Wiecie, że w Wiśle żyją orki i
rekiny? I wieloryby! Tak przynajmniej zapewnia mnie Jeremi zawsze, kiedy
spacerujemy nad Wisłą. W Arkadii pobyt w sklepie zoologicznym jest oczywiście żelaznym
punktem programu, jeżeli nie celem całej wyprawy samym w sobie. Przedszkole
polubił tak szybko pewnie tylko dlatego, że stało tam akwarium z rybkami (nic,
że po miesiącu zobaczyłam je zabezpieczone przed synem taśmą izolacyjną…). Tak,
jak się słusznie domyślacie, Jeremi uwielbia ryby i wszystko, co się z nimi
łączy. Nawet tran.
Dlatego książkę „Pan Maluśkiewicz
i wieloryb” po prostu musiałam mu kupić. Książeczka jest autorstwa Juliana
Tuwima (którego kocham i którego „Lokomotywa” jest dla mnie przykładem
skończonego onomatopeicznego geniuszu), więc jest i cudny wiersz, i zabawna, pozytywna
historia. To znaczy zabawna jest może dla mnie, bo Jeremi słucha w prawdziwym napięciu (za każdym razem…), dla
niego „Pan Maluśkiewicz i wieloryb” to
przede wszystkim historia awanturniczo-podróżnicza. Jej bohaterem jest, nomen
omen, Pan Maluśkiewicz, „najmniejszy na świecie chyba, który wszystko już poznał
i widział, z wyjątkiem wieloryba”.
Pan Maluśkiewicz jest co prawda
malutki, ale według mnie poprzez swoje perypetie skutecznie rozszerza
wyobraźnię dziecka oraz pomaga kształtować abstrakcyjne myślenie. Uczy, że
pozory mylą, i nie wszystko jest takie, jak wygląda na pierwszy rzut oka. Na
przykład wyspa może być wielorybem! A
przede wszystkim dostarcza mnóstwo radości, czego i Wam życzę przy okazji
lektury.
Smaku całości dodają przepiękne
ilustracje Bohdana Butenki. Super książeczka, czytamy często, polecam!
„Pan Maluśkiewicz i wieloryb”,
Julian Tuwim, Wydawnictwo Dwie Siostry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz