„Drach” Szczepana
Twardocha został mi polecany, za którą to rekomendację bardzo serdecznie dziękuję.
Dzięki niej mogę teraz rekomendować tę książkę Wam, co też niniejszym oraz z
najwyższą przyjemnością czynię.
Można by oczywiście
napisać po prostu, że „Drach” opowiada o losach członków pewnej śląskiej
rodziny na przestrzeni XX wieku - tak jak można by napisać, że „Zbrodnia i kara”
to historia zabicia lichwiarki przez ubogiego studenta a „Romeo i Julia” to
historia nieszczęśliwej miłości. „Drach” jest jednak czymś więcej. To literatura
totalna, która ogarnia całość ludzkiego losu, epos o tragedii wpisanej w dzieje
i w każdą pojedynczą jednostkę ludzką.
Książka jest osadzona
w historii (i to przez duże „H”, bo historii XX wieku), która generuje ludzkie
losy, sama nie jest jednak powieścią historyczną. Akcja książki rozgrywa się na
Górnym Śląsku. Nie jest to jednak powieść o Śląsku, a na pewno nie wyłącznie o
Śląsku. Owszem, pisarz ukazał burzliwe losy tych obszarów, ich zmienność, to,
jak warunkowały one losy ludzkie. Opisał Śląsk jako ziemię rozdzieraną sprzecznymi
wektorami. Tak jak zamieszkujący ją ludzie, tak jak my wszyscy. To opowieść o
Śląsku, którego już oficjalnie nie ma, ale być może troszkę jeszcze jest, w
ludziach, opowieściach, w kulturze i w
języku.
Bohaterowie „Dracha”
mówią wszystkimi językami świata, a na pewno po polsku, niemiecku, i śląsku (na
marginiesie – w książce nie ma żadnych tłumaczeń). Tak już jest, że nie zawsze wszystko
rozumiemy. Być może nie wszystko
musimy rozumieć (a w warstwie bardziej dosłownej, w której mimo wszystko
operuję przez większość swojego wolnego czasu, przyznam, że momentami
zrozumienie dialogów w języku śląskim było dla mnie nieco problematyczne. Bo
niemieckiego się uczyłam.)
Losy bohaterów
książki są dramatyczne, i w sensie jednostkowym, i w sensie globalnym, jako
pokolenia, a w zasadzie całych pokoleń uwikłanych w historię. Bohaterowie w
książce są świetnie zarysowani, to postaci z krwi i kości, których losami
jednak kieruje jakaś fatalna siła. Narracja powieści nie jest linearna, losy
Josefa Magnora z początku wieku XX przeplatają się z losami jego potomka Nikodema Gemandera,
kilkadziesiąt lat później. Książka ma liczne wątki poboczne, pełna jest dygresji,
wycieczek w przyszłość, skoków w bok, rozważań nad naturą ludzkiej egzystencji.
Wielu uważa, że „Drach”
to książka bardzo przygnębiająca. Nie uważam siebie za jednostkę niewrażliwą i
nieempatyczną, wręcz przeciwnie. Mnie jednak „Drach” nie przygnębił.
Oczywiście, nie można uznać tej książki za komiczną czy wesołą. To nie jest lektura lekka,
łatwa i przyjemna. Po jej przeczytaniu miałam jednak tak wiele refleksji, że
uczucie przygnębienia z powodu było nie było tragicznych losów bohaterów
książki nie było na pewno dominujące. Coś innego najbardziej uderzyło mnie w książce, a mianowicie opisana powtarzalność
ludzkich losów. Ich przenikanie się. Naszej łączność, często nieświadoma, z
losami i doświadczeniami naszych przodków. Transcendencja ludzkiej egzystencji,
a jednocześnie jej absolutna zwyczajność. Następstwo pokoleń, przyczyna i skutek,
znaczenie i jednocześnie brak znaczenia wszystkiego, co się przydarza, w
kontekście wieczności lub po prostu w szerszym kontekście. Takie były moje
główne myśli, i to one mnie najbardziej zdominowały.
Wszystko to przez
Dracha, którego pisarz wybrał na narratora powieści. Kim jest Drach, do końca
nie wiadomo. To istota, ale bezcielesna, odwieczna, którego ciałem jest ziemia. Drach wszystko wie
i wszystko widzi. Daje początek wszystkiemu, jest końcem wszystkiego, gdy
jednocześnie nic nie ma początku ani końca, tak jak jego istnienie. Przyznam,
że narracja Dracha początkowo zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Albo może
inaczej, piorunujące wrażenie pozostało, ta magiczna, mantryczna narracja
naprawdę do mnie przemówiła, nie pozbawiła jednakowoż całkowicie krytycyzmu
który kazał uznać, spostrzec a teraz napisać, że narracji Dracha było dla mnie
w „Drachu” troszkę za dużo. Na tym mój zmysł krytycyzmu w stosunku do książki poprzestał.
W związku z tym i
bez względu na powyższe uważam, że „Drach” to fantastyczna, wielowątkowa,
wielowymiarowa książka. O wciągającym, mrocznym klimacie. Przeczytacie, nie
przeczytacie, zdarzenie jak każdy inne, ma jakieś znaczenie, i jednocześnie nie
ma żadnego znaczenia. Tak powiedziałby Drach. Ja radzę, sięgnijcie po nią
koniecznie. Sama zabieram się za kolejną książkę Szczepana Twardocha, „Morfinę”.
Szczepan Twardoch, „Drach”,
Ogólna ocena: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz