„Temat na pierwszą stronę” urzeka
mnie już od pierwszej strony lekko neurotycznym opisem kapiącego kranu oraz
rozterek głównego bohatera z tym związanych. Kilka stron później widzę, że
Umberto Eco bawi się z czytelnikiem konwencją oraz formą, i sama też od razu
jako jednostka empatyczna wpadam we wspaniały humor. Pisarz poprzez narratora przekornie
twierdzi, że „satysfakcja płynąca z erudycji zastrzeżona jest dla przegranych.
Im więcej ktoś wie, tym bardziej nie powiodło mu się w życiu”. I dalej:
„Marzyłem o tym, o czym marzą wszyscy przegrani: napiszę kiedyś książkę, która
przyniesie mi sławę i bogactwo” (O mój Boże….).
Ale żarty na bok, bo w książce
chodzi o poważną sprawę. O prasę, jej wolność oraz jakość. Zastanówcie się,
jakie kolumny czytacie najczęściej i najchętniej w gazetach? Czy w ogóle sięgacie
po wczorajszą gazetę? A po poprzedni numer tygodnika, gdy jest nowy? Co tak
naprawdę interesuje Was najbardziej w gazecie? Szczerze…..Umberto Eco twierdzi po
czym udowadnia w swej najnowszej powieści „to nie wiadomości tworzą gazetę, to
gazeta tworzy wiadomości”. „Temat na pierwszą stronę” to złośliwa satyra
na współczesne media, pokazująca w jaki sposób dokonywana jest selekcja
informacji które otrzymuje do rąk czytelnik oraz na podstawie jakich kryteriów
się odbywa. Oczywiście cały czas jest bardzo dowcipnie, raczej ironicznie, ale
uwierzcie mi, nie będzie Wam do śmiechu.
Książka jest swoistym memento
wielkiego włoskiego erudyty (któremu raczej się w życiu udało). Analizujcie,
syntezujcie, powątpiewajcie, bądźcie czujni, bądźcie krytyczni. Fakt, takie
przesłanie może łatwo paść na podatny grunt p a r a n o i. Pewnie teraz
gabinety psychiatryczne coraz częściej odwiedzać będą bibliofile-paranoicy
próbujący przekonać świat że żyjemy w informacyjnym Matrix i nic nie jest
takie, jak się wydaje. Ale wszystko ma swoją cenę.
Również, w tym wypadku niestety,
bycie wielkim pisarzem i erudytą – z powodu oczekiwań, jakie za sobą niesie. Po
lekturze „Tematu na pierwszą stronę” pozostaje zaś duże poczucie niedosytu oraz
rozczarowania. Niedosytu formą (książeczka jest szokująco krótka na tle innych
dokonań powieściowych U. Eco), oraz rozczarowania treścią. Zgadzam się,
wszystko, o czym pisze Eco, jest ważne i należy o tym pamiętać nie tylko od
święta ale również na co dzień. Tyle że
to co pisze to nihil novi¸ jak głosił
niedawno zaobserwowany przeze mnie tatuaż w okolicach dekoltu u pewnej młodej
dziewczyny. Aż tak wielka oczywistością, by nie powinno się o tym rozmawiać,
tematyka nie jest, a jednak pewien niesmak pozostaje.
„Temat na pierwszą stronę” jest
zgrabnie opakowanym w formułę powieści protestem Umberta Eco przeciwko temu co
się dzieje na rynku prasowym. Fakt, mogłoby być mu trudno opublikować swoje
stanowisko w prasie. Ale żeby od razu aż książkę o tym pisać….?
Ogólna ocena: 4/6
Umberto Eco, „Temat na pierwszą
stronę”, Wydawnictwo Noir sur Blanc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz