sobota, 14 marca 2015

"All inclusive", Mirosław Wlekły. Inaczej niż w raju. 13/52

Tak jak w zamierzchłych czasach zjadałam wszystkie słodycze z paczki świątecznej od razu, a potem błagałam moją siostrę Monikę o podzielenie się jej paczką, tak przygotowaną na wyjazd książkę „All inclusive” Mirosława Wlekłego przeczytałam jeszcze przed wyjazdem. Książka jest wydana w serii „Reporterzy Dużego Formatu” i opowiada o Dominikanie, a tam właśnie już za kilka dni wybieram się na wakacje.
Ma być przepięknie. Turkusowe morze, słońce, biały pasek na plaży, palmy, dźwięki merengue, rum i piraci z Karaibów. Raj. Ameryka odkryta przez Krzysztofa Kolumba. Rysujący się w myślach idylliczny obraz zakłócają nie tylko tajemnicze i złowrogie obrzędy wudu kultywowane niegdyś przez autochtonów. Dawno temu już czytałam książkę „Krótki i niezwykły żywot Oskara Wao” Junota Diaza,  z której wiem, że życie na Dominikanie zasadniczo różni się od rajskiego (super książka, zrobiła na mnie – nie tylko na mnie, Pulitzer 2008 – bardzo duże wrażenie, no i po raz pierwszy tam przeczytałam o koszmarze Dominikany, czyli dyktaturze Rafaela Leonidasa Trujilla, który w latach 1930-1961 sprawował tam władzę absolutną).
 
Mirosław Wlekły odsłania jeszcze więcej tajemnic Dominikany. Dociera do miejsc, o których trudno przeczytać w przewodnikach. Porusza tematy, których nie informują ulotki informacyjne w biurach podróży. Nawiązuje kontakt z lokalnymi mieszkańcami, dowiaduje się więcej. Przeczytajcie zanim pojedziecie.
Książkę sprzedaje temat seksturystyki, która podobno na Dominikanie kwitnie, we wszelkich jej formach oraz objawach. Reporter z bliska przygląda się temu zjawisku, analizuje przyczyny, pisze o jego konsekwencjach dla codziennego życia na wyspie. Pisze o dominującej na wyspie kulturze machoismu. O patriarchacie, mężczyźnie Panu i Władcy. O piekle wykorzystywanych seksualnie na masową skalę kobiet i dzieci i cichym na to przyzwoleniem społecznym. O krwawych rządach Trujilla. O codzienności na Dominikanie, której niestety daleko do raju. O tym, do czego popycha nędza i jakie patologie generuje rajska wyspa.
 
Są niestety i polskie akcenty, i to niestety nie tylko w postaci legionów polskich walczących w czasach napoleońskich z powstaniem niepodległościowym na Dominikanie. Mam na myśli oczywiście obrzydliwe i straszne historie wykorzystywania seksualnego dzieci przez polskich księży na Dominikanie. Szokujące.
Przyznam, że po przeczytaniu książki mam dość mieszane uczucia. Ciężko mi pisać o jej technicznej stronie (jeżeli można w tak brutalny sposób określić kunszt literacki autora), bo jest bardzo emocjonalna, zwłaszcza we fragmentach dotyczących wykorzystywania seksualnego dzieci. W każdym razie jak na debiut super. Natomiast według mnie żeby osiągnąć poziom Ryszarda Kapuścińskiego, Mirosław Wlekły musi się jeszcze trochę postarać.
Interesujące. Poruszające. Mocne.
Ogólna ocena: 5/6
Mirosław Wlekły, „All inclusive”, Wydawnictwo Agora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz