poniedziałek, 26 stycznia 2015

Olga Tokarczuk, "Księgi Jakubowe", 4/52

Po przeczytaniu w październikowym numerze „Książek” wywiadu z Olgą Tokarczuk, po „Księgi Jakubowe” po prostu musiałam sięgnąć. Wszystko to, co napisane jest na okładce książki, sprawia, że umieram z ciekawości. Podtytuł książki obiecuje „wielką podróż przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc tych małych”, „opowiadaną przez zmarłych, (…), mądrym dla memoryału, kompatriotom dla refleksji, laikom dla nauki, melancholikom zaś dla rozrywki”. Wow.

Tematem książki jest rewolta religijna zapoczątkowana w połowie XVIII wieku wśród społeczności żydowskiej przez Jakuba Franka. Jak twierdzi Olga Tokarczuk, historia Jakuba Franka jest tak zdumiewająca, że trudno uwierzyć, iż naprawdę się zdarzyła. Nie mogę się doczekać poznania tej historii, tym bardziej, że jest opisywana po raz pierwszy.
Zaczynam czytanie z pewną obawą. Mam w ręku przedmiot, którym można zabić - książka ma 900 stron i waży pewnie 1,5 kilograma….Jak długo będę ją czytać? Czy jej czytanie nie wpłynie negatywnie na mój „52 challenge”…? (Akcja „Przeczytam 52 książki w 2015 roku”). Przeczytam książkę, czy raczej przez nią przebrnę, lub nie będę mogła przebrnąć…? Numeracja stron przebiega od końca. Jest strona 900, zaczynam.

Dość obiecująco na początku, ale może dzięki endorfinom wydzielonym w związku z fizycznym wysiłkiem koniecznym do utrzymania „Ksiąg Jakubowych” w stabilnej pozycji czytelniczej. Jestem na Podolu, będącym w połowie XVIII wieku wielokulturowym i wielonarodościowym tyglem w granicach Rzeczypospolitej. Obok siebie mieszkają chrześcijanie, prawosławni i ich starsi w wierze bracia. Mieszają się narodowości, mieszają się języki. Słychać gwar targu, bicie kościelnych dzwonów, w tle brzmią tajemnicze pieśni chasydów, i krzyki biegających boso brudnych dzieci. Rozpoczyna się niesamowita opowieść o losach Jakuba Franka. Barwnym życiorysem i perypetiami głównego bohatera z powodzeniem obdzielić można kilka postaci. Innym bohaterom książki też nie brakuje kolorytu.  Stara Żydowka Jenta połyka magiczne słowo przez co nigdy nie może umrzeć. Ksiądz Benedykt Chmielowski pracuje nad pierwszą polską encyklopedią „Nowe Ateny”. I wielu innych, w tym historia.
Chylę czoła przed Olgą Tokarczuk na myśl o pracy historiograficznej niezbędnej do zapisania tych 900 stron. Zapisania ich – co również zasługuje na respect - z zastosowaniem nietuzinkowej stylizacji językowej, tak sugestywnej, że podczas czytania nabieram prawdziwej ochoty by na własne oczy zobaczyć opisywane miejsca. Może miniona epoka pozostawiła jakiś ślad a w powietrzu oprócz nostalgii unosi się ledwo wyczuwalny zapach historii bardzo skutecznie wtłoczony w to opasłe tomisko przez pisarkę.

„Księgi Jakubowe” to trochę powieść awanturniczo-łotrzykowska, trochę historyczna, trochę traktat-religijno-filozoficzny. Niemniej Olga Tokarczuk to nie jest Henryk Sienkiewicz (z całym szacunkiem dla Olgi Tokarczuk i Henryka Sienkiewicza) a „Księgi Jakubowe” nie są takim page-turnerem jak Trylogia czy „Quo vadis”. Historia owszem jest ciekawa i intrygująca, a bohaterowie barwni, ale akcja nie toczy się aż tak wartko jak lubię, nie czyta się „Ksiąg” z zapartym tchem i z wypiekami na policzkach. Ale akcja, wypieki, itepe to kwestia preferencji i gustów. Z mojej perspektywy od książki tej zdecydowanie można się oderwać. I chyba całe szczęście, bo wyobraźcie sobie książkę tych rozmiarów, od której oderwać się nie można… wróży zwolnienie z pracy, rozwód lub inne nieszczęście. Olga Tokarczuk powiedziała, że po zakończeniu pisania zapaliła papierosa, mimo że nie pali. Mam ochotę zrobić podobnie.

Zamiast tego w bezpośrednim następstwie czytania idę wreszcie do Muzeum Historii Żydów Polskich (miejsce jest spektakularne, bardzo polecam wizytę), gdzie z dużą satysfakcją oglądam fragment wystawy poświęcony frankistom. Czuję się bogatsza o wiedzę. Miłe uczucie.

Ogólna ocena: 4.5/6

Olga Tokarczuk, „Księgi Jakubowe”, wydawca: Wydawnictwo Literackie, data wydania: 2014, ss: 900, oprawa: twarda

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz