Tak jak w zamierzchłych czasach
zjadałam wszystkie słodycze z paczki świątecznej od razu, a potem błagałam moją
siostrę Monikę o podzielenie się jej paczką, tak przygotowaną na wyjazd książkę
„All inclusive” Mirosława Wlekłego przeczytałam jeszcze przed wyjazdem. Książka
jest wydana w serii „Reporterzy Dużego Formatu” i opowiada o Dominikanie, a tam
właśnie już za kilka dni wybieram się na wakacje.
Ma być przepięknie. Turkusowe
morze, słońce, biały pasek na plaży, palmy, dźwięki merengue, rum i piraci z Karaibów. Raj. Ameryka odkryta przez
Krzysztofa Kolumba. Rysujący się w myślach idylliczny obraz zakłócają nie tylko
tajemnicze i złowrogie obrzędy wudu kultywowane niegdyś przez autochtonów. Dawno
temu już czytałam książkę „Krótki i niezwykły żywot Oskara Wao” Junota Diaza, z której wiem, że życie na Dominikanie zasadniczo
różni się od rajskiego (super książka, zrobiła na mnie – nie tylko na mnie,
Pulitzer 2008 – bardzo duże wrażenie, no i po raz pierwszy tam przeczytałam o
koszmarze Dominikany, czyli dyktaturze Rafaela Leonidasa Trujilla, który w
latach 1930-1961 sprawował tam władzę absolutną).
Mirosław Wlekły odsłania jeszcze
więcej tajemnic Dominikany. Dociera do miejsc, o których trudno przeczytać w
przewodnikach. Porusza tematy, których nie informują ulotki informacyjne w biurach
podróży. Nawiązuje kontakt z lokalnymi mieszkańcami, dowiaduje się więcej. Przeczytajcie
zanim pojedziecie.
Książkę sprzedaje temat
seksturystyki, która podobno na Dominikanie kwitnie, we wszelkich jej formach
oraz objawach. Reporter z bliska przygląda się temu zjawisku, analizuje
przyczyny, pisze o jego konsekwencjach dla codziennego życia na wyspie. Pisze o
dominującej na wyspie kulturze machoismu. O patriarchacie, mężczyźnie Panu i
Władcy. O piekle wykorzystywanych seksualnie na masową skalę kobiet i dzieci i
cichym na to przyzwoleniem społecznym. O krwawych rządach Trujilla. O
codzienności na Dominikanie, której niestety daleko do raju. O tym, do czego
popycha nędza i jakie patologie generuje rajska wyspa.
Są niestety i polskie akcenty, i
to niestety nie tylko w postaci legionów polskich walczących w czasach
napoleońskich z powstaniem niepodległościowym na Dominikanie. Mam na myśli
oczywiście obrzydliwe i straszne historie wykorzystywania seksualnego dzieci
przez polskich księży na Dominikanie. Szokujące.
Przyznam, że po przeczytaniu
książki mam dość mieszane uczucia. Ciężko mi pisać o jej technicznej stronie
(jeżeli można w tak brutalny sposób określić kunszt literacki autora), bo jest
bardzo emocjonalna, zwłaszcza we fragmentach dotyczących wykorzystywania seksualnego
dzieci. W każdym razie jak na debiut super. Natomiast według mnie żeby osiągnąć
poziom Ryszarda Kapuścińskiego, Mirosław Wlekły musi się jeszcze trochę
postarać.
Interesujące. Poruszające. Mocne.
Ogólna ocena: 5/6
Mirosław Wlekły, „All inclusive”,
Wydawnictwo Agora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz