwyższą podejrzliwość. Posłużenie się słowem-klucz „wieloznaczny” zazwyczaj sygnalizuje problem z uchwyceniem jakiegokolwiek znaczenia w ogóle (Umberto Eco w „Zapiskach na pudełku od zapałek” podobnie pastwił się nad słowem „niesamowite”). Mam wrażenie że większość piszących o „Perełce” ma na końcu języka określenie „niesamowita”. Poniekąd trudno im się dziwić.

Fabuła w „Perełce” w zasadzie nie jest istotna (zresztą jest mglista, jedynie ledwo zarysowana). Główna bohaterka, w dzieciństwie nazywana Perełką, przypadkowo dostrzega w tłumie ubraną w żółty płaszcz kobietę, która łudząco przypomina jej zmarłą przed wieloma laty matkę. To spotkanie sprawia, że dziewczyna zaczyna powracać pamięcią do swego zagadkowego dzieciństwa oraz wędrować po Paryżu śladami tych wspomnień. Ze skrawków wspomnień, refleksów pamięci, ulotnych wrażeń Perełka składa większe fragmenty. Wszystko pozostaje za mgłą. Może dlatego, że prawdziwego obrazu nigdy nie znała – jako dziecko pewnych spraw nie byłaby w stanie zrozumieć. Próbuje jako osoba dorosła. Nie dojrzała, bo do osiągnięcia dojrzałości potrzebuje zrozumienia swojej przeszłości. Przeszłość staje się jej obsesją. Teraźniejszość nie jest właściwym czasem jej egzystencji. Egzystuje na granicy jawy i snu, rzeczywiste zdarzenia faktyczne są tylko asumptem do onirycznych wizji przeszłości. Tyle fabuła w zasadzie.

W „Perełce” nie fabuła jest jednak najważniejsza. Całą książkę potraktować można jako poetycką definicję pamięci. Subtelną opowieść o tym, czym są wspomnienia, co i w jaki sposób zapamiętujemy, co przywołuje wspomnienia, w jaki sposób teraźniejszość modyfikuje ich treść, jaki wpływ wspomnienia wywierają na tu i teraz.

Niewątpliwie książka jest bardzo poetycka, w jakimś sensie magiczna, odwołująca się do wyobraźni i wrażliwości czytelnika. Pomiędzy mną a „Perełką” jednak nie zaiskrzyło. Może z powodu kiepskiego biomedu, nie wiem. W każdym razie „Perełka” nie zostanie książką, którą bym zabrała ze sobą na bezludną wyspę i nie przyznałabym za nią literackiej Nagrody Nobla. Paradoksalnie „Perełka” skłoni mnie jednak do sięgnięcia po inne książki z bogatego dorobku literackiego Patricka Modiano. Żeby zrozumieć, dlaczego Szwedzka Akademia Nauk miała inne zdanie.

W każdym razie, "Perełka" to pierwsza książka z co najmniej pięćdziesięciu dwóch, które zamierzam przeczytać w tym roku.

Ogólna ocena: 3/6.

 

 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz