środa, 28 grudnia 2016

O początkach chrześcijaństwa. "Królestwo" Emmanuela Carrère’a

 
“Królestwo” Emmanuel Carrère’a miało niewątpliwie bardzo dobrą prasę. Tak dobrą, że kupując książkę, czułam przyjemne podekscytowanie na myśl o przyjemnej lekturze, która mnie czeka.

Zgodnie z zapowiedziami, książka miała opowiadać o początkach chrześcijaństwa, i jednocześnie próbować wyjaśnić fenomen jego ewolucji z niszowej żydowskiej sekty, która z założenia nie miała zbyt wielkich szans na przetrwanie i w normalnych warunkach powinna zostać zapomniana, wraz z odejściem pierwszej czy drugiej generacji swoich wyznawców, do najpotężniejszej religii świata, wyznawanej przez jedną czwartą mieszkańców globu. O tym, jak ta niszowa sekta w przeciągu trzech-czterech stuleci rozsadziła od środka imperium rzymskie, a po upływie dwudziestu wieków od powstania wciąż determinuje życie ludzi na całym świecie. Brzmi superinteresująco, prawda?

Mój zapał ostudził – jak dla mnie przydługi – wstęp do książki, mający wyjaśnić powody, które skłoniły pisarza do zajęcia się tym jakże frapującym tematem. Wstęp miał ponad sto stron. Po jego przeczytaniu jasne było dla mnie jedynie, to, że Emmanuel Carrère jest strasznym narcyzem. Któż z nas jednak nie jest, pomyślałam, i kontynuowałam lekturę bogatsza o wiedzę na temat przemian religijnych pisarza (Emmanuel Carrère na skutek kryzysu życiowego został gorliwym, niemal fanatycznym katolikiem. Wziął katolicki ślub, ochrzcił dzieci, zajmował się lekturą oraz szczegółową analizą Ewangelii według świętego Jana. Nic tak strasznie dziwnego w katolickiego Polsce, coś zgoła szokującego w laickiej Francji).

„Królestwo” Emmanuela Carrère’a najbardziej przypomina laicki przewodnik po Nowym Testamencie. Głównymi bohaterami tego przewodnika są autorzy ksiąg Ewangelii Nowego Testamentu w osobach Pawła i Łukasza, tworzący razem bardzo specyficzny duet. Paweł to bohater dynamiczny, taki trochę Jacek Soplica, który po objawieniu się mu Chrystusa w drodze do Damaszku przechodzi religijne nawrócenie. Postać wybitna, obdarzona wielką charyzmą, choć nieco antypatyczna. Przypadek łączy jego losy z Łukaszem, spokojnym, kulturalnym, z wykształcenia lekarzem – w porównaniu jednak z Pawłem, postacią bardzo zwyczajną.  Carrère pomaga spojrzeć na napisane przez nich księgi jako wielką epicką opowieść, dostrzec w odczytywanych z ambony słowach fascynujące historie z początków chrześcijaństwa. Tak jak pisze Łukasz  w swojej Ewangelii: "Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które dokonały się pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei".  Trzeba przyznać, że Carrère pisze o Nowym Testamencie bardzo ciekawie, czyni liczne intertekstualne odniesienia, ma ciekawe refleksje i skojarzenia.

Odrobinę rozczarowała mnie jednak treść książki. Spodziewałam się, że część historyczna będzie bardziej pogłębiona. Owszem, pisarz przedstawia doświadczenia pierwszych chrześcijan na tle dziejów imperium rzymskiego i obyczajów w nim panujących. Pisze o początkowym postrzeganiu chrześcijaństwa jako tożsamego z judaizmem, o tym, jak atrakcyjną duchową ofertę stanowiło chrześcijaństwo w odartym z duchowości a skupionym niemal wyłącznie na obrzędowości świecie imperium. Wszystko to bardzo ciekawe, lecz w książce zaledwie wspomniane, delikatnie zarysowane. Stąd rozczarowanie.

Moja rezerwa wobec "Królestwa" ma podłoże nieobiektywne, inaczej sobie tę książkę wyobrażałam. Jeżeli chodzi o rekomendację, myślę, ze „Królestwo” warto przeczytać, ale może bez wygórowanych oczekiwań, jakie ja miałam.
 
Ogólna ocena: 3.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz