Być może czytelnicze plany na
luty powinny być robione już w styczniu, ale jak mówi stare przysłowie lepiej
późno niż wcale. W każdym razie lepiej późno niż później, więc nie zważając na
późną porę czym prędzej i na gorąco ogłaszam moje czytelnicze plany na miesiąc
luty.
Styczeń co prawda czytelniczo
przeciągnął się nieco na luty, ale udało mi się przeczytać sześć książek, o
jedną więcej niż zakładałam (spontaniczna wizyta w księgarni miała swój skutek
w postaci zakupu ponadprogramowego „Szumu” Małgorzaty Tulli). Zatem pomimo tego
przedłużenia, nadal jestem w awangardzie akcji „Przeczytam 52 książki w 2015
roku” – żeby sprostać wyzwaniu, w styczniu wystarczyłoby przeczytanie czterech,
pięciu książek. Na luty mam zaplanowane przeczytanie pięciu książek.
Żeby nie wytracać tempa. Ambitnie.
A zatem zapowiedzi. Zacznę od
książki „Freakonomia. Świat od podszewki” autorstwa Stevena D. Levitta i
Stephena J. Dubnera. Z kilku powodów. O książce usłyszałam po raz pierwszy od
mojego słynącego z błyskotliwych anegdot szwagra Pawła, który przy okazji
opowiadania jednej z nich wskazał tę książkę
jako swoje źródło. Książka dotarła do mnie w absolutnie fantastyczny sposób,
gdyby nie to, że tak lubię kupować sobie książki, mogłabym tak otrzymywać
wszystkie książki w ogóle…O szczegółach napiszę przy okazji recenzji książki, czyli
mam wielką nadzieję już niedługo (odkąd tylko dostałam tę książkę, nie mogę się
doczekać jej przeczytania, czekam już od połowy stycznia, więc wyobraźcie sobie
moją niecierpliwość, moje niedoczekanie…!). Jak głosi okładka, „Freakonomia to
pasjonująca książka odkrywająca pierwotny sens ekonomii i prawdziwe motywy
ludzkich zachowań”. Ciekawe. Tym bardziej, że znów wydałam za dużo na
przecenach.
Kolejną książką jest „Grand”
Janusza Leona Wiśniewskiego. Nie czytałam jeszcze żadnej książki tego bardzo
poczytnego w naszym kraju pisarza, autora bestsellerowej „S@amotności w sieci”.
Przyznam szczerze, jestem uprzedzona. Postanowiłam jednak zawalczyć z własnymi
uprzedzeniami i być może stereotypowymi poglądami. Poza tym lubię Sopot a tam
toczy się akcja powieści.
„Świat jest teatrem” Borisa
Akunina będzie znów moim pierwszym zetknięciem ze znanym pisarzem, którego mam
już dość nieczytania.
„Black out” Marca Elsberga
dostałam w prezencie od Męża. Podobno jest wielki billboard na Empiku na
Marszałkowskiej. Ma być elektryzujący thriller naukowy. Zobaczymy.
Jako wisienkę na torcie zostawiam
sobie „B jak Bauhaus” Deyana Sudjica. Deyan Sudjic to dyrektor Design Museum w
Londynie, w książce opisuje swój prywatny alfabet rzeczy i pojęć z zakresu kultury, sztuki,
i tym podobnych mnie interesujących. Tu gram troszkę nie fair, bo rozdziały A
jak autentyk, B jak Bauhaus i C jak cztery kółka mam już za sobą - bardzo mi
się podobały, więc tym bardziej chcę poznać pozostałe litery alfabetu świata
Sudijca.
Jak ja lubię mieć przed sobą dużo
do czytania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz