piątek, 10 lipca 2015

Lena Dunham to nie taka dziewczyna


Mam bardzo mieszane uczucia po przeczytaniu „Nie takiej dziewczyny” Leny Dunham. Z jednej strony, przeczytałam tę książkę w niecałe dwa dni, a więc w zasadzie biorąc pod uwagę moją sytuację życiową pochłonęłam ją. Z drugiej strony, nie jestem pewna, czy mi się podobała, i nie jestem też do końca pewna, dlaczego.
„Nie taka dziewczyna” to zbiór bardzo osobistych esejów Leny o tym, jak głosi podtytuł, „czego nauczyło ją życie”. Ten podtytuł budzi mój lekki sceptycyzm, autorka ma dwadzieścia osiem lat…Obawiam się sentymentalnych i ogranych historii o potyczkach z losem singielki z wielkiego miasta, co było grane już po wielokroć.

Lena Dunham nazywana jest głosem pokolenia dwudziestokilkulatek. Ten głos z początku brzmi bardzo obiecująco, a mnie od razu przychodzi na myśl Sylwia Plath. "Mam 20 lat i nienawidzę siebie - nienawidzę swoich włosów, swojej twarzy, krągłości brzucha, tonu głosu i swoich wierszy. (….) Maskuję tę nienawiść warstewką agresywnej samoakceptacji.” W opisywaniu swoich doświadczeń związanych ze związkami, seksem, dietą, szkołą, rodzicami Lena jest brutalnie szczera, nie oszczędza czytelnikowi żadnych nawet najbardziej zawstydzających szczegółów ze swojego życia. Momentami zastanawiam się, czy to jeszcze szczerość, czy już ekshibicjonizm. Nie, nie jest taką dziewczyną jak myślałam, nie opisuje żadnych sentymentalnych historii.
Nie taką, ale jaką? Nie taką, jak sobie wyobrażamy. Wymykającą się wszelkim definicjom, nie dającą się łatwo zaszufladkować. Zawsze inną. Taką, która zawsze jest sobą. „Nie taka dziewczyna” ma być poradnikiem dla dziewcząt. Ambicją Leny jest by jej czytelniczki uniknęły błędów, które popełniła ona. To dość idealistyczne założenie, chyba każdy musi popełnić swoje błędy. Clue w książce Leny Dunham moim zdaniem leży gdzie indziej – by akceptować siebie, bez względu na swoje wady i niedoskonałości, powstawać po upadkach i iść do przodu.

W przypadku Leny ta filozofia zdecydowanie zdaje egzamin. W USA jest jedną z najbardziej cenionych artystek. Jest reżyserką, scenarzystką i aktorką bardzo popularnego serialu HBO „Dziewczyny”, mającą już na swym koncie osiem nominacji do nagród Emmy i dwa Złote Globy. Lena Dunham nie jest przy tym żadną szarą myszką. Jest sławna, pewna siebie, głośna, mówi otwarcie o seksie, prawach do decydowania o własnym ciele i za nic nie przeprasza. Choć jej wygląd zewnętrznych odbiega od obecnie obowiązujących w świecie celebrities standardów, ona zdaje się nic sobie z tego nie robić, wręcz afiszuje się ze swoim ciałem. Jest z Nowego Jorku, neurotyzmem dorównuje bohaterkom filmów Woody Allena, podobnie jak one jest niestabilna emocjonalnie. Jednocześnie te "wady" przekuwa w sukces, historie z jej życia stanowią dla niej główne źródło inspiracji twórczej.

Zarzuca się jej, że jej problemy nie mają wiele  wspólnego z problemami tzw. normalnych kobiet. Częściowo się z tym zgadzam, ale nie uważam tego za żaden zarzut. Lena Dunham to po prostu nie jest prorokini szarych myszek. I jej książka nie jest do końca uniwersalna. Być może również z powodu różnic kulturowych. Dorastanie w opisywanych przez autorkę warunkach nowojorskich z perspektywy wielu dziewcząt może przypominać dorastanie na innej planecie. Dla wielu rzeczywistość opisywana przez Lenę może wydać się obca, stąd jej narracja niezrozumiała. Wydaje mi się jednak, że jej najważniejsze przesłanie zachowuje ważność w każdej szerokości geograficznej.

Niektóre eseje w książce są bardziej interesujące, inne mniej, jedne lepiej napisane, inne gorzej – książka jest nierówna. Ale niewątpliwie jest to ważna książka, warta przeczytania. Tak jak wspominałam na początku, mnie do końca nie urzekła. Z chęcią jednak obejrzę serial „Dziewczyny”, który podobno jest fantastyczny, a ja nie oglądałam jeszcze nawet pół odcinka.
Ogólna ocena:  3/6

Lena Dunham, „Nie taka dziewczyna”,  Wydawnictwo Czarne.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz