wtorek, 2 lutego 2016

Polska odsłona realizmu magicznego czyli Bajodużenie, Patrycja Prochot-Sojka

Na hasło “realizm magiczny” na myśl przychodzą od razu takie nazwiska jak Gabriel Garcia Marquez, Isabel Allende czy Carlos Fuentes. Polską reprezentantką tego stylu jest a raczej właśnie została Patrycja Prochot – Sojka, dzięki swojej debiutanckiej książce „Bajodużenie”. Postawienie jej w drugim zdaniu po zdaniu z tak wielkimi nazwiskami nie jest wcale nadużyciem. Książka zdobyła główną nagrodę w konkursie Promotorzy Debiutów 2015, i jest to nagroda zdecydowanie zasłużona. Jest mi niezmiernie miło być wśród pierwszych recenzentów tej książki.

Składa się na nią zbiór opowiadań mających miejsce w Ziegenhalls, przemianowanym wskutek zawirowań historii na Głuchołazy. W związku ze swoją przeszłością, Ziegenhalls to miejsce wyjątkowe, o specyficznym kontekście. Pełne duchów dawnych mieszkańców, pulsujące od zamierzchłych wydarzeń i niedopowiedzianych historii. Patrycja Prochot-Sojka je dopowiada.

Przedmiotem kolejnych opowiadań są historie mieszkańców Ziegenhalls. A są to historie zupełnie wyjątkowe i niesłychane. Historie rodzinne, historie osobiste, historie o miłości, o poszukiwaniu miłości i o braku miłości, o śmierci i o igraniu ze śmiercią. Patrycja Prochot-Sojka szczegółowo opisuje emocje swoich bohaterów oraz ich refleksje związane zagadnieniami natury egzystencjalnej. Pisarka wznosi się na wyżyny kunsztu literackiego opisując rozterki szeroko rozumianych istot pozaziemskich od których aż roi się w opowiadaniach. A dodatkowo jest w tym wszystkim bardzo dowcipna.

Jendak to właśnie miasto, Ziegenhalls/Głuchołazy, zdaje się być głównym bohaterem opowiadań debiutantki. Czy miasto jest skupiskiem bohaterów o wyjątkowych życiorysach, czy przyciąga takie osobliwe postaci, czy raczej kreuje…? Być może kreuje - rzeczywistość Ziegenhalls jest opisana tak, jakby była magiczna. Elementy racjonalnie niewytłumaczalne oraz rzeczywiste pozostają ze sobą w symbiotycznym związku. Granica pomiędzy światem realnym a światem fantastycznym w zasadzie nie istnieje. W Ziegenhalls równie naturalne jest to, że Leonia konwersuje z Jezusem a Matka Boska zwierza się Ludwiczce z problemów wychowawczych z tymże, jak to że wstaje słońce. To, że rodzina zegarmistrzów Kleistów ma w księgach zapisany swój los jest równie normalne jak codziennie wykonywane czynności typu sprzątanie czy gotowanie. Nikt nie wie jedynie że pomyślność rodu von Tildenów jest gwarantowana przez ubrania szyte dla członków rodu od pokoleń przez rodzinę Maurów Al-Churrich.

Patrycja Prochot-Sojka żongluje symbolem oraz metaforą, ściąga z piedestału Boga, Maryję, Jezusa, przydając im czysto ludzkie cechy oraz emocje. W pewnym sensie jest obrazoburcza, gdy stwierdza, że Bóg może się mylić. Do Ziegenhalls zagląda również śmierć, którą (mimo pewnego chłodu, który zachowuje) targają ludzkie namiętności. Bohaterowie opowiadań nie kwestionują istnienia w ich życiu magii oraz zjawisk nadprzyrodzonych, ale przyjmują swój los, w dużej mierze kształtowany przez wypadki magiczne oraz zdarzenia niewyjaśnione, z akceptacją i zrozumieniem.

Wszystkie historie opisywane w książce są arcyciekawe, gratuluję pisarce wyobraźni. Przypominają troszeczkę bajki dla dorosłych. Jest w nich coś niesamowicie pozytywnego. Ponadto, pisarka ma ironiczne poczucie humoru które przebija z kart książki, co dla mnie zawsze jest bardzo dużym plusem.

Jestem zauroczona oposanymi w książce historiami oraz niecodzienną dziejami miasta. Opowiadania napisane są bardzo pięknym językiem, Katarzyna Prochot – Sojka biegle włada językiem polskim i niestraszne jej są żadne jego meandry. Opisywany przez nią wciąga i fascynuje. Lektura książki pozwala na moment uciec od szarej rzeczywistości za oknem. Bardzo przyjemny to skok w bok, polecam zamiast wszelkich innych.

 

„Bajodużenie”, Patrycja Prochot-Sojka, Wydawnictwo Mamiko


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz