tag:blogger.com,1999:blog-48909610183434856672024-02-24T07:55:46.035-08:00Julita czytaBlog o książkach i nie tylkoJulita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.comBlogger74125tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-26893741806349685342024-02-24T07:55:00.000-08:002024-02-24T07:55:12.747-08:00Rzeczy, które możesz zrobić w Rio de Janeiro. Biblioteka Portugalska<p style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Dzisiejszym postem chciałam otworzyć nowy wątek na blogu - wątek o bibliotekach. Kocham biblioteki! Gdziekolwiek jestem, biblioteka przyciąga mnie jak magnes, wabi i fascynuje. Uważam że biblioteka to niedoceniany punkt na mapie turystycznej każdego miasta. Bardzo dużo mówi o danym miejscu, o jego historii, tradycjach, architekturze. Również o jakości klasy politycznej! W mojej ocenie jedną z pierwszych decyzji jaka powinien podjąć światły polityk chcący rozwoju swojego miasta powinna być budowa nowej biblioteki. A jeżeli porządna biblioteka już istnieje, powiększenie jej zbiorów lub poprawa infrastruktury. Miałam szczęście odwiedzić wiele pięknych bibliotek. Każda z nich opowiada inną historię. Chciałabym przybliżyć Wam te bi biblioteki, które najbardziej zapadły mi w pamięci.</span></p><p style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Rozpocznę mój cykl biblioteczny od biblioteki, którą odwiedziłam latem w zeszłym roku, Biblioteki Portugalskiej w Rio de Janeiro. </span></p><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitjKFovvGuqFz4-FQJKjK1ShAnlq4WUXBRoTsssFyWkbTxvBJZSl4jgiLqcCFmlnJg27-LzqGbb2BDDgrJr-Yfh3wA-S2D-XXfShnz6UuxDQvE_VguqNUMJ8nXF5nu1vxor3decBS_krGTSn9vRagHiMINJS_bEwMyxYsUfgEKL3rsK28C24fv7lm_-SM/s640/uj.jpg" imageanchor="1" style="background-color: white; font-size: 16px; margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center; white-space-collapse: preserve;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="480" height="637" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitjKFovvGuqFz4-FQJKjK1ShAnlq4WUXBRoTsssFyWkbTxvBJZSl4jgiLqcCFmlnJg27-LzqGbb2BDDgrJr-Yfh3wA-S2D-XXfShnz6UuxDQvE_VguqNUMJ8nXF5nu1vxor3decBS_krGTSn9vRagHiMINJS_bEwMyxYsUfgEKL3rsK28C24fv7lm_-SM/w480-h637/uj.jpg" width="480" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJL10joYbd2Wau8k20zuF_bPM-NbzxthYGdkc0HkLtVUDhj-Jb-_AYSMniugsecBw5ukAG3qEPJfjhtka-Hs7DoUS8SBG5uyhyEcrwudyyobKeTNzO0MArP0DuRWqcH3zh9DZzSVKkNYdQleDoJ_Q_pM0l3j3xoa5zMACc3uG9xKvc9O03aDxAookviIQ/s640/ny.jpg" imageanchor="1" style="background-color: white; font-size: 16px; margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center; white-space-collapse: preserve;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="480" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJL10joYbd2Wau8k20zuF_bPM-NbzxthYGdkc0HkLtVUDhj-Jb-_AYSMniugsecBw5ukAG3qEPJfjhtka-Hs7DoUS8SBG5uyhyEcrwudyyobKeTNzO0MArP0DuRWqcH3zh9DZzSVKkNYdQleDoJ_Q_pM0l3j3xoa5zMACc3uG9xKvc9O03aDxAookviIQ/w480-h640/ny.jpg" width="480" /></a></p><p style="--tw-border-spacing-x: 0; --tw-border-spacing-y: 0; --tw-ring-color: rgba(69,89,164,.5); --tw-ring-offset-color: #fff; --tw-ring-offset-shadow: 0 0 transparent; --tw-ring-offset-width: 0px; --tw-ring-shadow: 0 0 transparent; --tw-rotate: 0; --tw-scale-x: 1; --tw-scale-y: 1; --tw-scroll-snap-strictness: proximity; --tw-shadow-colored: 0 0 transparent; --tw-shadow: 0 0 transparent; --tw-skew-x: 0; --tw-skew-y: 0; --tw-translate-x: 0; --tw-translate-y: 0; background-color: white; border: 0px solid rgb(227, 227, 227); box-sizing: border-box; color: #0d0d0d; font-size: 16px; margin: 1.25em 0px; white-space-collapse: preserve;"><span style="font-family: inherit;">Tu małe sprostowanie, akurat w Rio Biblioteka jest wskazywana jako jedna z najważniejszych atrakcji turystycznych. Jest położona w historycznym centrum miasta, i stanowi prawdziwą kopalnię wiedzy na temat historii, kultury i dziedzictwa narodowego Brazylii. Jest mekką</span> dla miłośników literatury, badaczy historii i każdego, kto pragnie zrozumieć historię Brazylii. </p><p style="--tw-border-spacing-x: 0; --tw-border-spacing-y: 0; --tw-ring-color: rgba(69,89,164,.5); --tw-ring-offset-color: #fff; --tw-ring-offset-shadow: 0 0 transparent; --tw-ring-offset-width: 0px; --tw-ring-shadow: 0 0 transparent; --tw-rotate: 0; --tw-scale-x: 1; --tw-scale-y: 1; --tw-scroll-snap-strictness: proximity; --tw-shadow-colored: 0 0 transparent; --tw-shadow: 0 0 transparent; --tw-skew-x: 0; --tw-skew-y: 0; --tw-translate-x: 0; --tw-translate-y: 0; background-color: white; border: 0px solid rgb(227, 227, 227); box-sizing: border-box; color: #0d0d0d; font-size: 16px; margin: 1.25em 0px; text-align: justify; white-space-collapse: preserve;"><span style="font-family: inherit;">Historia Biblioteki Portugalskiej sięga czasów, gdy Brazylia była kolonią Portugalii. Założona w 1837 roku przez księcia regenta Dom João VI, biblioteka miała na celu propagowanie języka, kultury i literatury portugalskiej wśród elit brazylijskich. Od tego czasu stała się nieodłącznym elementem intelektualnego krajobrazu miasta. </span><span style="font-family: inherit;">Zbiory biblioteki obejmują nie tylko dzieła portugalskich klasyków, ale także rzadkie manuskrypty, mapy, dokumenty historyczne i wiele innych materiałów, które rzucają światło na przeszłość i rozwój Brazylii. Co interesujące, biblioteka posiada największy na całym świecie zbiór literatury portugalskiej poza granicami Portugalii.</span></p><p style="--tw-border-spacing-x: 0; --tw-border-spacing-y: 0; --tw-ring-color: rgba(69,89,164,.5); --tw-ring-offset-color: #fff; --tw-ring-offset-shadow: 0 0 transparent; --tw-ring-offset-width: 0px; --tw-ring-shadow: 0 0 transparent; --tw-rotate: 0; --tw-scale-x: 1; --tw-scale-y: 1; --tw-scroll-snap-strictness: proximity; --tw-shadow-colored: 0 0 transparent; --tw-shadow: 0 0 transparent; --tw-skew-x: 0; --tw-skew-y: 0; --tw-translate-x: 0; --tw-translate-y: 0; background-color: white; border: 0px solid rgb(227, 227, 227); box-sizing: border-box; color: #0d0d0d; font-size: 16px; margin: 1.25em 0px; text-align: justify; white-space-collapse: preserve;"><span style="font-family: inherit;">Biblioteka Portugalska jest wyjątkowa również ze względu na swoją architekturę. Wnętrza wzniesionego w stylu neoklasycystycznym budynku stanowią manifestacja przepychu i bogactwa. Przepiękne marmury, misterne mahoniowe sztukaterie, liczne złocone detale, wyszukane dodatki </span>przywodzą na myśl czasy kolonialnej świetności Portugalii.<span style="font-family: inherit;"> Z zachwytu brakuje tchu w piersiach. </span></p><p style="--tw-border-spacing-x: 0; --tw-border-spacing-y: 0; --tw-ring-color: rgba(69,89,164,.5); --tw-ring-offset-color: #fff; --tw-ring-offset-shadow: 0 0 transparent; --tw-ring-offset-width: 0px; --tw-ring-shadow: 0 0 transparent; --tw-rotate: 0; --tw-scale-x: 1; --tw-scale-y: 1; --tw-scroll-snap-strictness: proximity; --tw-shadow-colored: 0 0 transparent; --tw-shadow: 0 0 transparent; --tw-skew-x: 0; --tw-skew-y: 0; --tw-translate-x: 0; --tw-translate-y: 0; background-color: white; border: 0px solid rgb(227, 227, 227); box-sizing: border-box; color: #0d0d0d; font-size: 16px; margin: 1.25em 0px; white-space-collapse: preserve;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNTXPDQkqRzO1pWcFHoaSQSoARSnK9YQBY8h1Xa4Sz4CCCB83qIMdHXefH2bD-8l8Q6BKegweDJhHQrg3C8vSwttwtMCwrJDzVi88DxO4MRsIG37d-bBeK7P7srtF9eCVhhonVTnikKKhTBHB4o9lGVNKDMjkeFnrpa3en_-iLk_Hb5vPNa9wZc1s5JFk/s640/bi.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="480" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNTXPDQkqRzO1pWcFHoaSQSoARSnK9YQBY8h1Xa4Sz4CCCB83qIMdHXefH2bD-8l8Q6BKegweDJhHQrg3C8vSwttwtMCwrJDzVi88DxO4MRsIG37d-bBeK7P7srtF9eCVhhonVTnikKKhTBHB4o9lGVNKDMjkeFnrpa3en_-iLk_Hb5vPNa9wZc1s5JFk/w480-h640/bi.jpg" width="480" /></a></div><span style="font-family: inherit;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHPTugII7j0GwLO0cULPH-oJqnzEbKWFIz2C0WF58GTMWNT4VLoTiZtPeGjB3wFSoe3oDClPsrzjr2KJxm5xKBg1O1bCIdvnMkpKtNveNOeD0pHeWSs6H3qZKzctWu3hOqFiaiPaCPg3nlvhgBroY1OrJDHYH3OXZCwc0jGErdnBOrlhxYc6ymNGSmXjY/s640/np.jpg" imageanchor="1" style="font-family: inherit; margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="480" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHPTugII7j0GwLO0cULPH-oJqnzEbKWFIz2C0WF58GTMWNT4VLoTiZtPeGjB3wFSoe3oDClPsrzjr2KJxm5xKBg1O1bCIdvnMkpKtNveNOeD0pHeWSs6H3qZKzctWu3hOqFiaiPaCPg3nlvhgBroY1OrJDHYH3OXZCwc0jGErdnBOrlhxYc6ymNGSmXjY/w480-h640/np.jpg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNjs3Mb3fhsOvYE0P0UBpIyKLOdXhvOjjs1kHNM2O8NKknXzV32bpMpfHeWk7ftFGFE9yZm9DoFic047aROR74BJWTKHwIcNpf-64_Vz9uXwhkCAvpZl-DF5NsBVgoLBt4RzWJRancPE8qrCxnvWpbCLr7rmDT7fwvP2OVrm_3JezoEoKIDc27IELIK_8/s640/3.jpg" imageanchor="1" style="font-family: inherit; margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="480" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNjs3Mb3fhsOvYE0P0UBpIyKLOdXhvOjjs1kHNM2O8NKknXzV32bpMpfHeWk7ftFGFE9yZm9DoFic047aROR74BJWTKHwIcNpf-64_Vz9uXwhkCAvpZl-DF5NsBVgoLBt4RzWJRancPE8qrCxnvWpbCLr7rmDT7fwvP2OVrm_3JezoEoKIDc27IELIK_8/w480-h640/3.jpg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-9xbj-6M-bA8Gs5Ucey9FQCrKP_nIIqFm90L1BmErLfMRO3U3EKKrpNN5Bsb6QaTUs6M9rFxbtZZoNIeFFXy7eqh44mwXwkWr_EFrWm63rTWWoSDkNR5ImtaldrtoZYaEFh72s4qOd5MEtNpWv937TK_v_B6qqtHoZqG1MSqj68FjMt1dyvoTNGP1wzY/s640/4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="640" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-9xbj-6M-bA8Gs5Ucey9FQCrKP_nIIqFm90L1BmErLfMRO3U3EKKrpNN5Bsb6QaTUs6M9rFxbtZZoNIeFFXy7eqh44mwXwkWr_EFrWm63rTWWoSDkNR5ImtaldrtoZYaEFh72s4qOd5MEtNpWv937TK_v_B6qqtHoZqG1MSqj68FjMt1dyvoTNGP1wzY/w640-h480/4.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span style="font-family: inherit; text-align: left;">Także jak będziecie się wybierać na karnawał w Rio, polecam i wizytę w Bibliotece! Uważajcie tylko na godziny otwarcia, Biblioteka zamyka się około 18, jak większość instytucji kulturalnych w Rio. Gdybyście się zaczytali...Tuż obok wejścia znajduje się przyjemna mała księgarnia, gdzie kupiłam jako pamiątkę przepiękny album o Bibliotece. Polecam również odwiedzenie Biblioteki za dnia. W centrum Rio jest bardzo niebezpiecznie, jest ono też dość zaniedbane. Majestatyczne i dostojne wnętrze Biblioteki mocno kontrastuje z otoczeniem, co osadza nasze rozważania odnośnie kolonialnej przeszłości Brazylii w zupełnie innej perspektywie.</span></div></span><p></p><p style="--tw-border-spacing-x: 0; --tw-border-spacing-y: 0; --tw-ring-color: rgba(69,89,164,.5); --tw-ring-offset-color: #fff; --tw-ring-offset-shadow: 0 0 transparent; --tw-ring-offset-width: 0px; --tw-ring-shadow: 0 0 transparent; --tw-rotate: 0; --tw-scale-x: 1; --tw-scale-y: 1; --tw-scroll-snap-strictness: proximity; --tw-shadow-colored: 0 0 transparent; --tw-shadow: 0 0 transparent; --tw-skew-x: 0; --tw-skew-y: 0; --tw-translate-x: 0; --tw-translate-y: 0; background-color: white; border: 0px solid rgb(227, 227, 227); box-sizing: border-box; color: #0d0d0d; font-size: 16px; margin: 1.25em 0px; text-align: justify; white-space-collapse: preserve;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaqsf45D9raFoGbYL8U6joUsYx4L3k4HZKj9lLlkuXL5sfuBQZ8yxmzGdw8yphthYWUqqJN8ZoaUVhSIy46M4WBkDUEEGGALqQshm4Z_IEm49Wz710tF_0i00i9feciOfv_hasGt2lkpCdLjVq3LRnGdJJzJK6YsTDwrtEmcVb8KHQM7a5DwpJnLOvT6Y/s640/bk.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="480" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaqsf45D9raFoGbYL8U6joUsYx4L3k4HZKj9lLlkuXL5sfuBQZ8yxmzGdw8yphthYWUqqJN8ZoaUVhSIy46M4WBkDUEEGGALqQshm4Z_IEm49Wz710tF_0i00i9feciOfv_hasGt2lkpCdLjVq3LRnGdJJzJK6YsTDwrtEmcVb8KHQM7a5DwpJnLOvT6Y/w480-h640/bk.jpg" width="480" /></a></p>Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-86137239101383604912024-02-23T10:05:00.000-08:002024-02-23T10:05:54.481-08:00Wszyscy chcemy tam dotrzeć. Recenzja książki "Do raju" Hanny Yanagihary<p> <span style="text-align: justify;">Po dwóch poprzednich powieściach
Yanagihary, „Do raju” budzi we mnie przyjemną ekscytację. Nawet grubość książki
nie przeraża mnie specjalnie, co ma również pewien związek z moją aktualną
kontuzją i unieruchomieniem. Wyobraźcie sobie, w związku z zerwanym więzadłem
nic innego nie mogę robić, tylko czytać! W zasadzie mogłaby to być moja własna
definicja raju. Jak raj widzi Yanagihara w swojej najnowszej książce?</span></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">„Do raju” to monumentalna
<i>political fiction</i>, której akcja rozgrywa się na przestrzeni kilku stuleci.
Bohaterów książki różni w zasadzie wszystko, łączy natomiast usilne dążenie do
odnalezienia szczęścia i miłości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Książka budzi skrajne emocje, od
totalnego zachwytu do ostrej krytyki. Po jej przeczytaniu ta rozbieżność ocen
staje się dla mnie zrozumiała, Jeżeli chodzi o warsztat, stanowi małe
arcydzieło. Jest przepięknie napisana, i
równie pięknie przetłumaczona (brawa Jolanta Kozak!). Poznajemy trzy ciekawe
historie, z których każda osadzona jest w innych realiach. Jestem pod ogromnym
wrażeniem umiejętności autorki do kreowania świata przedstawionego. Obok siebie
dostajemy trzy wizje świata, trzy równoległe obrazy Ameryki w trzech różnych
płaszczyznach czasowych. Całość jest przy tym spójna kompozycyjnie i
konceptualnie. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Nie chciałabym Wam tutaj
streszczać fabuły, zwłaszcza że jest ona dość zawiła i skomplikowana. Ale kilka
rzeczy muszę napisać. Wspomniałam, że książka składa się z trzech części. Każda
część mogłaby w zasadzie być odrębną książką.<o:p></o:p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_j8KupdPJW7EJdma6-cBFJoGCES2QoX0CgxnNvtt12D4bGHN99uRhyT6q1rodAOPaxgIRh1GvdpdWXP-7tqGIyaIlfRsnA-pCklsXQWauCacEm5zS7VCcaEvMTIzsU-_liIuqPXBwjA7PO4h5eiX6xd6mva2SOAcEqqOmUprxSxa2_sZKenZAKmY9PgE/s1050/1017881810o.webp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1050" data-original-width="700" height="442" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_j8KupdPJW7EJdma6-cBFJoGCES2QoX0CgxnNvtt12D4bGHN99uRhyT6q1rodAOPaxgIRh1GvdpdWXP-7tqGIyaIlfRsnA-pCklsXQWauCacEm5zS7VCcaEvMTIzsU-_liIuqPXBwjA7PO4h5eiX6xd6mva2SOAcEqqOmUprxSxa2_sZKenZAKmY9PgE/w320-h442/1017881810o.webp" width="320" /></a></div><br /><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Pierwsza część „Do raju” to
<i>historical fiction</i>. Akcja rozgrywa się w Nowym Jorku, w roku 1893, ale zamiast
Stanów Zjednoczonych mamy Wolne Stany. Panuje w nich ustrój liberalny,
wprowadzone zostały m..in. małżeństwa jednopłciowe, pragnąc zapewnić mieszkańcom
pełną wolność i swobodę. Głównym bohaterem jest David, pochodzący z zamożnej,
wpływowej rodziny. David zamieszkuje dom na Placu Waszyngtona, co
natychmiastowo sugeruje, że mamy tu do czynienia również z pewną zabawą, że
Yanagihara puszcze subtelne oczko do Henry Jamesa i powieści o tym samym tytule
(uświęconej zresztą świetnym filmem Agnieszki Holland, kto nie widział niech
szybko nadrabia zaległości!). Jeżeli chodzi o fabułę, robi się odrobinę
soapoperowo. David musi dokonać wyboru pomiędzy aranżowanym małżeństwem z
rozsądku a szaleńczą młodzieńczą miłością do kochanka artysty. Który wybór
zaprowadzi go do raju? Odebrałam jako
bardzo interesujące to zestawienie bardzo śmiałej i odważnej wizji historical
fiction z dość banalną historią znanej ludzkości od stuleci - a przynajmniej
tej części ludzkości, której próbowano zaaranżować małżeństwo. A może to zabawa
formą i wyzwanie rzucone Henry Jamesowi: próba sprawdzenia, czy odważna
obyczajowo treść nie rozsadzi tradycyjnej, typowej dla niego formuły powieści.</p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Druga część książki dzieje się w
1993 roku, a zatem współcześnie. Opisuje związek dojrzałego, zamożnego prawnika
z młodym asystentem pochodzącym z Hawajów. W tle przebrzmiewa groźba epidemii
AIDS, i kwestia prawa do samostanowienia się autochtonicznej ludności Hawajów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Trzecia część książki toczy się w
roku 2093. Yanagihara przedstawia mocno dystopijną wersję przyszłości, gdzie
ludzkość jest trawiona kolejnymi epidemiami, żyjąc w warunkach państwa
totalitarnego. Lektura nie dla preppersów, za to doskonała pożywka dla wszystkich
strachów czających się w naszych karmionych katastroficznymi wizjami umysłów,
które nie wyzwoliły się jeszcze z traumy pandemii. Podczas lektury kolejnych
stron ogarnia nas czyste przerażenie. Przychodzą do głowy myśli, które chcemy
zepchnąć głęboko na dno świadomości. W mojej ocenie część trzecia to
zdecydowanie najlepsza część książki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dziwi mnie i zaskakuje, dlaczego
bohaterami książek Yanagihary są niemal wyłącznie mężczyźni. Podczas lektury
zastanawiałam się, czemu służy ten zabieg, i przyznam szczerze, że nie mam
najmniejszego pojęcia. Kobiety pełnią rolę drugoplanową, żeby nie napisać
drugorzędną. Kobiecie udaje się zostać protagonistką finalnej części, natomiast
z uwagi na swoje cechy szczególne opisane w książce trudno określić ją jako
bohaterkę pełnowymiarową. Jak przeczytacie, to zrozumiecie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">W każdej z części następuje
kompletna zmianę realiów. Co interesujące, w każdej części powtarzają się te
same imiona bohaterów, wspólne jest też miejsce zamieszkania przy Placu
Waszyngtona. Nasz łaknący logicznych wytłumaczeń
mózg poszukuje sensu, związku pomiędzy postaciami z poszczególnych części. Mnie
najbardziej przekonuje ten o powtarzalności ludzkich losów, historii i emocji,
bez względu na czas i miejsce, bez względu na ustrój polityczny czy
uwarunkowania społeczne, kolor skóry, wiek czy poglądy. O poszukiwaniu swojego
miejsca na Ziemi i o pragnieniu miłości, bo bohaterowie każdej części książki
są w istocie samotni, spragnieni miłości i bliskości. Przyznacie że dość
skomplikowany zabieg literacki dla osiągnięcia tego celu. Przepraszam, jeśli
sprofanowałam przebrzmiewającą w ostatnich zdaniach wzniosłość tym ohydnym
cynicznym komentarzem. Wydaje się on jednak trafny w odniesieniu do całej
książki. „Do raju” to powieść misterna w swojej konstrukcji, barokowa w swoim
rozmachu, doskonała pod względem literackiego warsztatu. Natomiast jej
przesłanie wybrzmiewające z każdej części jest odrobinę naiwne. Brutalnie rzecz
ujmując, książka stanowi doskonały przykład przerostu formy nad treścią.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Lektura książki jest z pewnością
ciekawym przeżyciem literackim, więc dla fanów literatury przeczytanie jej
będzie wciąż interesującym doświadczeniem. Pod względem treści jest odrobinę
rozczarowująca nawet pomimo tego, że czasem warto przypomnieć sobie rzeczy
podstawowe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Ogólna ocena: 6.5/10 (ale wiecie,
że u mnie nie jest łatwo)<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><o:p> </o:p></p>Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-77492024251934106642024-02-05T13:38:00.000-08:002024-02-23T10:08:46.450-08:00 "Odd hours" Ani Bas. Napisana przez Polkę po angielsku książka inauguruje klub książki w Milanówku, a mnie motywuje do reaktywacji bloga<p style="text-align: justify;">Tytuł poprzedniego posta "Come back lub jego zapowiedź" okazał się znamienny. Można by rzec nawet, że okazał się przekleństwem - ponieważ był to już drugi zapowiadany "come back", po którym nastąpiła złowroga cisza z mojej strony. Tym razem musi się udać. Tym razem nie będzie wielkich zapowiedzi, wielkich słów, po prostu wrócę do <b>regularnego</b> pisania bloga. </p><p style="text-align: justify;">Powodów mam ku temu kilka. Po pierwsze, wyniki wyborów sprawiły, że znów zaczęłam oddychać. Być może jest to nowa definicja neurozy, aczkolwiek dyktatorskie rządu PIS-u w jakimś sensie odbierały mi przyjemność i lekkość pisania. Miałam wrażenie że swobodny momentami nawet lekko frywolny ton mojego bloga nie przystaje do bieżących wydarzeń politycznych. W kraju się łamie konstytucję, a ja tu o książkach po prostu. Czułam się z tym jakoś niezręcznie. Wiem, że wśród moich czytelników są ludzie o różnych poglądach politycznych, ale ja się nigdy z moimi poglądami nie ukrywałam, poza tym czytając moje posty, nie sądziliście chyba, że mogłabym kiedykolwiek popierać PIS. No właśnie. </p><p style="text-align: justify;">Drugi powód jest taki, że obiecałam. Jak pisałam w moim poprzednim poście będącym tylko zapowiedzią, jakiś czas temu przeprowadziłam się do Milanówka, na którego punkcie oszalałam i stałam się fanatyczną lokalną patriotką. Z nieskrywanym zachwytem powitałam informację od koleżanki, że otwiera w Milanówku Klub Książki. Od razu zgłosiłam swój akces, deklarując pełne wsparcie dla tej inicjatywy. Klub Książki nazywa się "Book Lovers", bo czytamy po angielsku, Kasia prowadzi szkołę językową, a klub książki jest po godzinach, raz w miesiącu. Zostałam obdarowana książką ponad miesiąc przed pierwszymi obradami, w moim sercu zapanowała więc spokojna pewność, że jest to termin absolutnie wystarczający żeby zanurzyć się w tej literaturze i czerpać z niej wszelkie możliwe rozkosze. Okładka wyglądała obiecująco i estetycznie, tytuł intrygował: "Odd hours", autorstwa Ani Bas. Historia autorki też jest bardzo interesująca. Książkę tą napisała po angielsku Polka mieszkająca od wielu lat w UK, po angielsku. Książka została nie tylko wydana, ale i pozytywnie przyjęta na Wyspach, co już samo w sobie jest dużym sukcesem wobec ogromnej konkurencji na tamtejszym rynku. </p><p style="text-align: justify;">"Odd hours" wymyka się prostym klasyfikacjom. Jest po trochu powieścią obyczajową, satyrą, i komedią. Dla mnie osobiście najciekawsza była jej odsłona satyryczna. Główną bohaterką jest Gosia Gołąb, kasjerka w supermarkecie. W wolnych chwilach publikuje poezje w internecie oraz fantazjuje o związku z mężczyzną, którego widuje przelotnie w pracy. Gosia jest kompletnie zagubiona w rzeczywistości i tylko jej się wydaje, że ją rozumie. Ani jednak nie rozumie, ani nie ogarnia. Potomkini polskich emigrantów, ale odbierająca polskość raczej jako niezrozumiałe brzemię i ciężar, nie w kontekście martyrologiczno-patriotycznym, ale bardziej społeczno-kulturowym. Ciekawy jest przebijający z kart książki stosunek autorki do Polski i Polaków, w mojej ocenie typowy dla osoby która wiele lat temu opuściła kraj i nie rozumie do końca zachodzących w nim zmian i procesów. Znaleźliby się z pewnością tacy, którzy określiliby Anię Bas jako p o l a k o ż e r c z y n i ę. Ale wróćmy do Gosi. Fragmenty, w których Gosia próbuje wytłumaczyć sobie otaczający świat i w jakiś sposób w nim zaistnieć, są dla mnie najmocniejszą stroną książki. To ociekający ironią, mocny przekaz, zaskakujący celnością obserwacji i świeżym spojrzeniem na pewne zjawiska społeczne. </p><p style="text-align: justify;">Gdy zaczynam czytać, Gosia wydaje mi się nieprzyjemnie dziwaczna. Nie lubię Gosi. Być może nawet trochę się jej boję, momentami sprawia wrażenie osoby niezrównoważonej psychicznie. W trakcie czytania mam o to pewne pretensje do autorki. Czuje że jest mi odebrane to przepiękne i inspirujące doznanie utożsamiania się z główną bohaterką. Być może Gosia zmęczyłaby mnie sobą do tego stopnia, że odłożyłabym tę książkę na bok. No ale po pierwsze obiecałam a po drugie byłam w trakcie kilkunastogodzinnego lotu i nie miałam żadnej alternatywy... Na szczęście książka rozwinęła się w bardzo interesujący sposób. Było nawet kilka takich momentów, które mnie bardzo mocno wciągnęły. Mój stosunek do Gosi na przestrzeni kilkudziesięciu stron uległ znacznej przemianie, ale nie będę za dużo zdradzać, żeby pozostawić Wam przyjemność własnych spostrzeżeń i obserwacji.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span style="text-align: left;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span style="text-align: left;">Początkowo irytował mnie też język książki. Oczywiście żadna ze mnie specjalistka jeśli chodzi o language, jednak czuję że coś jest nie tak z tym angielskim. Jest inny od tego, który znam, wydaje się trochę sztuczny, jakby wygenerowany. Tłumaczę to początkowo faktem, iż nie jest to pierwszy język autorki. Zmieniłam perspektywę na język po przeczytaniu wywiadu z autorką. </span><b style="text-align: left;">"</b><i style="text-align: left;">Posługuję się tym językiem inaczej niż rodowici Brytyjczycy, ale właśnie dzięki kursowi przestałam myśleć o tym jako o słabości czy wadzie, a zaczęłam postrzegać to jako atut. Nigdy nie będę pisać tak jak rodowity Brytyjczyk, ale też żaden Brytyjczyk nie jest w stanie pisać tak jak ja</i><span style="text-align: left;">." (</span><a href="https://wyborcza.pl/7,75517,29143495,zaden-brytyjczyk-nie-jest-w-stanie-pisac-tak-jak-ja-polska.html" style="text-align: left;">"Odd Hours" Ani Bas podbija Wielką Brytanię. Polska debiutantka doceniona (wyborcza.pl)</a><span style="text-align: left;">) </span><span style="text-align: left;"> Ta argumentacja mnie przekonała i zaczęłam w jakimś sensie kontemplować ten język, analizować go i wnikać w jego struktury, co ostatecznie również dostarczyło mi sporej radości. </span></div><p></p><p style="text-align: justify;">Podsumowując, "Odd hours" to nie jest najlepsza książka, jaką czytałam. I nie jest to książka, która mnie jakoś szczególnie zachwyciła. Natomiast zainteresowała mnie, i sprawiła mi sporą intelektualną przyjemność. Powyżej przytoczyłam najważniejsze, z mojej perspektywy, argumenty dlaczego warto sięgnąć po tę książkę. Być może przekonają i Was. </p><p></p><div style="text-align: justify;">O ile mój powierzchowny research mnie nie myli, nie ma jeszcze polskiego tłumaczenia. Ciekawe.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Razem z Kasią miałyśmy bardzo interesującą dyskusję na temat książki na naszym posiedzeniu Book Lovers. Jestem bardzo ciekawa Waszej opinii! No i zapraszam w imieniu Kasi do klubu! Oczywiście w Milanówku :)</div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjH5TG6HYQULWlkECaHavLp7Q8C1eXA9mJYPpPTk6Z8PT_rafTcSl21s2NPSfxRLQGqR8lsgD-UEjKu55h_cPyHyzwzm9-4tYtZeBFitueh-X_S2UJ7u24hHjjojzkgf2V8ESnWHYmC0SzlFotShIrN1X8tN1CClfGPKrN1rZGAtVCsEr9Nc9EWsncNBpU/s640/odd%20hours%20z%20Kasi%C4%85.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="640" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjH5TG6HYQULWlkECaHavLp7Q8C1eXA9mJYPpPTk6Z8PT_rafTcSl21s2NPSfxRLQGqR8lsgD-UEjKu55h_cPyHyzwzm9-4tYtZeBFitueh-X_S2UJ7u24hHjjojzkgf2V8ESnWHYmC0SzlFotShIrN1X8tN1CClfGPKrN1rZGAtVCsEr9Nc9EWsncNBpU/w474-h400/odd%20hours%20z%20Kasi%C4%85.jpg" width="474" /></a></div><br /><p style="background-color: rgba(255, 255, 255, 0.7); color: #111111; font-family: -apple-system, Roboto, SegoeUI, "Segoe UI", "Helvetica Neue", Helvetica, "Microsoft YaHei", "Meiryo UI", Meiryo, "Arial Unicode MS", sans-serif; font-size: 16px; font-variation-settings: var(--cib-type-body2-font-variation-settings); line-height: var(--cib-type-body2-line-height); margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px !important; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify; user-select: text; word-break: break-word;"><br /></p>Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-81864197224814225202021-10-22T15:25:00.000-07:002021-10-22T15:25:15.173-07:00Come back lub jego zapowiedź<p><span style="text-align: justify;">Wracam po nieprzyzwoicie długiej przerwie. Tak długiej, że w zasadzie brak jest wiarygodnego wyjaśnienia dla mojego przedłużającego się milczenia. Z góry zastrzegam, że nie wiem, czy wracam na stałe, czy tylko daję znać, że żyję. Tak czy siak, wypada się chyba wytłumaczyć Wam z mojej długiej nieobecności, a zwłaszcza tym, którzy regularnie do mnie zaglądali w poszukiwaniu inspiracji czytelniczych. Otóż, NAPRAWDĘ nie miałam czasu. Wiem, każdy z nas żyje w chronicznym niedoczasie, taki mamy klimat. Jednocześnie, poprzednia edycja mojego bloga miała taki zakamuflowany przekaz, że ZAWSZE można znaleźć czas na czytanie - pisałam go jako pracująca matka dwójki dzieci, mająca wskutek swej doskonałej organizacji oprócz czytania czas na całą masę innych aktywności, w tym na zdjęcia z książką w tle. Sama dla siebie wydaję się teraz irytująca. W każdym razie, cóż, dopadło i mnie. Fakt, że przybyło mi jedno dziecko, nie pozostaje tutaj bez znaczenia.</span><span style="text-align: justify;"> </span><span style="text-align: justify;">Przestałam mieć czas na czytanie a tym bardziej na pisanie o czytaniu. Pomiędzy tymi dwoma czynnościami zaczęła zachodzić alternatywa rozłączna. Albo-albo. </span></p><p style="text-align: justify;">Przyznaję zupełnie szczerze, przez cały okres mojej abstynencji blogerskiej, z rzadka udawało mi się cokolwiek przeczytać, i jest to porażka mojej wcześniejszej idei, że zawsze. Otóż jednak nie zawsze. W całym tym okresie więcej za to słuchałam. Dlaczego? Zmieniłam pracę, porzucając jednocześnie formułę walk to work której byłam propagatorką jeszcze zanim stała się modna na anachroniczny commuting. Wystarczające, by zaburzyć życie lub przynajmniej wywrócić je do góry nogami. Z czytania, przerzucić się na słuchanie. Kilka sensownych rzeczy udało mi się przesłuchać, być może przy okazji uda mi się coś Wam zarekomendować (nie, na razie zmiany nazwy bloga na Julita czyta i słucha nie rozważam). W każdym razie, udało mi się przemycić kolejną wymówkę dla ciszy w eterze, zmiana pracy. </p><p>Przemknęła również przez moją głowę myśl dodania do mojego bloga podtytułu: Julita czyta w Milanówku. Niech Milanówek oprócz krówek, jedwabiu oraz truskawek zasłynie i z czytania! Oto bowiem nastąpiła u mnie kolejna epokowa zmiana, przeprowadziłam się z mojego ukochanego miasta Warszawy do nieco od niej oddalonego Milanówka. Mamy zatem kolejny powód niezręcznej ciszy po mojej stronie. Czy jestem zadowolona z przeprowadzki? Cóż, stosunki na linii ja - Milanówek na razie się ustalają. Najpierw się zakochałam, a potem rozczarowałam. Ale nie zamykam tematu, na pewno będę więcej pisać o naszych wzajemnych relacjach. </p><p style="text-align: justify;">W każdym razie, być może skoro już jako rodzina zamieniliśmy rozpędzoną Warszawę na uśpiony Milanówek i dokonaliśmy tego wielkiego kroku w kierunku slow life, nadchodzi nowe. W niewielkiej lokalnej księgarni udało mi się ostatnio zakupić kilka książek: "Zazdrość" Jo Nesbo, "Nieznaną terrorystkę" Richarda Flanagana, "Ślady" Jakuba Małeckiego, dla Lili książkę "Jadzia Pętelka idzie na spacer" Barbary Supeł, dla Poli "Pozytywkę Poli" Anieli Cholewińskiej-Szkoli, a dla Jeremiego "Mazurskich w podróży" Agnieszki Stelmaszyk. Equal distribution of goods, dla każdego coś miłego. Dla siebie książki autorów, których znam, co napawa mnie pewnym smutkiem gdyż oznacza, że zupełnie straciłam rozpoznanie na rynku nowości czytelniczych. W każdym razie, te książki będę czytać, i o nich pisać - z Milanówka. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p>Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-6150578257866956462019-05-28T09:44:00.000-07:002024-02-05T13:45:41.364-08:00Zapowiedź czegoś naprawdę niezwykłego<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Poczułam lekkie ukłucie w sercu, gdy mój znajomy Maciej Klimarczyk
powiedział mi, że napisał książkę. Kurczę, innym jakoś się udaje, pomyślałam z
odrobinką zazdrości. Chwilkę później zalała mnie fala entuzjazmu. Nie ma innego
wyjścia, książka Maćka musi być arcydziełem!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Pozwólcie, że napiszę Wam kilka słów o Maćku. Otóż Maciek to Leonardo
DaVinci, tyle że jest zabawny (with all due respect, Leonardo). Jest znakomitym
lekarzem psychiatrą (co na początku naszej znajomości napełniało mnie pewną
grozą), mówi biegle w kilku językach (w tym po włosku), śpiewa i gra na
fortepianie – nawet nagrał kilka płyt. Jednostka zdecydowanie wybitna, a przy
tym bardzo sympatyczna. Maciek, wybacz, jeżeli coś pominęłam, na naszym
następnym spotkaniu muszę przestać tak dużo mówić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Moje przeczucia nie zawiodły, książka okazała się rewelacyjna. Pierwsza
scena mnie zmroziła. Na moment zamarłam w niemym przerażeniu, po czym w
gorączkowym napięciu zaczęłam przewracać kartkę za kartką. Miałam w ręce
ołówek, miałam dać konstruktywne uwagi, taki był plan. Niestety, książka
okazała się na to zbyt dobra, a przede wszystkim zbyt wciągająca. Nie
przeczytałam jej, ja ją pochłonęłam!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Tytuł książki to <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Opinia</i>. Temat
autorowi bardzo dobrze znany w związku z wykonywaną działalnością zawodową
lekarza psychiatry. Tym razem opinia miała być niecodzienna, gdyż wydana w
sprawie podejrzanej o morderstwo śpiewaczki operowej Elizy Kanteckiej. Trup w
operze ścieli się gęsto, ale z drugiej strony czy eteryczna kobieta trudniącą
się tak wyrafinowaną profesją, uduchowiona artystka, mogłaby dokonać
makabrycznej zbrodni...? Wymyślić plan doskonały, a następnie metodycznie oraz z
zimną krwią go zrealizować? Na te pytania musi znaleźć odpowiedź policja oraz
prokuratura, przy udziale lekarzy psychiatrów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">W warstwie artystycznej książka jest prawdziwym majstersztykiem, począwszy
od konstrukcji nawiązującej do opery, a skończywszy na warstwie językowej –
jest napisana przepiękną polszczyzną – dokładnie taką, jaką autor znany mi
osobiście posługuje się na codzień. No, może ciut ładniejszą. A najpiękniej
Maciek pisze o Bydgoszczy, swoim ukochanym mieście. Na dodatek bardzo
sugestywnie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- podczas mojej niedawnej
pierwszej wizyty w tym mieście towarzyszyło mi uczucie permanentnego deja vu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Według magazynu <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Książk</i>i, w Polsce
w zeszłym roku na rynku pojawiło się 262 kryminałów. Nie sądzę, by którykolwiek z nich został napisany przez psychiatrę. A
jeżeli już, to na pewno nie przez tak dobrego. Tak jak Dostojewski, autor
zagląda w najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy, tyle że robi to od strony
fachowej. Czytając <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Opinię, </i>wejdziecie
do gabinetu psychiatry, staniecie za zasłoną, i wstrzymując oddech usłyszycie
rozmowę lekarza z pacjentem. Tylko bądźcie cicho, bo być może na kanapie siedzi
bohater jakiegoś kryminału. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Choć właściwie leciutko się waham klasyfikując książkę Maćka jako kryminał.
Przewija się przez nią kilka wątków, nieraz bardzo trudnych, niewygodnych i
bolesnych. Chyba bardziej pasuje określenie thriller psychologiczny, jeżeli
koniecznie potrzebujemy jakichś etykiet. <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Opinia</i>
wymyka się oczywistym kategoryzacjom, balansując z gracją na krawędzi gatunków,
z uwzględnieniem półki „literatura piękna”.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Nie wiem, czy po lekturze <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Opinii</i>
polubicie bardziej operę, lub psychiatrię. Z pewnością dowiecie się więcej i o
jednym,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>i o drugim. Tylko ostrzegam,
książki nie da się tak łatwo odłożyć, więc od razu zaplanujcie sobie jeden
wolny wieczór.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Książka jest aktualnie w procesie wydawniczym. Dam Wam znać, jak tylko
pojawi się w księgarniach, żebyście zdążyli ją nabyć zanim zostanie wyprzedany
cały nakład. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Opinia, </span></i><span lang="PL" style="mso-ansi-language: PL;">Maciej Klimarczyk. Brawo!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-39626923816471709302018-10-30T12:09:00.000-07:002018-10-30T12:09:48.514-07:00O efekcie motyla. Ann Patchett,”Dziedzictwo”<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a><span lang="EN-GB" style="margin: 0px;">Ann Patchett,”Dziedzictwo”</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="margin: 0px;">Już po kilku stronach “Dziedzictwa”
wiedziałam, że Ann Patchett dołączy do grona moich ulubionych pisarzy. Bardzo
mnie to ucieszyło, gdyż to szacowne grono zaczęło się już robić lekko skostniałe,
i coraz bardziej zarozumiałe.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="margin: 0px;">Chyba każdy czasem się
zastanawia, jaki wpływ na jego życie mają drobne, niepozorne wydarzenia. Historia
opowiedziana w „Dziedzictwie” jest świetną ilustracją dla takich rozważań. Jak
dużo stałoby się oraz nie stałoby się w życiu dziesięciu osób, dwóch rodzin, gdyby
Bert Cousins, policjant oraz sfrustrowany ojciec czworga dzieci, nie poszedł na
przyjęcie z okazji chrzcin córki swojego kolegi z pracy, Fixa…Ta jedna decyzja,
nie do końca świadoma, w zasadzie przypadkowa, okazała się dla rodzin Berta oraz
Fixa wybuchem supernowej. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="margin: 0px;">Przechodząc do konkretów
oraz w skrócie, „Dziedzictwo” jest historią amerykańskiej patchworkowej rodziny
rozgrywającą się na przestrzeni 50 lat, co z jednej strony brzmi interesująco,
ale tak naprawdę nie najlepiej i dość pospolicie. Ciekawiej – jest to opowieść
o skrywanych w szafie demonach, o strasznej tajemnicy i kłamstwie, o zdradzie i
porzuceniu, śmierci i cierpieniu. Historia niedopowiedzeń, ukrytych głęboko
żali i pretensji. Narracja jest wieloosobowa, ta sama historia jest opisywana
kilka razy (no worries, żadnej nudy, a jedynie możliwość spojrzenia na wydarzenia
z szerszej perspektywy). Z pozoru bardzo zwyczajna, książka zaskakuje w
szczególe, pomiędzy słowami ukryta jest jakaś magia, jakiś czar, nie pozwalający
odłożyć Wam tej książki aż do ostatniej strony.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="margin: 0px;">Och, jak ja lubię takie
książki – subtelne, a jednocześnie bardzo mocne. Słodko-gorzkie, z niebanalną
historią, ciekawymi bohaterami, pełne humoru. Gdybym miała do czegoś porównać „Dziedzictwo”,
to pewnie do pierwszych książek Johna Irvinga. Tym samym nie muszę już pisać,
jak bardzo mi się ta książka podobała. I nic mnie w niej nie drażniło, nic mi nie
przeszkadzało, co biorąc pod uwagę mój trudny charakter należy uznać za rzecz
absolutnie wyjątkową.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="margin: 0px;">To nie jest książka z
gatunku tych, o których się szybko zapomina. Przeczytałam ją wiosną, i ciągle
jestem pod jej dużym wrażeniem. Moja rekomendacja ma również akredytację – „Dziedzictwo”
znalazło się na szczycie bestsellerów "New York Timesa" i zostało
okrzyknięta książką roku 2016. Polecam na wszelkie okoliczności życiowe,
wszystkie pory roku oraz dowolne godziny w ciągu doby. </span></div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="margin: 0px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="margin: 0px;"> Ogólna ocena: 5/6</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b></b><i></i><u></u><sub></sub><sup></sup><strike></strike></div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-87002206087529050442017-11-22T03:10:00.002-08:002017-11-22T03:10:30.504-08:00Akcja książka na Mikołajki: "Czasami kłamię" Alice Feeney<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: 10pt; margin: 0px;">W drodze do pracy, mój wzrok przykuł
billboard z reklamą książki Alice Feeney „Czasami kłamię”. Przeczytałam i
zamarłam ze zgrozy. Oto co zobaczyłam o godzinie 9 rano na rogu ulic Twardej i
Emilii Plater.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: 10pt; margin: 0px;">„Nazywam się Amber Reynolds. Powinniście
wiedzieć o mnie trzy rzeczy:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: 10pt; margin: 0px;">1.<span style="margin: 0px;"> </span>Jestem
w śpiączce.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: 10pt; margin: 0px;">2.<span style="margin: 0px;"> </span>Mój
Mąż już mnie nie kocha.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: 10pt; margin: 0px;">3.<span style="margin: 0px;"> </span>Czasami
kłamię.”</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: 10pt; margin: 0px;">W głowie momentalnie pojawiło mi się
tysiąc pomysłów, o czym może być książka, jeden bardziej przerażający od
drugiego. W drodze powrotnej z pracy w pełnym ekscytacji drżeniu kupiłam
książkę w księgarni, i w domu czym prędzej zabrałam się do czytania, ignorując
większość obowiązków domowych oraz rodzicielskich. Byłam przekonana, że po
serii dość nieszczęśliwych wypadków czytelniczych będę mogła wreszcie z czystym
sumieniem polecić Wam coś porządnego do czytania. A wiadomo, że czasami nic nie
działa tak dobrze na znękaną psychikę jak dobry thriller. Trzymający w niepewności
od początku do końca, który czyta się w niemym przerażeniu, i po przeczytaniu
którego z trudem przychodzi zgaszenie światła w pokoju.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: 10pt; margin: 0px;">Cóż, nie zaczęło się od trzęsienia ziemi,
raczej od lekkiego napięcia. To lekkie napięcie trwało nieprzerwanie aż do
ostatniej strony, z niewielkimi odchyłami w jedną lub w drugą stronę. Fabuła
jest faktycznie dość intrygująca. Amber jest w śpiączce, w którą zapadła po
wypadku samochodowym. Już sama narracja prowadzona przez bohaterkę znajdującą
się w śpiączce budzi w czytelniku niepokój. Pomimo stanu śpiączki Amber
zachowuje bowiem pełną świadomość, przypomina sobie minione dni i tygodnie oraz
próbuje odtworzyć okoliczności wypadku. Zamiast jednak wyjaśniać się, obraz
wydarzeń staje się coraz mniej klarowny. Zwłaszcza że Amber CZASAMI KŁAMIE. Czy
Amber jest tylko niewinną ofiarą wypadku? Jak wygląda jej relacja z mężem? Jaką
rolę odgrywa w całej historii siostra Amber, Claire? Czy jej mąż i siostra mają
romans? Jak doszło do wypadku, w wyniku którego Amber znalazła się w śpiączce?
Historia Amber przedstawiona jest w trzech różnych okresach czasowych – w
teraźniejszości, gdy Amber znajduje się w śpiączce, w okresie bezpośrednio
przed wypadkiem oraz w okresie jej dzieciństwa. Wydarzenia rozgrywające się we
wszystkich tych okresach przeplatają się ze sobą i łączą w całość (ale niezbyt
spójną), pozwalając nam poznać i zrozumieć Amber, jej siostrę Clair, a także
męża Paula. A przynajmniej mieć na to nadzieję, gdyż czytanie „Czasami
kłamię”<span style="margin: 0px;"> </span>jest jak podróż przez gabinet
krzywych zwierciadeł – nic nie jest takie, jak się wydaje. Nie wiadomo, co jest
prawdą a co kłamstwem. Alice Feeney prowadzi z czytelnikiem grę, przełamuje
schematy i utarte wyobrażenia, każąc czytelnikowi odejść od stereotypowego
myślenia. Przekracza granice, prowokuje. To akurat bardzo mi się w tej książce
podobało. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: 10pt; margin: 0px;">Znacie mnie jednak na tyle dobrze by
wiedzieć, że nie popadam łatwo w bezkrytyczny zachwyt. W przypadku „Czasami
kłamię” byłam od tego daleka. W mojej ocenie książka jest stanowczo zbyt
przekombinowana. Aż roi się w niej od różnego rodzaju wątków, sekretów i
tajemnic sięgających daleko w przeszłość bohaterów. Wątki te są przedstawione
powierzchownie, i być może powodują pewien wzrost napięcia związany z
niepewnością co do faktycznego przebiegu wydarzeń tudzież motywacji głównych
bohaterów, ale jednocześnie powodują ogromny zamęt w książce. Zemsta,
przebaczenie, przyjaźń, toksyczne relacje, zazdrość, niepewność, zdrada,
nerwica natręctw, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, dzieci, brak dzieci,
nękanie, prześladowanie - jak wiele można zmieścić w jednej książce? Intryga
zasadnicza trochę się przez to rozmywa. Kreacje bohaterów są
w przewidywalny sposób niejednoznaczne (i, wyobraźcie sobie, w zasadzie żadnego
z nich nie da się lubić). Odnoszę wrażenie, że Alice Feeney chciała napisać coś więcej niż kryminał,
i nieco przedobrzyła. Czasami tak się dzieje, gdy chce się za bardzo. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: 10pt; margin: 0px;">Podsumowując, największe walory książki
to jej zwiastun, dość zaskakująca fabuła i trzymająca w pewnym napięciu akcja.
Warsztatowo książka jest dość mizerna. Książka ma doskonałą reklamę, z gatunku
tych, jakie miała „Dziewczyna z pociągu” (tyle że nie można jej jeszcze
wszędzie kupić). Być może jest lepsza niż „Dziewczyna…” – dla której jak
pamiętacie nie miałam litości (<a href="http://julitaczyta.blogspot.com/2016/06/czerwona-kartka-dla-dziewczyny-z.html">http://julitaczyta.blogspot.com/2016/06/czerwona-kartka-dla-dziewczyny-z.html</a>) – ale niewiele lepsza. Napisana pod scenariusz na
film, w średnim stylu, średnio przerażająca, średnio wciągająca. Nie pomogło jej nawet to, że kończyłam ją czytać w widocznych na zdjęciu pięknych okolicznościach przyrody, będąc w odwiedzinach u przyjaciół w Zawoi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: 10pt; margin: 0px;">Wraz z postem tym rozpoczynam akcję
„Książka na Mikołajki”, gdzie będę polecać Wam jaką książkę i komu kupić<span style="margin: 0px;"> </span>z tej okazji. A więc „Czasami kłamię” Alice
Feeney można kupić dojeżdżającym długo do szkoły/pracy, lub wyjeżdżającym do
Tajlandii. Na pewno zaś nie kupujcie jej byłym chłopakom lub leżącym w
szpitalu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: 10pt; margin: 0px;">Ogólna ocena: 3/6</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO8lbntzN1w7U-5_86vlvAlXOy9D_DvEBr7TGuB6yfqh5-kHDDiUqJKI93HKS9eGId27q1QwwullRF3IrRJioMAYLyzIsIPV15qwrTWLxhJnzCNnSQHpJH339zeVp_UfI10msy6rfwjls/s1600/zawoja.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO8lbntzN1w7U-5_86vlvAlXOy9D_DvEBr7TGuB6yfqh5-kHDDiUqJKI93HKS9eGId27q1QwwullRF3IrRJioMAYLyzIsIPV15qwrTWLxhJnzCNnSQHpJH339zeVp_UfI10msy6rfwjls/s640/zawoja.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana; font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b></b><i></i><u></u><sub></sub><sup></sup><strike></strike></div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-46740287993617940972017-11-15T03:10:00.002-08:002017-11-15T03:10:57.393-08:00Jakub Żulczyk, "Wzgórze psów"
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">Dziś kolejna odsłona
współczesnej polskiej prozy. Niedawno skończyłam czytać „Wzgórze psów” Jakuba Żulczyka, uznawanego za jedną z jaśniejszych
gwiazd na rodzimym firmanencie literackim. Mam bardzo mieszane uczucia po przeczytaniu tej
książki. W myślach krąży mi
natrętne pytanie, jak ma zachwycać, skoro nie zachwyca…? A przynajmniej nie
mnie. Nic, ale to
naprawdę nic mnie w tej
książce nie zachwyciło, za
to bardzo wiele mi się w niej nie podobało. Za osobisty sukces poczytuję sobie to, że nie
odłożyłam książki na bok, ale przeczytałam
ją do końca (co biorąc pod uwagę jej grubość – ponad
800 stron –</span><span style="color: black; font-family: inherit;"> jest nie lada wyczynem; fakt,
że „Wzgórze psów” było jedyną książką, jaką wzięłam ze sobą na wyjazd do Szkocji
– oprócz przewodników po Szkocji rzecz jasna – nic tu nie zmienia).</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="mso-bookmark: _MailOriginal;">Całość jest mocno depresyjna, a nastrój przygnębienia utrzymuje
się jeszcze długi czas po zakończeniu lektury. </span><span style="mso-bookmark: _MailOriginal;">To książka o polskiej beznadziei, o prowincjonalnej
Polsce B lub C, która rzadko występuję jako bohater czegokolwiek. Zapomniana,
zmarginalizowana, zdegenerowana. Spatologizowana, toksyczna, zła i brudna.
Sfrustrowana, szara i zmęczona. Uosabiana przez małe miasteczko Zybork oraz
jego mieszkańców. Żulczyk wie, o czym pisze. Nie owija w bawełnę, jego proza
jest mocna, brutalna,
dosadna. Jeżeli gdzieś
istnieje jakiś Zybork, to Jakub Żulczyk być może powieli los swojego książkowego alter ego Mikołaja, i zostanie wyklęty przez miejscową
społeczność. Sam o swojej
książce oraz reakcjach na nią pisze tak: "Pierwsi czytelnicy
"Wzgórza" są wyjątkowo obruszeni tym, że w powieści są wulgaryzmy,
bohaterowie są niemili i spożywają alkohol, a ze świata przedstawionego wieje
rzekomą patologią. No kochani. Czyje nazwisko jest na okładce, bo chyba nie
Elizy Orzeszkowej. Ostrzegam z sympatii, żeby nikt nie czuł się nacięty. Moje
książki może są i dobre, może są i złe, ja tam nie wiem, ale wiem jedno, nie są
to pozycje z wysyłkowego Klubu Myszki Miki. Jestem autorem który ma nieśmiałe
aspiracje zrobienia jakiegoś tam zdjęcia rzeczywistości, a rzeczywistość mam za
miejsce brutalne i przesiąknięte smrodkiem egzystencjalnego bezsensu.
"Ślepnąc od świateł" to nie była książka o romansie dwójki
arystokratów nad malowniczą rzeką Brwiną. Świat we "Wzgórzu psów" to
nie jest świat filmu "Planeta singli 3". (…)!". Dokładnie tak.</span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="mso-bookmark: _MailOriginal;">Dla mnie najmocniejszym elementem we „Wzgórzu
psów” jest ponury portret zdegenerowanej polskiej prowincji. </span><span style="mso-bookmark: _MailOriginal;">Hermetycznej,
klaustrofobicznej, zakłamanej i złej, przesiąkniętej korupcją, układami, zamieszkiwanej
przez nie rozumiejących nowych czasów zmęczonych i sfrustrowanych ludzi. </span><span style="mso-bookmark: _MailOriginal;">Na pewno najmocniejszym
elementem książki nie jest intryga kryminalna (dość banalna, niespójna,
nieciekawa), ani sylwetki głównych bohaterów (płaskie i bez wyrazu). Nie wiem,
skąd pomysł, by określić tę książkę mianem thrillera kryminalnego. Jeżeli „Wzgórze…”
miałoby być thrillerem kryminalnym, to takim bez napięcia. Jedynie początek książki
jest dość intrygujący, trochę w stylu Hitchcocka. Później akcja kompletnie się
rozpada.</span><span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"> </span><span style="mso-bookmark: _MailOriginal;">Książka przypomina mi
szkic, brudnopis. Ma wiele luk
logicznych, wymagałaby
skrócenia, i podkręcenia w pewnych (wielu) miejscach. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;"><span style="mso-bookmark: _MailOriginal;">Podsumowując, „Wzgórze psów” to książka dość słaba, niezbyt
interesująca, straszliwie długa, momentami ocierająca się wręcz o grafomanię. Jak
ostrzega sam autor, t</span><span style="mso-bookmark: _MailOriginal;">o nie jest literatura
ku pokrzepieniu serc (co oczywiście nie stanowi żadnego
zarzutu). Jeżeli zatem szukacie prozy lekkiej,
łatwej lub choćby przyjemnej,
nie sięgajcie po tę książkę.
</span>Szkoda, że to mój pierwszy kontakt z pisarzem,
podobno inne jego książki są znacznie lepsze. O czym z pewnością będę się
chciała sama przekonać. </span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
Ogólna ocena: 2,5/6</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="color: black; font-family: inherit;"><span style="color: #44546a; font-family: "Verdana",sans-serif; mso-themecolor: dark2;"><br /></span></span></span></span></div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-86628373820207559732017-08-25T09:30:00.000-07:002017-08-25T09:30:23.047-07:00"Listy do pałacu" Jorge Díaz
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 8pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">"Listy do pałacu" to
„Hiszpański Remarque”, „Nowość" oraz „Nr 1 na listach bestsellerów w
Hiszpanii” – dlatego wypożyczam książkę z biblioteki. Książka nie byłaby moim
pierwszym wyborem, ale naprawdę się spieszyłam, i nie mogłam w bibliotece wyjść
poza strefę półki z nowościami. Choć interesuję się historią, niespecjalnie
lubię powieści historyczne, dlatego mam dużą rezerwę względem czekającej mnie
lektury. Na szczęście czeka mnie przyjemne rozczarowanie.<br /><br /></span><span style="font-family: inherit;">Historia zaczyna się w Hiszpanii,
w przededniu wybuchu I wojny światowej. Blanca Alcarez jest w trakcie ostatnich
przygotowań do swojego zaaranżowanego małżeństwa z Carlosem de la Era (melodyjne
imiona i nazwiska głównych bohaterów od razu wprowadzają mnie w przyjemnie
relaksacyjny nastrój). W zasadzie wszystko jest już gotowe. Ślub Blanki ma być
jednym z głównych wydarzeń sezonu. Staje się jednak nawet czymś więcej, gdyż
Blanka przed ołtarzem mówi swojemu narzeczonemu "nie" - z powodów,
które następnie szczegółowo wyjaśnia wszystkim zgromadzonym. Muzyka milknie, goście
się rozchodzą, prezenty zostają odesłane. Pozostaje atmosfera wielkiego
skandalu. Następnego dnia w Sarajewie Gawriło Princip dokonuje zamachu na
arcyksięcia Ferdynanda. Wybucha I wojna światowa. Hiszpania roztropnie
zachowuje neutralność. W pewnym momencie do Pałacu Królewskiego w Madrycie
dociera list napisany przez francuską dziewczynkę Sylvie, poszukującej swojego
zaginionego brata. Ten list staje się impulsem do powołania Urzędu ds. Ochrony
Jeńców, w którego prace osobiście bardzo mocno angażuje się hiszpański król
Alfons XIII.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Szacuje się, że w czasie
swojego działania Urząd pomógł około 200 tysiącom jeńców wojennych. Jedną z
głównych osób zaangażowanych w prace komitetu jest Blanca Alcarez.<br /></span><span style="font-family: inherit;"><br />Zacznę od dobrych rzeczy. W
książce występują wszystkie składniki dobrej powieści. Wielka historia, wielka polityka,
romans, wartka akcja i wyraziści bohaterowie, i to wszystko w miarę dobrze
dobranych proporcjach. Powieść wciąga, momentami nie można jej odłożyć na bok. <br /><br /></span><span style="font-family: inherit;">Niestety, mogłabym również napisać
o tej książce sporo złego: <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>że relacja z
działań wojennych jest powierzchowna, bohaterowie są czarno-biali i nieco
infantylni, a wątki raczej przewidywalne i schematyczne. Mogłabym, ale nie
chcę, bo lektura tej książki w dość niespodziewany sposób przyniosła mi sporo
relaksu i przyjemności. Moja taryfa ulgowa dla książki wynika być może z faktu,
że przez cały czas trwania lektury miałam nieodparte wrażenie, że czytam bajkę.
Bajkę dla dorosłych, ale wciąż bajkę. <br /><br /></span><span style="font-family: inherit;">Jeszcze jedna dłuższa dygresja. Nie
wiem, czy na maturze nadal pisze się prace na określony temat. Gdyby tak było,
i gdyby pojawiło się hasło „wybory życiowe”, „Listy do pałacu” <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Jorge Díaza mogłyby stanowić doskonałą ilustrację
dla tego tematu. Począwszy od Blanki, niemal każdy z bohaterów powieści staje
przed koniecznością podjęcia trudnej decyzji - dotyczącej najprzeróżniejszych
sfer życia. Czasem, by przetrwać. Czasem, by żyć zgodnością. Czasem, by prostu
dalej żyć normalnie. Wszyscy bohaterowie są w jakimś sensie zaangażowani w
toczący się konflikt zbrojny. Wielu decyduje pomiędzy bielą a czernią. Wielu
jednak decyduje pomiędzy różnymi odcieniami szarości. Dla mnie „Listy do
Pałacu” to przede wszystkim książka o wyborach życiowych - nie dobrych lub złych, tyko naszych lub cudzych. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
<span style="line-height: 107%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Być może troszkę się zagalopowałam, to przez te gorące
sierpniowe noce. Dla uniknięcia wątpliwości. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>„Listy do Pałacu” to nie jest w żadnym razie traktat
filozoficzny ani powieść egzystencjalna. Dopisek na okładce „Hiszpański
Remarque” też jest mocno przesadzony – Jorge Diaz jest o kilka półek
literackich niżej niż Erich Remarque, a fakt, że Diaz też pisze o I
wojnie światowej, nic tu nie zmienia ani nie pomaga. Chyba każdy może znaleźć w
„Listach do Pałacu” <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>coś dla siebie.
Niektórzy trochę historii, niektórzy trochę romansu, inni troszkę powieści
przygodowej, jeszcze inni powieści obyczajowej. A wynieść każdy dla siebie może
to, co chce. Na pewno trochę przyjemności.</span></span></div>
<span style="line-height: 107%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span><br />
<span style="font-family: "Calibri",sans-serif; line-height: 107%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;"><span style="font-family: inherit;">Ogólna Ocena: 3,9/6</span></span>Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-14919350318452927202017-08-04T11:44:00.000-07:002017-08-04T11:48:56.253-07:00Mazurskie marzenie<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 8pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri";">Snuję opowieści o tym, co nie
było a być mogło. O tym, co się prawie zdarzyło, lub zdarzyłoby się, gdyby. O
tym, co być może. Układam równoległe scenariusze dla mojego życia pod warunkiem
spełnienia lub niespełnienia się pewnych warunków. Obserwuję tę inną siebie
żyjącą wymyślonym życiem i zastanawiam się, na ile to jestem prawdziwa ja. A
jeżeli całkiem prawdziwa, na ile prawdziwa jestem ja tu i teraz, jako zespół
składników materialnych i niematerialnych, suma wszystkich moich<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wyborów, pochodna przypadków. <br /></span><span style="font-family: "calibri";">Okoliczności przyrody sprzyjają
snuciu opowieści. Na początku sierpnia wreszcie nastało lato. Mazury. Spokój i
cisza. Zapach lasu. Połyskująca w słońcu tafla jeziora. Wczoraj przypłynął
jeden łabędź. Wszędzie piasek. Obok mnie książka, ”Kobieta na schodach"
Bernharda Schlinka.<br /></span><span style="font-family: "calibri";">Kartki w książce są lekko
zawilgocone, pomiędzy nimi chrzęści piasek. Na okładce jest obraz schodzącej po
schodach kobiety, przypominający nieco obraz Gerharda Richtera „Ema. Akt na
schodach”, lub „Akt schodzący po schodach” Marcela Duchampa. Lubię malarstwo i
piękne obrazy, poza tym uwodzi mnie napis na okładce: "Znakomita powieść
autora bestsellerowego <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Lektora</i>",
dlatego wypożyczyłam z biblioteki książkę.<br /></span><span style="font-family: "calibri";">Cóż, po zakończeniu lektury muszę
stwierdzić, że „Kobieta na schodach” to być może faktycznie jest powieść autora
bestsellerowego „Lektora”. Ale na pewno nie powieść znakomita, a raczej mocno
przeciętna. Jedynym, co uratowało tę książkę w moich oczach, była pewna poetyka
prozy Schlinka, w niezwykle sugestywny sposób zamieniająca słowo w obraz, która
wprowadziła mnie w przyjemny stan nostalgii i rozmarzenia, opisany przeze mnie
w pierwszym akapicie.<br /></span><span style="font-family: "calibri";">Moja całościowa ocena tej książki
jest niestety dość jednoznacznie negatywna. Historia, którą opowiada książka, jest
bardziej wydumana niż niebanalna. Lepiej się zapowiada, niż faktycznie rozwija.
Otóż „uporządkowane życie niemieckiego prawnika odmienia się w mgnieniu oka,
gdy w Muzeum w Sydney natyka się on na obraz od lat uznawany za zaginiony.” Brzmi
dość intrygująco, prawda? W zasadzie można pokusić się o podsumowanie, że
książka opowiada o dziwnych losach fikcyjnego obrazu "Kobieta na schodach",
autorstwa Karla Schwinda. Obraz przedstawia Irenę, żonę Petera Gundlacha, która
opuściła męża dla tegoż malarza. W tle przewija się nasz narrator, wiodący
uporządkowane życie prawnik. No ale przecież nie będę Wam pisała, o czym jest
książka. Gdybym chciała ładnie napisać o książce, napisałabym, że to książka o
wyborach życiowych i życiu, którego nigdy nie było, a które odrodziło się w
opowieści. Niestety, nie byłabym wtedy krytyczną oraz bezwzględną sobą. A zatem
do rzeczy.<br /></span><span style="font-family: "calibri";">Wiem, czym miała być
"Kobieta na schodach". Miała być traktatem filozoficznym na temat
sensu życia i wyborów życiowych. Dość ambitne zadanie jak na książeczkę o
rozmiarach 260-ciu stron, chyba zbyt ambitne.<br /></span><span style="font-family: "calibri";">A przecież książka spokojnie mogła
pozostać romansem. Przyznam, że potencjalny miłosny czworokąt w konfiguracji piękna
młoda żona-bogaty mąż-biedny malarz-wybitny prawnik rysował się dość
intersująco (pomimo pewnej sztampowości w doborze postaci). Niestety historia
miłosna rozgrywała się jedynie w tle, żadnych wybuchów namiętności, żadnych
fajerwerków. Mogła też pozostać powieścią sensacyjną o losach zaginionego
obrazu, też byłoby bardzo dobrze. I tu was rozczaruję, na kartach książki nie
odnalazł się żaden "Portret młodzieńca". Żaden obraz też prawdziwie nie
zaginął. Mogła też zostać kombinacją dwóch poprzednich wersji, byłoby jeszcze
lepiej. <br /></span><span style="font-family: "calibri";">Zamiast tego pisarz zdecydował
się za to na banalne moralizatorstwo w stylu Paolo Coelho (z którym oczywiście
nie może się równać; lektura powieści "Weronika postanawia umrzeć"
wywarła na mnie tak piorunujące wrażenie że musiałam przestać ją czytać po
kilkunastu stronach, by na nowo przedefiniować sens swojej egzystencji). Nie
wnikając w dalsze szczegóły, to filozofowanie nie wyszło Schlinkowi najlepiej.
Nie chodzi o to, że bagatelizuję wartość pytań o to, czym jest miłość, jakimi
wartościami kierować się w życiu, czy w jaki sposób żyć. Wręcz przeciwnie,
uważam, że powinniśmy je sobie zadawać jak najczęściej (ok, wystarczy często).
Uważam po prostu, że na te pytania nie ma prostych odpowiedzi, a to zdaje się sugerować
Bernhard Schlink w "Kobiecie na schodach". Na pewno książka ze
względu na swoją poetykę oraz obrazowość ma duży potencjał filmowy, być może
film nakręcony na jej podstawie będzie bardzo interesujący. Także poczekajcie
może na ten film, a jeżeli chcecie się wprawić w refleksyjny nastrój,
wybierzcie się raczej na Mazury, lub gdziekolwiek.</span></div>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 8pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri";">Te post dedykuję wszystkim
uczestnikom obozu tenisowego klubu Varsovia, którzy pytali mnie, dlaczego nie
piszę od marca, i czy w związku z tym w ogóle istnieję.</span></div>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 8pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri";">Bernhard Schlink, „Kobieta na
schodach”, ogólna ocena: 2/6</span></div>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 8pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri";"> </span></div>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 8pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri";"> </span></div>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 8pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri";"> </span></div>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 8pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri";"> </span></div>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 8pt; text-align: justify;">
<span style="mso-spacerun: yes;"><span style="font-family: "calibri";"> </span></span></div>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 8pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: "calibri";"> </span></div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-6543022580823889262017-03-31T15:31:00.000-07:002017-03-31T15:32:26.433-07:00Idealna lektura na weekend, "Dzielnica występku" Mario Vargas Llosy<div style="text-align: justify;">
Zawsze mam lekkie wyrzuty sumienia, kiedy zamiast recenzji rekomendującej książkę, zniechęcam do przeczytania czegoś. Tylu ludzi mówi mi, że używa mojego bloga jako przewodnika po księgarni, że w związku z tysiącem pozycji dostępnych na rynku czytelniczym odczuwa wielką dezorientację i kieruje się moimi rekomendacjami przy zakupie książek, że czuję się w obowiązku polecać książki! Dlatego po (fakt, nie bardzo miażdżącej, ale jednak) recenzji "Słowika" Kristin Hannah, z wielka przyjemnością chciałabym bardzo polecić Wam najnowszą książkę Mario Vargas Llosy - "Dzielnicę występku". Zacznę z wysokiego C, uważam, że książka jest małym arcydziełem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczyna się bardzo interesująco, od opisu nagłego wybuchu namiętności pomiędzy dwiema przyjaciółkami. Wszystko jest opisane bardzo pięknie i bardzo subtelnie, a jednocześnie bardzo bezpretensjonalnie i naturalnie. Nagły wybuch namiętności nie jest jednorazowym wybrykiem, a raczej preludium, gdyż cała książka jest przesycona erotyzmem i zmysłowością. Obok wątków obyczajowych, w powieści bardzo szybko zaczynają się pojawiać wątki społeczne oraz polityczne. Pojawia się wielki skandal, w którym główną rolę odgrywają media, seks, oraz polityka. Cała intryga powieści jest bardzo misterna i bardzo wciągająca, ale pozostawiam Wam jej samodzielne odkrycie i śledzenie. Obawiam się, że nawet mała zajawka mogłaby Wam zdradzić ciut zbyt dużo. Skupię się zatem na dalszych zachwytach nad książką. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bardzo rzadko zdarza mi się zgadzać z opisem z tyłu okładki, ale tym razem po prostu nie mam innego wyjścia. Faktycznie jest tak, jak obiecują w opisie - "Mistrz literackiej prowokacji uwodzi czytelnika od pierwszej strony". Nie zgłaszam żadnych reklamacji w zakresie zgodności opisu z tyłu okładki z faktyczną treścią książki. Ci, którym podobała się "Pochwała macochy", "Zapiski don Rigoberta", czy "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki", będą zachwyceni, ale i Ci, dla których Mario Vargas Llosa to przede wszystkim "Rozmowa w Katedrze", "Święto kozła" czy "Marzenie Celta", nie będą zawiedzeni. W "Dzielnicy występku" występują cudowne postaci, które noszą piękne imiona oraz przydomki, oraz mają zupełnie wyjątkowe a jednak wciąż wiarygodne historie życiowe (szczególnie na tym tle wyróżnia się postać o przydomku "Kurdupelka"). Wszystkie wątki zgrabnie się łączą; w książce nie ma nic zbędnego, nic niepotrzebnego, nic przesadzonego. Są tematy rozrywkowe, które stopniowo zaczynają się koncentrować wokół tematów ważnych, i istotnych. Jestem wojowniczką o wolność i demokrację, dlatego szczególnie poruszył mnie pojawiający się w powieści wątek wolności prasy. Wiele czytam na ten temat, ale chyba nikt nie napisał lepszego manifestu dotyczącego wolności prasy niż Mario Vargas Llosa w "Dzielnicy występku".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mario Vargas Llosa ma dla mnie swoje lepsze i gorsze momenty. W "Dzielnicy występku" prezentuje swoją najwyższą formę, a zatem biegnijcie do księgarni! Książka jest idealna na weekend, niedługa, totalnie wciągająca, odrobinę przewrotna, oraz, ze względu na poruszane wątki, bardzo na czasie. Fantastyczna książka!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ogólna ocena: 6/6</div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-85000084491502129742017-03-28T14:31:00.000-07:002017-03-28T14:31:56.049-07:00"Słowik" jako odradzana lektura na wiosnę<div style="text-align: justify;">
Co definiuje dobrego pisarza? Co sprawia, że od jednych książek nie możemy się oderwać, przewracając kolejne strony w napięciu, powodowani sprzecznym pragnieniem, by dowiedzieć się, jak zakończy się historia, i jednocześnie nie chcąc, by kończyła się kiedykolwiek? Dlaczego niektórych bohaterów zapamiętujemy na całe życie, przejmujemy się ich losem, podczas gdy los innych jest nam całkowicie obojętny? Jak ważna jest historia, którą opowiada książka? Jak ważne jest tło historyczne? Czy są tematy ważne i ważniejsze? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Te i inne rozterki towarzyszyły mi podczas lektury powieści "Słowik" autorstwa Kirstin Hannah. Czytając tę książkę, nie mogłam się pozbyć natrętnego uczucia, że ktoś mnie z czegoś okrada. Z czego? Z możliwości przeżywania i wzruszania się. Miałam też niestety dotkliwe poczucie utraty czasu. W miarę rozwoju akcji nabierałam coraz większego przekonania, że ta książka nie wniesie kompletnie nic do mojego życia, ze jej lektura jest jedynie formą spędzania czasu i dostarczeniem sobie rozrywki intelektualnej na bardzo średnim poziomie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Akcja książki rozgrywa się w czasach drugiej wojny światowej, we Francji. Kontekst historyczny nadaje powieści dynamiki i decyduje o losach głównych bohaterów, którzy zostają wciągnięci w wir dramatycznych wydarzeń. Powieść koncentruje się na losach dwóch sióstr, które w czasie wojny przybierają dwie kompletnie odmienne postawy. Jedna chce po prostu (i aż, biorąc pod uwagę wyzwania i dylematy czasów wojny) przetrwać, a druga podejmuje czynną walkę z okupantem. Wydawać by się mogło, że mamy do czynienia ze znakomitym materiałem wyjściowym na świetną powieść. Jak się jednak okazuje, wszystko można zepsuć, przy wielkiej chęci napisania powieści oraz małym warsztacie pisarskim. Rys psychologiczny postaci jest w książce zerowy, jak gdyby pisarka pozostawiła czytelnikowi zbudowanie obrazu sióstr na podstawie ich czynów i zachowań. Rozumiem, że czyny znaczą więcej niż słowa, ale być może ta uniwersalna prawda nie sprawdza się tak doskonale w przypadku utworu literackiego zbudowanego z konstrukcji słownych jakim jest powieść. Nie oczekuję od każdego pisarza, żeby był Dostojewskim, ale jakieś elementarne zasady przyzwoitości lub warsztatu przy kreacji sylwetek bohaterów powinny jednak obowiązywać. Czytając "Słowika", miałam wrażenie, że czytam komiks. Komiks. Do tego stopnia uboga była forma narracyjna. Drugim skojarzeniem było czytanie rozbudowanego scenariusza do filmu. Podejrzewam, że jeżeli na podstawie "Słowika" powstanie film, będzie sto razy lepszy niż książka.<br />
<br />
Książka podobno wygrała jakiś konkurs na powieść historyczna. Uważam, że nazywanie "Słowika" powieścią historyczną jest mocnym nadużyciem. Akcja owszem jest osadzona w realiach II WŚ, ale postawy bohaterów, ich język oraz perspektywa są już całkowicie współczesne. Tak, jakby wrzucić mieszkańców Manhattanu do okupowanego Paryża. Jeżeli chodzi o warstwę merytoryczną i opis wydarzeń historycznych, są one niestety <i>non existens</i>. Przekaz historyczny koncentruje się głównie na brakach w zakresie dostaw żywności, co biorąc pod uwagę zaopatrzenie supermarketów dziś faktycznie może wydawać się dramatyczne. Oprócz braków w żywności, pisarka koncentruje się również na działaniu francuskiego oporu. To być może niezamierzenie komiczny element tej książki - członkowie tego ruchu posługują się dialogami żywcem wyjętymi z "Allo, allo". Być może ten serial był dla Kristin Hannah inspiracją przy pisaniu powieści. Ech, jednak pisanie negatywnych recenzji książek których akcja toczy się w czasach II WŚ sprawia, że czuje się jak człowiek bez serca... Tyle dramatycznych wydarzeń opisanych w książce, a ja pozostaję nie tylko obojętna, ale gorzej, krytyczna i złośliwa.<br />
<br />
Cóż, myślę że powodem mojej rezerwy wobec książki jest właśnie wspomniana maksymalnie infantylna i powierzchowna narracja. Z żadnym z bohaterów nie można się utożsamić (co dla mnie osobiście jest zawsze pewną, choć nie nieprzekraczalną barierą w odbiorze książki). Wielkie dramaty i tragedie są spłycane i trywializowane. Ludzie umierają, giną na polu walki, w obozach koncentracyjnych, i to wszystko dzieje się nagle, ni stąd, ni zowąd, bez wstępu i bez zakończenia, jest jedynie kwitowane kilkoma patetycznymi zdaniami, i życie a w tym przypadku akcja powieści toczy się dalej.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z powodów opisanych powyżej zmuszona jestem znów pozostawać z moją opinią w kontrze do mainstreamu. Książka zdobyła bardzo dużo nagród oraz znajdowała się tygodniami na liście bestsellerów. Znów również przepełnia mnie zazdrość, gdyż Kristin Hannah kiedyś była prawniczką, a teraz została pisarką, i mieszka z mężem i synem na Hawajach. Pisze co prawda złe książki, ale na zdjęciu wygląda na szczęśliwą i zrelaksowaną. A tymczasem ja jutro znów muszę iść rano do pracy, gdzie na pewno nie będę pisała powieści, i cieszyć się, gdy mi się uda przeczytać cokolwiek, choćby złą powieść. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ogólna ocena: 3/6<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmdb0GJCjv86jvUiLqGoMaThncYD4qnX9LLIWnq4idEXPILNZHRdnim6j-FTonjt1Eoj5ZsfEbpDZNzV7ogYQpIe2kAHfpfVoYDWBtMZdbJE1pf9RJ_V09ud3J73_GePqhnXm3TIRjBnQ/s1600/P3272356.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmdb0GJCjv86jvUiLqGoMaThncYD4qnX9LLIWnq4idEXPILNZHRdnim6j-FTonjt1Eoj5ZsfEbpDZNzV7ogYQpIe2kAHfpfVoYDWBtMZdbJE1pf9RJ_V09ud3J73_GePqhnXm3TIRjBnQ/s640/P3272356.JPG" width="480" /></a></div>
</div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-9126107290761658812016-12-29T06:39:00.000-08:002016-12-29T06:39:01.771-08:00Podsumowanie 2016 roku<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Rok 2016 dobiega końca, nadchodzi czas wszelkich podsumowań.
Spróbujmy zatem podsumować mój czytelniczy rok 2016. Przeczytałam łącznie 31 książek.
Nie zbliżyłam się nawet do rekordowych 52 z roku 2015 roku, ale też nie ustanawiałam
sobie żadnych targetów czytelniczych. W każdym razie, wzniosłam się ponad
średnią krajową. Poza tym, biorąc pod uwagę skalę moich innych aktywności
życiowych, 31 książek to i tak niezły wynik.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana;"><br /></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
Największe wrażenie
z przeczytanych książek zrobiło na mnie „Małe życie” Hanyi Yanagihary. To
niesamowita, bardzo wzruszająca powieść o granicach człowieczeństwa. Bardzo
mocna rzecz, trudno się otrząsnąć po jej przeczytaniu. Książka trudna do
zdefiniowania, wymyka się wszelkim kategoryzacjom. Troszkę pisałam o niej tu: </div>
</span><div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<a href="http://julitaczyta.blogspot.com/2016/08/szesc-w-jednym-czyli-o-tym-co-czytaam.html)"><span style="font-family: inherit;">(</span></a><span style="font-family: inherit;"><a href="http://julitaczyta.blogspot.com/2016/08/szesc-w-jednym-czyli-o-tym-co-czytaam.html)">http://julitaczyta.blogspot.com/2016/08/szesc-w-jednym-czyli-o-tym-co-czytaam.html)</a></span><a href="http://julitaczyta.blogspot.com/2016/08/szesc-w-jednym-czyli-o-tym-co-czytaam.html).Równie"><a href="https://www.blogger.com/null"></a><a href="https://www.blogger.com/null"></a><span style="font-family: inherit;"><a href="https://www.blogger.com/null">. </a></span></a></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Równie mocno przeżywałam „Klaśnięcie jednej dłoni” Richarda Flanagana </span></div>
</span><div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">oraz „Historię zaginionej dziewczynki” Eleny Ferrante. Z zapartym tchem
czytałam „Historię pszczół” Mai Lunde:</span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"> <a href="https://www.blogger.com/(http://julitaczyta.blogspot.com/2016/12/ksiazka-na-zimowe-wieczory-historia.html)."><span style="font-family: inherit;">(http://julitaczyta.blogspot.com/2016/12/ksiazka-na-zimowe-wieczory-historia.html).</span></a></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">Lektura tetralogii
Eleny Ferrante, w skłąd której wchodzą „Genialna przyjaciółka”, „Historia
ucieczki”, „Historia nowego nazwiska” i „Historia zaginionej dziewczynki” była
chyba najprzyjemniejszym osobistym wydarzeniem czytelniczym. Urzekła mnie nostalgiczna
narracja i przenikliwe obserwacje psychologiczne Eleny Ferrante. Do tego
stopnia zżyłam się z bohaterkami wykreowanymi przez Elenę Ferrante, że zupełnie
nie mogłam przeżyć katastrofy z „Historia zaginionej dziewczynki”. Prawie
popsuło mi to wakacje na Sardynii (prawie, bo to jednak bardzo piękna wyspa…). </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">Najgorszą
przeczytana książką ogłaszam „Dziewczynę z pociągu” Pauli Hawkins </span><a href="https://www.blogger.com/(http://julitaczyta.blogspot.com/2016/06/czerwona-kartka-dla-dziewczyny-z.html)"><span style="font-family: inherit;">(http://julitaczyta.blogspot.com/2016/06/czerwona-kartka-dla-dziewczyny-z.html)</span></a><span style="font-family: inherit;">.
Nie dajcie sobie wmówić, że to jest dobra powieść. Już lepiej idźcie do kina. W
kategorii „Najgorsza książka 2016” wyprzedza ją na gruncie polskim Marta Masada
i jej groteskowe „Święto trąbek” </span><a href="https://www.blogger.com/(http://julitaczyta.blogspot.com/2016/06/swieto-trabek-marty-masady-niestety-bez.html)."><span style="font-family: inherit;">(http://julitaczyta.blogspot.com/2016/06/swieto-trabek-marty-masady-niestety-bez.html).</span></a><span style="font-family: inherit;">
</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: #1f497d; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast; mso-themecolor: dark2;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">O kilku przeczytanych
książkach z różnych powodów nie napisałam dotychczas nic:</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">Toni Morrison,
„Skóra” - minimum treści, maksimum dramaturgii. Książeczka potwierdzająca tezę,
że jednak warto czytać noblistów (Toni Morrison dostała Nagrodę Nobla w roku
1993). To książka o traumach z przeszłości, rasizmie, rozpaczliwym pragnieniu
miłości i poszukiwaniu szczęścia. Bardzo ciekawe spojrzenie na problem głębokich
ran z dzieciństwa i wpływu relacji rodzinnych na człowieka.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">Elena Ferrante:
„Historia ucieczki”, „Historia nowego nazwiska”, „Historia zaginionej
dziewczynki”. Nie pisałam o tych książkach, gdyż jak dobrze wiecie w swoich
recenzjach nie spojluje. Bardziej niż przedstawiać streszczenie fabuły, skupiam
się na oddaniu klimatu książki i moich ogólnych wrażeniach po lekturze. Myślę,
że moja recenzja „Genialnej przyjaciółki” </span><a href="https://www.blogger.com/(http://julitaczyta.blogspot.com/2016/06/genialna-genialna-przyjacioka.html)"><span style="font-family: inherit;">(http://julitaczyta.blogspot.com/2016/06/genialna-genialna-przyjacioka.html)</span></a><span style="font-family: inherit;">
doskonale tłumaczy, dlaczego podobają mi się książki Eleny Ferrante. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">Allan Carr, „Jak
skutecznie rzucić palenie” - well….mnie i mojemu Mężowi się udało. Zdradzę Wam
metodę Allana Carra: z nie palącego palacza musicie się przeistoczyć w
niepalacza. Zamiast się wiecznie powstrzymywać, musicie przestać chcieć. Nic
prostszego w sumie. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">Mario Vargas Llosa,
„Raj tuż za rogiem” – pisarz opisuje losy Paula Gaugaina oraz jego babki, Flory
Tristan, anarchistki oraz rewolucjonistki. Być może jednak nie jest to
najlepsza książka Mario Vargas Llosy, ale na pewno bardzo ciekawa.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">Jojo Moyes „Zanim
się pojawiłeś” – najpierw obejrzałam film, potem przeczytałam książkę, być może
dlatego czytając książkę miałam wrażenie, że oglądam film po raz drugi. Ale to
nic nie szkodzi, i tak mi się podobało. Czytałam na wakacjach. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">Tove Alsterdal,
„Kobiety na plaży” – doskonały, trzymający w napięciu kryminał, dodatkowo
dotykający trudnych tematów współczesnego świata: imigracji i handlu ludźmi. Ze
względu na tą tematykę, to nie jest łatwa lektura – choć czyta się bardzo
szybko. Polecam. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">Ferdynand Antoni Ossendowski
„Przez kraj zwierząt, ludzi i bogów” – piękny prezent dla mnie i mojego Męża od
naszych niezwykle miłych Gości. Książka należy do gatunku przygodowo –
awanturniczych, traktuje o niesamowitych przygodach autora - podróżnika, szpiega,
awanturnika, wojownika, uczonego, dyplomaty, poligloty, dziennikarza i wielkiego
erudyty, drugiego po Henryku Sienkiewiczu najbardziej znanego polskiego pisarza
na świecie (142 przekładów jego książek na języki obce…) „Przez kraj ludzi,
zwierząt i bogów” to zapis przeżyć, jakie były jego udziałem, gdy w czasie
wojny domowej uciekał przed bolszewikami przez Syberię, Mongolię i Chiny. Warto
przeczytać. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">Rok 2016 nie był
rokiem mojej wzmożonej aktywności blogerskiej, obiecuję poprawę w tym zakresie.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">Cieszy mnie
natomiast to, że „Julita czyta” pozostaje jednym z nielicznych kompletnie niezależnych
blogów o książkach. Nie dostaję książek w prezencie od wydawnictw - <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>sama je sobie kupuję, pożyczam lub wypożyczam.
Dzięki temu 1) nie muszę umieszczać w moich postach żenujących fragmentów w
rodzaju: „za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu ABC”, oraz 2) pozostaję wolna
w swoich wyborach oraz w swoich sądach i opiniach literackich. Taki stan rzeczy
bardzo mi odpowiada. Współpracowałam jakiś czas temu z wydawnictwem książek dla
dzieci – dostałam od nich kilka książek do zrecenzowania. Zakończyło ze mną
współpracę po tym, jak opublikowałam recenzję odnośnie wydanej przez nie
książki (przy czym uważam tę reakcję za zdecydowanie nadmierną, moja recenzja
nie była krytyczna, po prostu nie była bardzo pochlebna….) W każdym razie,
jeżeli nawet wydawnictwo książek dla dzieci nie chce ze mną współpracować,
jestem chyba skazana na niezależność!</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">Mój blog spotyka
się z bardzo pozytywnymi reakcjami. Wielu ludzi mówi mi, że zagląda tu by się
zainspirować, co przeczytać, wielu rezygnuje z czytania po moim ostrzeżeniu.
Taki właśnie cel mi przyświecał. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;">Z najlepszymi noworocznymi
życzeniami realizacji wszystkich postanowień<span style="color: #1f497d; mso-themecolor: dark2;">,</span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: Verdana; font-size: x-small;"><span style="font-family: inherit; font-size: small;">Julita</span> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-23109392554478513942016-12-28T02:52:00.000-08:002016-12-28T02:53:08.184-08:00Jak mówić żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły<br />
<span style="line-height: 110%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><span style="font-family: inherit;">Jak mówić żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły...Brzmi kusząco, prawda? Chyba że tylko ja mam wrażenie, że kiedy mówię do moich dzieci, one włączają na mnie funkcję "mute", zmuszając mnie do powtarzania tysiąc razy tego samego. Znacie to? Zaczynacie mówić spokojnie, wiadomo, jednak w miarę przedłużającego się braku reakcji ze strony dziecka na polecenie przechodzicie we wściekłość i wrzask. I to straszne poczucie porażki że znów puściły wam nerwy. Że Wasze dzieci kompletnie Was ignorują, nie mają dla was za grosz szacunku, co przełoży się niechybnie na za grosz szacunku dla nauczycieli, szkoły oraz wszelkich innych instytucji łącznie z instytucją państwa, w związku z czym skończą jako bezrobotni, przestępcy lub co najmniej anarchiści. I na nic Wasz trud oraz wszystkie lekcje angielskiego. </span></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"></span><br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 6pt; text-align: justify;">
<span style="line-height: 110%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><span style="font-family: inherit;">Podobno książka „Jak mówić żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły” autorstwa Adele Faber, Elaine Mazlish pomogła już milionom rodzin na całym świecie. Kupiłam ją skuszona wizjami moich dzieci w robotycznym półśnie wykonujących bez szemrania wszystkie polecenia. Ach, tak, marzę o władzy absolutnej. Niestety mam bardzo buntowniczą załogę na pokładzie. Ponieważ metody przymusu bezpośredniego nie wchodzą w grę, muszę być niczym Macchiavelli. Dlatego właśnie czytam takie książki jak będąca przedmiotem niniejszego posta.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Książka daje Wam konkretny know-how. Uczy skutecznych metod komunikacji z dzieckiem. Wskazuje na komunikaty i zachowania, które działają na dzieci, oraz na te, które dzieci kompletnie ignorują. Jest łatwo przyswajalna, operuje przykładem bardzo prostym do powtórzenia w tak zwanym codziennym życiu.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"></span><br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 6pt; text-align: justify;">
<span style="line-height: 110%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><span style="font-family: inherit;">Opiszę przykład metod komunikacji opisanych oraz zobrazowanych w książce. Sytuacja: nie zgaszone światło (ok, dla mnie taka sytuacja to jest tzw lajcik i wymaganie od moich maluchów żeby gasiły światło jest lata świetlne przede mną). Zwłaszcza że sama go nie gaszę. Ale taki przykład jest w książce, a więc wrócmy do naszej sytuacji nie zgaszonego światła. Krok pierwszy to opisanie tego, co się widzi lub przedstawienie problemu - zatem zamiast mówić "ile razy mam Ci powtarzać, zebyć gasił światło w łazience?!", mówimy "Zostawiłeś światło w łazience". Nastepny krok to udzielenie informacji: "Po wyjściu z łazienki gasi się światło" (zamiast np. "nie będziesz oglądał telewizji jak zaraz nie zgasisz tego światła!"). Krok trzeci: powiedz to JEDNYM SŁOWEM: "Zgaś światło" (zamiast: "zgaś natychmiast to światło ile razy muszę Ci to powtarzać czy w ogóle nie słuchasz co do Ciebie mówię?!"). Krok czwarty: porozmawiaj o swoich uczuciach: "Nie lubię, kiedy jest zapalone światło" (ale nie: "czy ty chcesz mnie wykończyć, już nie wytrzymam tego ciągłego powtarzania!!!!")<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Krok piąty: napisz liścik, karteczkę, itp. W związku z tym, że Jeremi jeszcze nie umie czytać, w moim przypadku krokiem ostatecznym jest pytanie o zamiar: czy mam Ci napisać list? Oczywiście jest to krok piąty dopiero po przeczytaniu książki, wcześniej zatrzymywaliśmy się na gdzieś w okolicach czwartego kroku, a przynajmniej tak można uznać..... Na razie jeszcze nie dostałam odpowiedzi twierdzącej na to pytanie - sama zapowiedź otrzymania listu instrukcyjnego na szczęście powoduje u mojego malca wybuch śmiechu, luzuje napięcie i sprawia że wykonuje polecenie ;)<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"></span><br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 6pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 110%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Przetestowałam te magiczne formułki z książki. Jest dla mnie pewnym zaskoczeniem, że one naprawdę działają.... Jest tylko jeden warunek sukcesu: trzeba je konsekwentnie stosować. Mnie wystarczyło gorliwości na tydzień, ale możecie się uczyć na moich błędach. Przypominam sobie o książce dopiero w momentach kryzysowych. Zazwyczaj muszę też dojść do kroku piątego żeby uzyskać zamierzony efekt. Ale nie ma krzyku. I w sumie to jest coraz lepiej. Skupiłam się na posłuszeństwie, które (a w zasadzie brak którego) jest moją obsesją, jednakowoż książka zawiera i inne pożyteczne fragmenty, o komunikacji z dziećmi in general. To znaczy, jak mówić do nich, żeby zwiększać ich pewność i wiarę w siebie, wiarę we własne możliwości i kreatywność (lektura tego fragmentu była dla mnie dużą przyjemnością bo okazało się że tak robię sama z siebie, bez żadnych suplementów literackich), jak uwolnić dzieci od grania ról, jak zachęcać do samodzielności, jak pomóc dzieciom radzić sobie z własnymi uczuciami. Równie ciekawe są fragmenty o tym, jak rozmawiać z dziećmi, by cieszyć się ich zaufaniem, żeby opowiadały o swoich problemach i lękach. </span><span style="line-height: 110%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Wielką zaletą książki jest formuła komiksowo-obrazkowa, jaką się posługuje. Zalecany sposób komunikacji z dziećmi jest zobrazowany sugestywnymi rysunkami. To pozwala łatwiej z jednej strony przyswoić a z drugiej strony powtórzyć zdobytą wiedzę.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Szczerze Wam polecam tę książkę. Nawet sceptycy nie wierzący w poradniki będą zaskoczeni efektami. </span><span lang="EN-US" style="line-height: 110%; mso-ansi-language: EN-US; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Książka jest dla rodziców dzieci w każdym wieku.<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: "times new roman";"></span></span></span></span></span></span><span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: "times new roman";"></span></span></span></span><span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: "times new roman";"></span></span></span><span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: "times new roman";"></span></span><span style="font-family: "times new roman";"></span></div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-23583634423817811362016-12-28T02:37:00.003-08:002016-12-28T02:54:02.674-08:00Książka na zimowe wieczory. "Historia pszczół" Mai Lunde<div style="text-align: justify;">
<strong>
</strong></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">Bardzo się cieszę, mogąc polecić Wam "Historię pszczół" Mai Lunde, książkę, która jest wprost stworzona do
czytania pod cieplutkim kocem w mroźne zimowe długie wieczory. Rozgrzewa serce.
To jest właśnie taka książka, jakie lubię najbardziej. Pięknie napisana,
ciekawa, niebanalna i mądra.
Nie jest to oczywiście książka przyrodnicza, ale piękna, przepiękna powieść,
która z pewnością Was zachwyci. Od pierwszej do ostatniej strony, gdyż jest
pozbawiona słabszych momentów. </span><span style="color: black; font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">Chyba każdy ma do opowiedzenia jakąś historię związaną z
pszczołami. Historie, które
Maja Lunde opisuje w swojej książce, są naprawdę niezwykłe. To historie
trzech rodzin, żyjących w zupełnie innych czasach i realiach. Spoiwem historii
są pszczoły, a właściwie obsesja na ich punkcie. </span><span style="color: black; font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">Pierwsza historia rozgrywa się w 1852 roku, w
Heartfordshire, w Anglii, William, niespełniony naukowiec, właściciel sklepu z
nasionami oraz głowa licznej rodziny (siedem córek i jeden syn!), popada w
całkowitą niemoc, pogrążając się w coraz większej depresji.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Walka o utrzymanie rodziny zmusiła go do
rezygnacji z marzeń o karierze naukowej. Ze stanu zapaści wyrywa go idea budowy nowego typu ula, który może całkowicie zrewolucjonizować pszczelarstwo na świecie. William rozpoczynając gorączkowe prace. Akcja drugiej
historii rozgrywa się współcześnie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w
Stanach Zjednoczonych. Jej głównym bohaterem jest hodowca pszczół, George.
George marzy, by studiujący na uniwersytecie syn Tom podzielał jego pasję
pszczelarską oraz przejął rodzinny interes. Przeżywa głębokie rozczarowanie,
dowiedziawszy się, że Tom swoją przyszłość wiąże z pisarstwem. Rozdźwięk co do
planów życiowych syna sprawia, że sytuacja w całej rodzinie jest mocno napięta. Napięcie
potęguje fakt, że nagle w całych Stanach masowo wymierają pszczoły. Zagłada dotyka również hodowli George’a. Ostatnia historia to mroczna wizja świata pogrążonego
w głębokiej katastrofie po wyginięciu pszczół. Z problemem głodu radzą sobie
Chiny, gdzie mieszkańcy nieustannie pracują nad ręcznym zapylaniem roślin.
Wśród nich jest kobieta – Tao, młoda żona, matka trzyletniego chłopca,
Wei-Wena. Tao ubóstwa Wei-Wena. Szaleje z rozpaczy, gdy pewnego dnia syn zapada
na tajemniczą chorobę i zostaje zabrany na obserwację w nieznane miejsce, po
czym ginie po nim wszelki ślad. Zdesperowana Tao wyrusza w niebezpieczna podróż
po postapokaliptycznych Chinach w poszukiwaniu swojego dziecka. </span><span style="color: black; font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">W każdej historii bardzo wnikliwie i trafnie przedstawione
są relacje rodzinne, szczególnie te na linii rodzic-dziecko oraz mąż-żona. W
każdym wątku pojawia się problem porozumienia z dziećmi, kwestii wzajemnych
oczekiwań, oraz funkcjonowania w związku małżeńskim. Czym jest rodzicielstwo,
czym małżeństwo? Czy oznaczają całkowitą rezygnację z własnych planów i
ambicji? Dlaczego relacje rodzinne psują się? Jak do tego dochodzi? Co się
stanie, gdy rodzina się rozpadnie? Jak wiele jesteśmy znieść i poświęcić dla
naszych dzieci? We wszystkich trzech historiach narracja jest pierwszoosobowa, co
daje jeszcze lepszy wgląd w psychikę i emocje bohaterów. Każda z opowieści to
wspaniałe studium relacji rodzinnych, ale nie tylko. To również powieść o
czasem nieobliczalnych i strasznych konsekwencjach zupenie maych decyzji. Ten
ostatni wątek jest silnie związany z katastroficzną stroną „Historii Pszczól”.
Spomiędzy pięknych i subtelnych opowieści o ludziach, ich marzeniach i
ambicjach wyłania się ponura wizja przyszłości, w
której wyginęły pszczoły. „Historia pszczół” to apokalipsa Mai Lunde,
którą jest świat bez pszczół. Czy zastanawialiście się kiedyś, jakie skutki dla
ludzkości niosłoby wyginięcie wszystkich pszczół na świecie? I czy to w ogóle
jest możliwe? Jak się okazuje, to zagrożenie wcale nie jest tak abstrakcyjne,
pszczoły już teraz masowo wymierają z przyczyn, które nie są do końca
wyjaśnione (CCD – Colony Collapse Disorder). Zagłada pszczół okazuje się być
jednym z większych zagrożeń dla współczesnego świata. </span><span style="color: black; font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">„Historia pszczół” to jeden z największych bestsellerów w
Norwegii ostatnich lat. Dawno nie czytałam tak pięknej, ciekawej, misternie
skonstruowanej książki. Polecam. </span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
Ogólna ocena: 6/6</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit; font-size: small;"> </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9MMyU_cgvdBLWuyvX5QbcSeKkwzOlNwK-YiWi9Y94jE5f99sXdy0IuEjk84pqn3tsgBzzo4Zph6VqAVQAYjZRqbCDIz5m6sgglkQnSbadiuWNVU2sQX41IcX575ARQH8qAUZhuLUAJaE/s1600/na+bloga.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9MMyU_cgvdBLWuyvX5QbcSeKkwzOlNwK-YiWi9Y94jE5f99sXdy0IuEjk84pqn3tsgBzzo4Zph6VqAVQAYjZRqbCDIz5m6sgglkQnSbadiuWNVU2sQX41IcX575ARQH8qAUZhuLUAJaE/s640/na+bloga.JPG" width="640" /></a></div>
<br /></div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-2006226394259130112016-12-28T02:24:00.000-08:002016-12-28T02:44:31.556-08:00O początkach chrześcijaństwa. "Królestwo" Emmanuela Carrère’a <div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 6pt 34pt; text-align: justify;">
<span lang="EN-US" style="line-height: 110%; mso-ansi-language: EN-US; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 110%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">“Królestwo” Emmanuel Carrère’a miało niewątpliwie bardzo
dobrą prasę. Tak dobrą, że kupując książkę, czułam przyjemne podekscytowanie na
myśl o przyjemnej lekturze, która mnie czeka. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 110%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Zgodnie z zapowiedziami, książka miała opowiadać o
początkach chrześcijaństwa, i jednocześnie próbować wyjaśnić fenomen jego
ewolucji z niszowej żydowskiej sekty, która z założenia nie miała zbyt wielkich
szans na przetrwanie i w normalnych warunkach powinna zostać zapomniana, wraz z
odejściem pierwszej czy drugiej generacji swoich wyznawców, do najpotężniejszej
religii świata, wyznawanej przez jedną czwartą mieszkańców globu. O tym, jak ta
niszowa sekta w przeciągu trzech-czterech stuleci rozsadziła od środka imperium
rzymskie, a po upływie dwudziestu wieków od powstania wciąż determinuje życie ludzi
na całym świecie. </span><span lang="EN-US" style="line-height: 110%; mso-ansi-language: EN-US; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Brzmi superinteresująco, prawda? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 110%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Mój zapał ostudził – jak dla mnie przydługi – wstęp do
książki, mający wyjaśnić powody, które skłoniły pisarza do zajęcia się tym
jakże frapującym tematem. Wstęp miał ponad sto stron. Po jego przeczytaniu
jasne było dla mnie jedynie, to, że Emmanuel Carrère jest strasznym narcyzem.
Któż z nas jednak nie jest, pomyślałam, i kontynuowałam lekturę bogatsza o
wiedzę na temat przemian religijnych pisarza (Emmanuel Carrère na skutek kryzysu
życiowego został gorliwym, niemal fanatycznym katolikiem. Wziął katolicki ślub,
ochrzcił dzieci, zajmował się lekturą oraz szczegółową analizą Ewangelii według
świętego Jana. Nic tak strasznie dziwnego w katolickiego Polsce, coś zgoła
szokującego w laickiej Francji).</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 110%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">„Królestwo” Emmanuela Carrère’a najbardziej przypomina
laicki przewodnik po Nowym Testamencie. Głównymi bohaterami tego przewodnika są
autorzy ksiąg Ewangelii Nowego Testamentu w osobach Pawła i Łukasza, tworzący
razem bardzo specyficzny duet. Paweł to bohater dynamiczny, taki trochę Jacek
Soplica, który po objawieniu się mu Chrystusa w drodze do Damaszku przechodzi
religijne nawrócenie. Postać wybitna, obdarzona wielką charyzmą, choć nieco
antypatyczna. Przypadek łączy jego losy z Łukaszem, spokojnym, kulturalnym, z
wykształcenia lekarzem – w porównaniu jednak z Pawłem, postacią bardzo
zwyczajną.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Carrère pomaga spojrzeć na
napisane przez nich księgi jako wielką epicką opowieść, dostrzec w
odczytywanych z ambony słowach fascynujące historie z początków chrześcijaństwa.
Tak jak pisze Łukasz<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w swojej Ewangelii:
"Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które dokonały
się pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi
świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od
pierwszych chwil i opisać ci po kolei".<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Trzeba przyznać, że Carrère pisze o Nowym Testamencie bardzo ciekawie,
czyni liczne intertekstualne odniesienia, ma ciekawe refleksje i skojarzenia. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 110%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Odrobinę rozczarowała mnie jednak treść książki.
Spodziewałam się, że część historyczna będzie bardziej pogłębiona. Owszem,
pisarz przedstawia doświadczenia pierwszych chrześcijan na tle dziejów imperium
rzymskiego i obyczajów w nim panujących. Pisze o początkowym postrzeganiu
chrześcijaństwa jako tożsamego z judaizmem, o tym, jak atrakcyjną duchową
ofertę stanowiło chrześcijaństwo w odartym z duchowości a skupionym niemal
wyłącznie na obrzędowości świecie imperium. Wszystko to bardzo ciekawe, lecz w
książce zaledwie wspomniane, delikatnie zarysowane. Stąd rozczarowanie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 110%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Moja rezerwa wobec "Królestwa" ma podłoże
nieobiektywne, inaczej sobie tę książkę wyobrażałam. Jeżeli chodzi o
rekomendację, myślę, ze „Królestwo” warto przeczytać, ale może bez wygórowanych
oczekiwań, jakie ja miałam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 6pt 34pt; text-align: justify;">
<span style="line-height: 110%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span lang="EN-US" style="line-height: 110%; mso-ansi-language: EN-US; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Ogólna ocena: 3.5/6</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-34146415020536642862016-12-21T01:57:00.000-08:002016-12-28T01:21:38.420-08:00"Behawiorysta" Remigiusza Mroza, must-not-read<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit; font-size: small;">Być może świąteczne zakupy jeszcze
przed Wami. Być może podobnie jak ja uważacie, że książka jest zawsze
doskonałym pomysłem na prezent. Być może rozważacie zakupienie komuś w ramach
prezentu gwiazdkowego „Behawiorysty” Remigiusza Mroza (jest dość mocno
eksponowany na półkach w księgarniach). Piszę, by Was powstrzymać przed realizacją tego
zamiaru. Niech Was ręka boska broni.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;">Kolorystyka okładki
ma nam nasuwać skojarzenia z wybitną serią Jo Nesbo o Harrym Hole. Tyle że
Remigiusz Mróz to nie jest (to zdecydowanie nie jest) Jo Nesbo, więc sugestia
jest raczej wprowadzająca w błąd.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;">Odebrałam tę
książkę jako bardzo słabą i naiwną, przesyconą niepotrzebnymi opisami okropnego
sadyzmu i okrucieństwa. Pisarz wydaje się sądzić, że brutalność sprawcy oraz
makabryczność popełnionego przez niego czynu są miernikami jakości powieści
kryminalnej. Cóż, morderca Mroza faktycznie realizuje iście diaboliczne
zamierzenie. Niestety, wymyśla dla niego nazwę „Koncert krwi”, co wywołuje u
mnie momentalny spadek napięcia oraz poczucie lekkiego zażenowania. Jak dla
mnie, „Koncert krwi” jest dobrym pomysłem na tytuł opowiadania szóstoklasisty.
Zaczynam mieć wrażenie, że czytam właśnie coś takiego. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;">Głównym bohaterem
powieści jest Gerard Edling, były prokurator, specjalizujący się w kinezyce
(nauce zajmującej się badaniem mowy ciała). Tak naprawdę to właśnie zarysowana
pokrótce w opisie na tylnej okładce sylwetka byłego prokuratora skłoniła mnie
do zakupu książki. Niestety, pisarz nie wykorzystał potencjału tkwiącego
w tym bohaterze, i nie rozwinął jego postaci. Ogólnie, kreacja bohaterów z krwi
i kości nie jest chyba mocną stroną pisarza. Wszyscy inni bohaterowie w książce
są niczym szkice, pozbawione prawdziwej substancji – charakteru i głębi
psychologicznej. Tak nagle, jak się pojawiają na kartach książki, znikają. Są
kompletnie nijacy, nie dają Wam szans się ani polubić, ani znielubić; ich istnienie
jest Wam kompletnie obojętne. Remigiusz Mróz nie stworzył niestety żadnej wiarygodnej
postaci w książce. W związku ze specjalizacją prokuratora Edlinga byłam
przekonana, że książka na pewno będzie zawierała ciekawe fragmenty dotyczące
kinezyki – i faktycznie tak było, choć te fragmenty były niestety bardzo
nieliczne, nie wykraczały poza zakres artykułu z czasopisma popularnonaukowego.
Na marginesie – ciekawy zawód głownego bohatera plus intryga kryminalna wydają
się świetnym konceptem na dobrą powieść – podobnego mechanizmu użyła Katarzyna
Bonda w „Pochłaniaczu”, gdzie główna bohaterka była profilerką…. Od pomysłu
jednak jak się okazuje do przemysłu daleka droga, zwłaszcza w kontekście
realizacji celu „dobra powieść”. Wróćmy zatem do „Behawiorysty”, czas na moje
kolejne zarzuty. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;">Całą intryga była dla
mnie niewiarygodna. Nie mam na myśli samej zbrodni (choć ta faktycznie oparta była
na dość ponurym scenariuszu, który mam nadzieję nigdy przenigdy się nie ziści).
Uderzyła mnie raczej bezradność organów ścigania w walce z mordercą, który
poczynał sobie bardzo swobodnie, bez najmniejszych przeszkód realizując kolejne
etapy swojego planu. Śledztwo sprowadzało się do personalnych przepychanek,
analizy danych wybranych według niejasnego klucza, ewentualnie do wycieczek w
dość przypadkowo wybrane miejsca w bliżej nieokreślonych celach, które to
czynności w żadnym razie nie kolidowały z kolejnymi popełnianymi zbrodniami. Na
dodatek, morderca bez najmniejszych przeszkód transmitował relacje ze swoich
poczynań w internecie! Niby w książce było to wytłumaczone pomocą ze strony
hakerów (którzy uniemożliwiali organom ścigania blokadę transmisji), ale nie
wierzę, nigdy nie uwierzę, żeby w rzeczywistości mogło być aż tak źle. Być może
element transmisji internetowej stanowił tylko zabieg pisarza mający wskazać na
perwersyjną stronę natury ludzkiej, która nie może się powstrzymać przed
oglądaniem filmów z egzekucji przeprowadzonych przez IS, być może wskazanie na
ten sam tkwiący w ludziach od zawsze instynkt, który kazał im przychodzić na
egzekucje w średniowieczu. Dla mnie w każdym razie motyw niczym nie zakłóconej,
swobodnej transmisji internetowo-telewizyjnej z dokonywanych zbrodni mocno
zniechęcił, zdeprecjonował całość, uczynił intrygę mało prawdopodobną. </span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;">Kolejną rzeczą,
która mi się bardzo nie podobała, były patetyczne dialogi, o prowadzenie których
trudno w rzeczywistości podejrzewać kogokolwiek. Rozmowy pomiędzy prokuratorem Edlingiem
a mordercą – Kompozytorem (twórcą „Koncertu krwi”, no comments…), obrazujące
ich zaciętą rozgrywkę intelektualną, przebiegały mniej więcej w ten sposób:
Edling do Kompozytora: Po tym, jak przechyliłeś głowę na bok wiem, że kłamiesz.
Kompozytor: Widzę, że korzystasz z teorii koła hermeneutycznego! Edling: Czy
chcesz wywołać we mnie syndrom sztokholmski? Ten patos zwielokrotnił mój
dystans do książki.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;">Podsumowując całość,
intryga w „Behawioryście” jest dość wydumana, morderca to patetyczny pajac, a policja
- banda zakompleksionych nieudaczników. Wątek śledztwa jest napisany w sposób
totalnie nieskładny i chaotyczny, znikąd pojawiają się wątki, które ostatecznie
prowadzą donikąd. W poczynaniach policji i prokuratury nie ma żadnej logiki. Sami
rozumiecie, że wywarcie na czytelnikach złowrogiego wrażenia jest w takiej
sytuacji wręcz niemożliwe. Podobnie wywołanie napięcia. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;">Być może jednak
miałam pecha i trafiłam na książkę – wypadek przy pracy. Remigiusz Mróz to
pisarz bardzo pracowity, powieści spod jego pióra wychodzą w imponującym tempie.
Ma ich w swoim dorobku już 16. Jest urodzony w roku 1987…..Zestawienie tych
dwóch liczb (oprócz tego, że jest dla mnie mocno przygnębiające i pękam z
zazdrości) sprawia, że skojarzenie z produkcją taśmową nasuwa się samo. Choć
książka „Behawiorysta” nie podobała mi się, sam jej autor mnie interesuje. Na
pewno sięgnę po kolejną powieść. Po lekturze „Behawiorysty” uważam, że
wszystkie zachwyty nad jego twórczością są mocno na wyrost. Także nie kupujcie „Behawiorysty”
pod choinkę. </span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="color: black; font-family: inherit;">Ogólna ocena: 2/6</span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: "verdana";"><br /></span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: "verdana";"><br /></span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: "verdana";"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkYsTL7mU5et10gdpzgDHF-EfuejsLfJ-rIh7jVVl3njS6sRXDp8Wl3RM4L9mluVuS520jJT2STK8zYiOs24M8BZkv8EUYav13INAk43WgFu1U3VmY2o-Oshxe8QYDI4jYBt3Nau42hzM/s1600/blog.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkYsTL7mU5et10gdpzgDHF-EfuejsLfJ-rIh7jVVl3njS6sRXDp8Wl3RM4L9mluVuS520jJT2STK8zYiOs24M8BZkv8EUYav13INAk43WgFu1U3VmY2o-Oshxe8QYDI4jYBt3Nau42hzM/s640/blog.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-bookmark: _MailOriginal;"><span style="font-family: "verdana";"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-79505836198454035842016-12-20T07:07:00.000-08:002016-12-28T01:22:01.659-08:00Slowly, slowly. "Slow sex. Uwolnij miłość" Hanna Rydlewska, Marta Niedżwiecka<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;">Książka nie jest
tym, czym można by pomyśleć, że jest. A konkretnie i w szczególności, nie jest
zaawansowanym podręcznikiem kamasutry, opisującym w detalu zaawansowane
techniki seksu tantrycznego. Bardziej niż o szczegółach technicznych, traktuje
o naszym podejściu do całej relacji z drugim człowiekiem w kontekście (udanego)
życia seksualnego.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><br /></span></span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><br /></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;">Mój Mąż patrzył
bardzo podejrzliwie na tę książkę. Oczywiście od razu, pomyślał, że coś jest
nie tak jeżeli chodzi o TE SPRAWY, skoro zabrałam się za jej lekturę. Pomijając
moje żarliwe wyprowadzanie go z błędu, książka zainspirowała nas do wielu
dyskusji związanych z tematami w niej poruszanymi. Fajnie tak sobie
podyskutować.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"> </span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;">Wydaje mi się, że
rozprawienie się z fałszywymi założeniami tkwiącymi u podstaw początkowego
(złego) podejścia mojego Męża może zachęcić wielu do sięgnięcia po tą książkę.
A zatem, nie czytamy jej dlatego, że coś jest źle (lub nie tylko dlatego).
Czytamy, bo może być lepiej, bo zawsze może być lepiej – to moje credo
niepoprawnej optymistki. Oczywiście, książka nie zawiera recepty jak prosto,
szybko i skutecznie ożywić lub poprawić swoje życie seksualne. Ale daje dużo do
myślenia w tym względzie. </span><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><br /></span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;">Książka jest
reklamowana jako adresowana do kobiet i mężczyzn pragnących czerpać siłę i
nieskrępowaną radość z seksu. I z życia, a zatem z życia, dodałabym. Bo książka
traktuje też podejściu do życia w ogólności. Zwolnieniu, celebracji momentów,
doceniania chwil, smakowania życia. Lepiej według książki to powoli, z
namysłem. Bardziej niż na ilość, stawiać na jakość. I zaadaptować takie
podejście w sypialni, choć niekoniecznie tylko tam. </span><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"> </span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;">Nie jest to książka
dla dzieci. Oprócz części ogólnej zawiera też część szczegółową, która
faktycznie jest nieco bardziej techniczna. Całość inspirująca i pouczająca,
myślę że warto przeczytać. Albo kupić komuś na prezent pod choinkę. Widziałam
ostatnio nowe wydanie "Sztuki kochania" Michaliny Wisłockiej. Myślę,
że te dwie pozycje mogą się bardzo dobrze uzupełniać, leżąc pod choinką. </span><span lang="EN-GB" style="mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;">Albo pod poduszką. </span></span></div>
<span style="font-family: inherit;">
</span><br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt;">
<span lang="EN-GB" style="mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></div>
<span style="font-family: inherit;">
</span><br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt;">
<span lang="EN-GB" style="mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: inherit; font-size: small;">Ogólna ocena: 4.5/6</span></span></div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-86820948578324078312016-12-20T06:33:00.000-08:002016-12-28T01:23:04.833-08:00Jaglany detoks na Święta<div style="text-align: justify;">
Podczas ostatniej wizyty w Empiku moją uwagę zwrócił trójpak zawierający pięknie wydanie książki Marka Zaremby, m.in. "Jaglany detoks". Jeżeli macie wśród rodziny lub znajomych fana zdrowego odżywiania, i nadal nie kupiliście dla niego prezentu, możecie śmiało kupić dla niego ten zestaw. Na pewno się ucieszy. Albo na start - po prostu "Jaglany detoks". <br />
<br />
Jakiś czas temu świat oszalał na punkcie kaszy jaglanej. To szaleństwo nie ominęło i mnie, być może ze względu na moją świętej pamięci Prababcię Agnieszkę, wielką koneserkę tejże kaszy w wersji z suszonymi śliwkami. I właśnie to szaleństwo sprawiło, że zakupiłam "Jaglany detoks". Co więcej, zaaplikowałam jaglany detoks sobie oraz Mężowi. Oto relacja.<br />
<br />
Preludium do detoksu było wypróbowanie przepisu na jaglaną szarlotkę. Podczas przyrządzania odrobinę irytuje mnie brak informacji o tym, na czym podsmażyć jabłka - czy to dla wszystkich takie oczywiste...? (decyduję się na olej kokosowy), oraz jak długo to robić (zdaję się na własną intuicję). W lekką konsternację wprowadza mnie następnie zalecenie, by mieszać składniki, aż ciasto będzie "zwarte". Czyli jakie, pytam mojego Męża, rozważając w międzyczasie nad zakresem semantycznym słowa "zwartość". Na pewno nie takie, odpowiada Mąż, patrząc na zawartość mojej miski. Ponieważ jednak znudziło mi się już to całe mieszanie, nie zważając na skalę zwartości po prostu włożyłam ciasto do piekarnika, przykryłam usmażonymi według własnego uznania jabłkami. I wiecie co? Pomimo tych nieprecyzyjnych wskazówek ciasto wyszło obłędne! Przyznał to nawet mój Mąż, który do jaglanej szarlotki podchodził z dość dużą rezerwą (choć stopniowo pozbywa się uprzedzeń kulinarnych, bo przeżył już pesto z pokrzywy oraz chipsy z jarmużu). Jaglana szarlotka zniknęła bardzo szybko, gdyż uznaliśmy że to ciasto, które można jeść ile się chce bez najmniejszych wyrzutów sumienia bo w zasadzie ono jest prawie odchudzające :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wreszcie zabrałam sie za prawdziwy detoks. Dzień pierwszy. Moja półtoraroczna Pola zamiast na leniwe rzuca sie na moją sałatkę z kaszą gryczaną, kalafiorem curry i granatem, tak ładnie ta sałatka wyglada. Zupa brokułowa jest tak smaczna, że zjadam dwie porcje, co mam nadzieje nie unicestwia efektów detoksu już na starcie lub nie uniemożliwia osiągnięcia jego celów. Dzień drugi mija bez większych skandali, czuję się bardzo dobrze. Trzeciego dnia nie zjadam przepisanej na rano makrobiotycznej zupy z fasolką adzuki, gdyż nie namaczam na noc fasolki adzuki. W zamian robię sobie pyszny koktajl jaglano-dyniowy, który ma ponadto przepiękne zdjęcie, więc w sumie jestem zadowolona ze swojego zapominalstwa. Przerzucam zupę makrobiotyczną na inny dzień. Trzeci dzień detoksu, piątek. Trudny dzień, mam wielką ochotę na winko z Mężem (ta sama trudność występuje zresztą w sobotę i w niedzielę, ale jakoś daję radę). Dzień czwarty był dniem modyfikacji. Na obiad miały być jaglane burgery, na które bardzo sie cieszyłam, gdyż na zdjęciu wyglądały bardzo apetycznie. Niestety, w ostatniej chwili okazało się, że nie mogę ich zrobić z powodu nienamoczenia ciecierzycy (czy fasolka adzuki i kazus zupy makrobiotycznej nie mogły mnie nauczyć, żeby czytać przepisy jeden dzień wcześniej?!). Zamiast burgerów zjadam wiec zupę proponowaną na kolacje, choć sam pomysł zjedzenia dwóch zup dziennie wzbudza we mnie estetyczna odrazę (zupa była też na śniadanie, nieszczęsna przerzucona na dzień piąty zupa makrobiotyczna, nad którą chyba zawisło jakieś fatum!). Kolejne dni upłyneły pod znakiem podobnych małych dramatów i drobnych modyfikacji względem proponowanego menu, ale poruszałam się cały czas w dozwolonej strefie.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ogólnie, ten siedmiodniowy detoks był całkiem ciekawym doświadczeniem. Wymagającym nieco starań, ale o umiarkowanej skali. Podczas detoksu nie umiera się z głodu, tzn ja nie byłam w ogóle głodna. Wszystkie detoksykujące potrawy z menu były dość łatwe w przyrządzeniu, i bardzo apetycznie wyglądały. Co więcej, nie zawierały w sobie dodatków w rodzaju oko żaby czy skrzydełka nietoperza (o ile takie takie pojęcia jak syrop z agawy, olej kokosowy i czarnuszka macie już oswojone). Podobno to bardzo zdrowo robić sobie od czasu do czasu takie detoksy. <br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Książka zawiera w sobie również pewne treści ideologiczne, które ja akurat pominęłam.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Książka jest pięknie wydana, o zdjęciach pisałam już kilka razy, że świetne, a papier ładnie pachnie.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Polecam, książkę na Święta, detoks po Świętach. <br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ogólna ocena: 5/6</div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-29163965310391552992016-08-22T23:10:00.000-07:002016-08-22T23:10:02.399-07:00Sześć w jednym, czyli o tym, co czytałam, gdy nie pisałam<div style="text-align: justify;">
Dzisiejszy post będzie miał charakter nieco odmienny od publikowanych przeze mnie do tej pory. W związku z moją skandalicznie długą absencją bloggerską będzie to bowiem post zbiorczy. Jak się domyślacie, to, że nie pisałam przez jakiś czas, nie oznacza oczywiście, że nie czytałam....Zapraszam zatem na krótki update w zakresie mojej niedawnej aktywności czytelniczej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Urzeczona "Genialną przyjaciółką" Eleny Ferrante, przeczytałam dwie kolejne części neapolitańskiej tetralogii jej autorstwa: "Historię nowego nazwiska" oraz "Historię ucieczki". Wiedziałam już, czego mniej więcej się spodziewać po lekturze książek włoskiego Galla Anonima, więc być może żadna z tych książek nie wywołała u mnie efektu WOW. Każda zapewniła jednak porządną dawkę wzruszeń i solidną porcję czytelniczej rozrywki. Jeżeli nadal poszukujecie książek do zabrania na urlop, zdecydowanie polecam wszystkie książki Eleny Ferrante, a najbardziej jednak pierwszą, czyli "Genialną przyjaciółkę" :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przeczytałam "Górę Tajget" Anny Dziewitt-Meller - zabrania tej książki z kolei stanowczo odradzam na wakacje. No, chyba że uważacie zwiedzanie, plażowanie oraz ogólne beztroskie wypoczywanie i kontemplację za rozrywki uwłaczające Waszemu intelektowi. Ta książka raczej nie wprowadzi Was w wakacyjny nastrój. Na pewno jednak nie pozostawi Was obojętnymi. Powieść naświetla śląską odsłonę akcji "T4" z czasów II wojny światowej - uśmiercania dzieci w szpitalu w Lublińcu. Są tu też dramatyczne opowieści o wypędzeniach Ślązaków, wstrząsające historie o gwałtach i okrucieństwach popełnianych na Śląsku przez Armię Czerwoną. Mocna rzecz. Czasem wręcz pornografia przemocy i okrucieństwa. O Boże, wiem, że trzeba pamiętać i wiedzieć. Dla mnie to jednak było zbyt dużo...Dla chętnych. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Będąc na wakacjach w Chorwacji, przeczytałam książkę o Wietnamie "Czołem, nie ma hien. Wietnam, jakiego nie znacie" autorstwa Andrzeja Mellera. Książka zawiera dla mnie wszystko, co powinna zawierać powieść podróżniczo-reporterska. Jest tam troszkę o kulturze, historii i religii, troszkę o kuchni, nieco o przyrodzie, dużo o ludziach i ich mentalności. Książka rozbudziła we mnie pragnienie bardziej egzotycznych wypraw, nagle zapragnęłam, by moje dzieci były już wreszcie starsze, żebym mogła je obarczyć plecakami i wypędzić w dżunglę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przeczytalam "Mam na imię Lucy" Elizabeth Strout, i nie do końca podzielam zachwyty nad tą książką. No dobrze, nie mogłam się od niej oderwać i przeczytałam ją przez jeden wieczór (co nie było super osiągnięciem, liczy tylko 200 stron). Książka momentami faktycznie była wstrząsająca, pełna celnych spostrzeżeń o brutalnej i okrutnej niekiedy naturze ludzkiej, świadczących o dużej wrażliwości autorki - wszystko to na kanwie opisu dzieciństwa głównej bohaterki, i jej próby ułożenia sobie relacji z matką. Ciągle miałam jednak wrażenie jakiegoś niedosytu, nie opuszczało mnie wrażenie, jakbym przeczytała tylko zarys, szkic powieści. Podczas krótkiego researchu na temat Elizabeth Strout dowiedziałam się, że zadebiutowała w wieku 42 lat, co natchnęło mnie nadzieją, że może i dla mnie nie wszystko stracone, gdyż skrycie marzę o napisaniu powieści, i zainteresowałam się jej bardziej popularną książką "Olive Kitteridge", którą chcę przeczytać w niedalekiej przyszłości.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wreszcie, last but not least, przeczytałam "Małe życie" Hanyi Yanagihary. I się zachwyciłam...Zgadzam się bezwzględnie ze wszystkimi hasłami-wabikami z okładki, co jeżeli chodzi o mnie jak wiecie jest dużą rzadkością (pamięcie, jak się pastwiłam nad "Dziewczyną z pociągu"...? Btw nadal widzę to "dzieło" w kioskach i księgarniach, mój blog ma chyba za mało czytelników :) Ukrócając mą dygresyjną naturę i wracając do tematu, "Małe życie" to książka wstrząsająca, szokująca, chwytająca za serce, niepokojąca i wciągająca. Rozpoczyna się niczym zwykła opowieć o losach czwórki przyjaciół. Spodziewamy się historii o ich perypetiach życiowych, przyjaźniach, karierach, i miłościach. Gdy na plan pierwszy wysuwa się jeden z przyjaciół, Jude, książka stopniowo przeradza się w mroczną opowieść o traumie, cierpieniu i lęku. Jude doznaje w dzieciństwie ogromnych krzywd, które odciskają się piętnem na całym jego dorosłym życiu. Jest naznaczony, wydaje się być już nienaprawialny, niezdolny do tak zwanego normalnego życia, i to pomimo całej przyjaźni i miłości, jakiej później doświadcza. Wiecie, że dużo czytam, ale do tej pory nigdy, przenigdy opis traum zaznanych w dzieciństwie i poźniejszych tego następstw w życiu dorosłym nie został opisany tak, jak "Małym życiu". Opowieść łamie serce, wzbudza gniew i oburzenie, burzy spokój ducha, nie pozwala zasnąć. Wybitna powieść, wielka literatura. Obojętnie kiedy, przeczytajcie. "Małe życie" tak naprawdę zasługuje na całą recenzję, i być może kiedyś ją napiszę. Na razie czuje, że jeszcze przetrawiam tę książkę...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na tym kończę mój raport. Ach, może nadmienię jeszcze, że w czasie wakacyjnych wycieczek samochodowych do tej pory trzy razy wysłuchałam audiobooka "Hobbit, czyli tam i z powrotem" J.R.R. Tolkiena. W związku z zachwytem, jaki wzbudza w Jeremim ta książka, mam pewne obawy, że wysłucham jej jeszcze wiele razy...<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z najlepszymi wakacyjnymi pozdrowieniami,</div>
<div style="text-align: justify;">
Julita<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTyVD8l_oLwNfBOzM-E2oycad7V_Y57EE7oY4PkbgwUFF4vX-9KD4uD_yKXH0TMlB68nnY9tASuBjvm32r-keJuChSnVQijg7JBjcIPFvjZbF6nG06GCwi6sF_y00RoLAk3Jq1kPWVUfQ/s1600/P1010279.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTyVD8l_oLwNfBOzM-E2oycad7V_Y57EE7oY4PkbgwUFF4vX-9KD4uD_yKXH0TMlB68nnY9tASuBjvm32r-keJuChSnVQijg7JBjcIPFvjZbF6nG06GCwi6sF_y00RoLAk3Jq1kPWVUfQ/s640/P1010279.JPG" width="640" /></a></div>
</div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-65340141865231179842016-06-28T14:24:00.002-07:002016-07-11T01:05:55.222-07:00"Święto trąbek" Marty Masady, niestety bez fanfar<div style="text-align: justify;">
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">Na nieszczęście książką, po którą sięgnęłam zaraz po skończeniu "Genialnej przyjaciółki" Eleny Ferrante (która jak pamiętacie tak bardzo mi się podobała) było "Święto trąbek" Marty Masady. Na nieszczęście dla mnie, być może na szczęście dla Was, być może dzięki mojej recenzji unikniecie przeczytania tej książki (chyba że bardzo będziecie chcieli sobie wyrobić własne zdanie, przed czym nie powstrzymuję. Ja jedynie ostrzegam.)</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pamiętacie, jak podczas nauki wymyślaliście własne reguły ułatwiające proces zapamiętywania? Ja Wam zdradzę jedną regułę którą stosuje a propos literatury pięknej. Otóż pretensjonalne, mocno udziwnione imiona bohaterów książki (lub nagromadzenie imion mocno niespotykanych) są w zasadzie niezawodnym znakiem, że mamy do czynienia z powieścią słabą. Check it out. Bohaterowie "Święta trąbek" to między innymi Zula (btw Pogorzelska - nazwanie tak bohaterki książki jest nie fair i szarga dobre imię prawdziwej Zuli Pogorzelskiej), Rafael i Kika.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przebrnęłam przez tę książkę, i naprawdę się przy tym męczyłam (tylko myśl o tym że porzuciwszy lekturę czułabym się jeszcze gorzej zmuszała mnie do jej kontynuacji). Niestety, przez całe ponad siedemset stron książka była przeciętna oraz miałka, i nie przestała taka być nawet na jedną stronę. Z perspektywy czasu, sama się dziwię swojej determinacji w zakresie kontynuacji czytania. Chyba u jej źródeł leżała przeczytana gdzieś pozytywna recenzja książki. Bardzo chciałam zrozumieć, dlaczego książka dostała pozytywną recenzję. Nie zrozumiałam. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Wiecie, że jestem miłą osobą i zazwyczaj podobają mi się książki a przynajmniej w każdej udaje mi się, usiłuję znaleźć coś dobrego. Ze "Świętem trąbek" Marty Masady niestety nie udała mi się ta sztuka. Listę zarzutów to tej książki otwiera wskazana już powyżej skandaliczna długość (to zadziwiające, jak dużo można napisać o niczym). Kolejny zarzut stanowi brak zasadniczej treści<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;">. 700 stron+ w połączeniu z brakiem treści stanowi mieszankę wybuchowa której cieżko nie odłożyć nie przeczytawszy do końca. Dodajcie brak jakiejkolwiek sensownej akcji. I taki sobie styl. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W związku z zarzutem numer dwa ciężko napisać coś sensownego o tej książce. Główna bohaterka to postać bardzo papierowa, mało autentyczna, mogąca co najwyżej wystąpić w komedii romantycznej z warszawskimi wieżowcami w rolach głównych, na dodatek z pretensjami intelektualnymi. Z nieustabilizowanym życiem uczuciowym, które tak naprawdę jest głównym tematem książki. Na wyższą ambitniejszą półkę mają przenieść książkę jak się domyślam mocne i dosadne opisy scen seksu oraz tajemnicza nawet dla niej samej (dla głównej bohaterki) fascynacja tematem Żydów. Chyba taki miał być trik, ale nie wyszedł niestety. Wszystko w książce mieści się w teorii chaosu, jest niespójne, nieciekawe, nużące, wtórne, pretensjonalne i naiwne. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mam podejrzenie, że to książka z kluczem, pisana bardzo emocjonalnie, być może autobiograficzna w jakimś zakresie, co w pewnych środowiskach może czynić ją popularną. Ja sama podczas lektury miałam nieodparte skojarzenia z "Nocnikiem" Andrzeja Żuławskiego. Możliwe, że się mylę, ale mam dobrą intuicję. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W zeszłym tygodniu w internecie, pomimo trwającego Euro 2016, zdołały się przebić informacje o jakimś wielkim skandalu z udziałem autorki książki Marty Masady. Nie wnikając w szczegóły, ów skandal przypomniał mi o zaległej recenzji "Święta trąbek". Stąd ten smutny, mocno krytyczny post.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chyba już wszystko, co miałam napisać, napisałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Marta Masada, "Święto trąbek"</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ogólna ocena: 1/6</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4-HJ4MnkO94cWVjSIKgb_lIRbHu2Uy4TReWmobDi_AuBh15-3XlfAr8fot2SDAu2RuMQG69JIB_gymFMvmhtYZj388hifo8GPyimR2dTCMhMz5s3If8tc7zBiV5nFocnoUfkPrU8f-cU/s1600/P1010625.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4-HJ4MnkO94cWVjSIKgb_lIRbHu2Uy4TReWmobDi_AuBh15-3XlfAr8fot2SDAu2RuMQG69JIB_gymFMvmhtYZj388hifo8GPyimR2dTCMhMz5s3If8tc7zBiV5nFocnoUfkPrU8f-cU/s640/P1010625.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-60139215398431376082016-06-18T15:04:00.001-07:002016-06-18T15:04:52.444-07:00Czerwona kartka dla "Dziewczyny z pociągu" Pauli Hawkins<div style="text-align: justify;">
Zazwyczaj piszę na blogu o książkach dobrych lub dość dobrych. Wynika to z dwóch przesłanek. Po pierwsze, moim celem jest polecenie Wam książek, które warto przeczytać. Po drugie, mam dość dobry instynkt czytelniczy i większość książek, po które sięgam, nie rozczarowuje mnie. Dominacja pozytywnych lub w miarę pozytywnych recenzji na blogu nie oznacza natomiast, że jestem osobą bezkrytyczną. Wręcz przeciwnie, jestem osobą bardzo krytyczną, i właśnie teraz zamierzam to udowodnić. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pamiętacie czas, kiedy w zasadzie we wszystkich kioskach można było kupić "Dziewczynę z pociągu" Pauli Hawkins? Kupiłam "Dziewczynę z pociągu" i ja, i totalnie przy okazji, o co było nietrudno. Poza tym w "Książkach" czytałam recenzję "Dziewczyny...", która nie była dla niej bezwzględnie miażdżąca, a nawet momentami pozytywna. Lubię i cenię "Książki".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oceniając po okładce, "Dziewczyna z pociągu" zapowiadała się na całkiem niezłe czytadło - podobno nawet Stephen King nie mógł się od niej oderwać. Hmmm...nie wiem, co skłoniło autora "Lśnienia" do takiej opinii, chyba jakieś nieszczęście, być może kłopoty finansowe, być może przegrał swoją na pewno wielką fortunę zbudowaną na skutecznym budzeniu w swoich czytelnikach strachu oraz przerażenia w jakimś kasynie w Monte Carlo, a być może rozwiódł się ze swoją żoną która ogołociła go co do centa. A być może było to po prostu nieporozumienie. Podpisał recenzję a) bez czytania recenzji i b) bez czytania książki. Może się zdarzyć najlepszym. Nie sądzę w każdym razie, by czytał tę książkę i sam wydał taką opinię. Chociaż w sumie, może czytał...W końcu stwierdził tylko, że od książki nie można się oderwać, a z jakiego powodu, już nie powiedział. On być może nie mógł się oderwać z powodu swoich tarapatów finansowych. W grę może wchodzić też szantaż i przekupstwo. <br /><br />Otóż nie inaczej jak osobiście uważam, że "Dziewczyna z pociągu" Pauli Hawkins jest fatalną książką. Bardzo słabo napisaną (od razu na myśl przyszła mi zasłyszana ostatnio statystyka, że przeciętny brytyjski nastolatek używa do porozumiewania się 800 słów - kiedy 1600 uznawane jest za minimalny poziom dla skutecznej komunikacji; myślę że Paula Hawkins do napisania "Dziewczyny z pociągu" użyła właśnie około 1600 słów. Co wystarczyło jej, by przekazać swoje jakieś tam myśli, ale na nic innego już nie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To znaczy, historia z "Dziewczyny z pociągu" jest trochę straszna, i wymyślenie jej w zarysach może być zasługiwać na uznanie. Gdyby została inaczej napisana, "Dziewczyna..." mogłaby być całkiem niezłym thrillerem. Tak się jednak nie stało, a "Dziewczyna...." dobrym thrillerem nie jest. Jest przydługawa, przynudnawa, akcji się rozchodzi nie wiadomo gdzie. Główna bohaterka jest absolutnie antyestetyczna i antypatyczna w każdym aspekcie swojego istnienia, na dodatek w miarę lektury nabieramy przekonania że jest totalną psychopatką i że to właśnie ona jest spiritus movens całego opisanego w książce zamieszania. W książce są nawet opisane jakieś dramatyczne wydarzenia typu rozwód, zdrada, alkoholizm, w które jest uwikłana, ale wszystko jest opisane z refleksją odpowiadającą swoją głębią poziomowi Morza Martwego. Chaotyczne. Bez ładu i składu. To samo dotyczy portretów głównych bohaterów. I w ogóle wszystkiego.<br /><br />Przeczytałam tę książkę, gdyż nie lubię nie kończyć książek, bolała mnie ósemka, wszyscy spali, a ja nie miałam akurat pod ręką nic lepszego do robienia ani do czytania (być może Stphen King miał podobne powody :). Ale Wam stanowczo nie polecam. Nie jest to lektura, która cokolwiek wniesie do Waszego życia, co najwyżej może Was zmęczyć oraz sfrustrować. Co tu dłużej pisać. Po prostu tego nie róbcie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Dziewczyna z pociągu", Paula Hawkins</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ogólna ocena: 1/6 (gdyż nie można dawać zer a jedynka jest za samo napisanie książki).</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyBBooSNDFqyhlIx2V32vIqugnHW3sVDZzyAMXbNlGFqqjFhkv_IlmNkHZcpqKSDobqj_m6bbr5MgPWGrQDro16MStTHSVktJbTcLSh6opxdDaBc4hMvVFI3Nm3VcM0L2mZ-zAGc9FptM/s1600/P1010614.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyBBooSNDFqyhlIx2V32vIqugnHW3sVDZzyAMXbNlGFqqjFhkv_IlmNkHZcpqKSDobqj_m6bbr5MgPWGrQDro16MStTHSVktJbTcLSh6opxdDaBc4hMvVFI3Nm3VcM0L2mZ-zAGc9FptM/s640/P1010614.JPG" width="480" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-50487453749020328332016-06-06T22:28:00.000-07:002016-06-06T22:28:27.784-07:00Genialna "Genialna przyjaciółka"<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rok 2016 pod względem czytelniczym już jest cudownie udany, zaczęłam od "Tajemnej historii" Donny Tarrt (<a href="http://julitaczyta.blogspot.com/2016/01/bardzo-wciagajaca-tajemna-historia.html">http://julitaczyta.blogspot.com/2016/01/bardzo-wciagajaca-tajemna-historia.html</a>), po drodze był "Drach" Szczepana Twardocha (<a href="http://julitaczyta.blogspot.com/2016/03/szczepan-twardoch-drach.html">http://julitaczyta.blogspot.com/2016/03/szczepan-twardoch-drach.html</a>) oraz rewelacyjne "Klaśnięcie jednej dłoni" Richarda Flanagana(<a href="http://julitaczyta.blogspot.com/2016/05/richard-flanagan-klasniecie-jednej-doni.html">http://julitaczyta.blogspot.com/2016/05/richard-flanagan-klasniecie-jednej-doni.html</a>), a ostatnio, całkiem niedawno, odkrycie Eleny Ferrante. Właśnie skończyłam czytać "Genialną przyjaciółkę", i jestem wprost oczarowana, gdyż jest to piękna, przepiękna książka.<br /><br /> Ostatni numer magazynu "Książki" na pierwszej stronie pyta "Kim jest najlepsza pisarka współczesnej Europy? Tajemnice Eleny Ferrante". Jonathan Franzen (mój wielki idol) również zachwyca się jej prozą. Was też powinna zachwycić. <br /><br />Postać samej pisarki jest bardzo tajemnicza - tak naprawdę nie wiadomo o niej zupełnie nic. Konsekwentnie, od lat ukrywa swą tożsamość oraz odmawia uczestnictwa w jakichkolwiek akcjach promocyjnych (co z początku było pewnie niezbyt w smak wydawnictwu, teraz zaś dodaje postaci pisarki dodatkowego czaru). Ferrante uważa, że książki powinny mówić same za siebie. Jej na pewno mówią. O popularności prozy pisarki we Włoszech może świadczyć fakt, że podobno włoskie biura organizują wycieczki po Neapolu śladami postaci z jej powieści. Ja dla Was zamieszczam tylko krótki przewodnik.<br /><br />"Genialna przyjaciółka" to opowieść o dzieciństwie i dorastaniu Eleny Greco (Eleny Ferrante?). Najważniejszą postacią dla dziewczynki w tym okresie jest jej przyjaciółka, charyzmatyczna i niepokorna Rafaella Cerullo, Lila. Wolny duch, a zarazem ptak uwięziony w klatce warstwy społecznej, z jakiej się wywodzi, oraz w patriarchalnej kulturze. Lila determinuje życie Lenucci, stanowi dla niej punkt wyjścia i punkt odniesienia. Sama bardzo zdolna, być może nawet genialna, pozbawiona środków na formalną kontynuację edukacji, motywuje Lenuccię (czasami nawet bezwiednie) do dalszej nauki. <br /><br />Czy Elena Ferrante jest autorką, czy również narratorką "Genialnej przyjaciółki"? Tego nie wie nikt. Ferrante pięknie oddaje klimat przedmieść Neapolu i doskonale opisuje napięcia okresu dorastania (z tym, że książka jest jak najbardziej dla dorosłych). Szybko zapominamy, przynajmniej większość z nas, jak pełne dramaturgii były nasze dziecięce lata. Przyjaźnie na śmierć i życie, pierwsze fascynacje i miłości, wielkie plany i marzenia, zdrady, potajemne sojusze, zacięte rywalizacje... Oczywiście, z perspektywy czasu nasze dziecięce przeżycia i emocje mogą nam się wydawać błahe lub śmieszne. Ale umówmy się, wtedy takie nie były. Wtedy wszystko było tak ważne, jakby od tego zależały dalsze losy świata, a nasze życie co najmniej. Młody człowiek nie zna dystansu, angażuje się we wszystko całym sercem, i wszystko tak samo przeżywa. Podczas lektury miałam wiele reminescencji dotyczące własnego dzieciństwa i okresu dorastania. Zresztą, ostatnio mam je coraz częściej - jest to chyba kolejna po samoistnym wczesnym wstawaniu oznaka starzenia się (budzę się bez budzika o szóstej rano, sama z siebie...! Jak mam ciekawą książkę - jak na przykład "Genialną przyjaciółkę" - robię sobie dobrą kawę i czytam. Inaczej idę biegać.)<br /><br />Po przeczytaniu książki zaczęłam intensywnie myśleć o wycieczce do Neapolu (śladami postaci z powieści lub nie, will see), oraz zapisałam się do publicznej biblioteki, by móc od razu zacząć czytać drugi tom trylogii Ferrante, "Historię nowego nazwiska" (nie było go w żadnej księgarni). To w sferze czynów. W warstwie werbalnej, jak napisałam powyżej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<div>
Bardzo, bardzo Wam polecam tę książkę.<br />
<br /><br />
"Genialna przyjaciółka", Elena Ferrante, Wydawnictwo Sonia Draga<br />
<br /><br />
Ogólna ocena: 6/6<br />
<br /><br />
<br /><br />
<br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBucx3K2S8ZyrPdmeB0k2BSvyr95ZZzXdUPQ5552L6nSUGMJ20xhHwbBDSwO1H_jWgIBtn_6GXnU3xIVnleIw2x9aOLKVg92AON7JF7z1M1f4jLcmCvfaBrnJR7eYhGCttRWEE7LxT0M0/s1600/P1010451.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBucx3K2S8ZyrPdmeB0k2BSvyr95ZZzXdUPQ5552L6nSUGMJ20xhHwbBDSwO1H_jWgIBtn_6GXnU3xIVnleIw2x9aOLKVg92AON7JF7z1M1f4jLcmCvfaBrnJR7eYhGCttRWEE7LxT0M0/s640/P1010451.JPG" width="480" /></a></div>
<br /><br />
<br /></div>
</div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-73371755896342499312016-05-20T05:49:00.001-07:002016-05-20T05:50:52.026-07:00Richard Flanagan, "Klaśnięcie jednej dłoni"<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">“Klaśnięcia jednej
dłoni” Richarda Flanagana nie ma na liście bestsellerów w Empiku, nie przykuwa
uwagi ostentacyjnie wyłożona na półki tuż przy wejściu do księgarni. A szkoda,
bo łatwo przegapić tę książkę. Nie możecie absolutnie tego zrobić! Daję tej
książce sześć punktów, żałując, że nie mogę
dać siedmiu. Zasługuje na wszystkie punkty świata.</span></span><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">Przygotujcie się na
bardzo dużą dawkę mocnych wzruszeń. Ja czytałam książkę ze ściśniętym gardłem, wiele
razy miałam łzy w oczach. Historia opisana w książce jest bowiem bezbrzeżnie
smutna. Zaczyna się w 1954 roku, w zimową noc na Tasmanii, od sceny, kiedy młoda
słoweńska imigrantka Maria Buloh opuszcza swoją trzyletnią córeczkę Sonję.
Dlaczego młoda kobieta opuszcza swoje dziecko…? Co ją skłania do tak
dramatycznego kroku…? Jakie nieszczęście się jej przydarzyło…? I dlaczego, mimo
wszystko dlaczego opuszcza swoje małe dziecko…? Czy kiedykolwiek wróci… ? Czy
uda się ją odnaleźć…? Te i dziesiątki innych pytań pojawiają się w głowie przy
lekturze początkowych stron powieści. </span></span><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">Głównymi bohaterami
książki to pierwsze i drugie pokolenie słoweńskich imigrantów na Tasmanię. Porzuceni:
mała Sonja, i jej ojciec, porzucony przez żonę Bojan Bulah. “Klaśnięcie jednej
dłoni” nie jest jednak banalną książką o relacji ojciec-córka, i ich „dawaniu
sobie rady w życiu” na przekór wszelkim przeciwnościom. O czym zatem jest ta
książka? Punktem wyjściowym jest ukazanie, jak odejście Marii Buloh, żony,
matki, jak to jedno wydarzenie (klaśnięcie jednej dłoni….) wpływa na całe życie
pozostawionych. Jak je rozbija na drobne kawałeczki, które przez cały późniejszy
czas próbują poskładać. </span></span><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">Po odejściu żony Bojan
Buloh szuka ukojenia dla swojej rozpaczy w alkoholu, szuka zapomnienia. Bezskutecznie. Bojan Buloh to bohater tragiczny,
wewnętrznie rozdarty. Ofiarą jego bólu staje się Sonja i jej dzieciństwo,
najgorszy koszmar, jaki może Wam się przyśnić. Przepełnione bólem, cierpieniem
fizycznym i tęsknotą, przedwczesna dorosłość. W wieku szesnastu lat Sonja postanawia
zawalczyć o siebie, opuszcza ojca i Tasmanię. Nigdy jednak nie może opuścić
ich do końca. Dlatego po latach wraca, by odszukać klucz do siebie, ze strzępów
wspomnień zbudować na nowo swoją tożsamość. Czy znajdzie w sobie siłę i chęć,
by przebaczyć ojcu…? Czy on tego przebaczenia w ogóle chce, i czy go potrzebuje,
czy nie zatracił się już całkowicie w autodestrukcji? Czy ojciec i córka przeskoczą
przez dzielące ich morze samotności? Czy wreszcie odnajdą właściwe słowa,
gesty dla pokazania swojej samotności, żalu, rozpaczy i miłości? </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">To książka również
tym, jak krzywdzimy tych, których kochamy. Flanagan opisuje skomplikowaną
relację ojca i córki, obojga pokiereszowanych przez los, straumatyzowanych. Relację
trudną i niszczycielską. Miłość miesza się w niej z przemocą, bohaterowie
kochają się, i krzywdzą jednocześnie. Być może mają dobre intencje, ale nie
znajdują odpowiednich słów ani gestów. Pogrążają się w samotności i rozpaczy. Czy
mimo wszystko w relacji pomiędzy nimi znajdzie się miejsce na normalność, na
zwyczajność, na spokój i poczucie bezpieczeństwa….? </span></span><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">Flanagan funduje nam
dużą dawkę bardzo trudnych emocji. Zabiera w podróż do ludzkiej duszy, tropi
przeszłość, poszukując w niej wszystkiego, co zdeterminowało późniejsze losy. Wytacza
przeciwko czytelnikowi naprawdę ciężką artylerię, poruszając takie tematy jak: miłość,
przemoc, ojcostwo, wojna, uchodźcy, alkoholizm, dojrzewanie, poszukiwanie
własnej tożsamości…I wiele innych. A to wszystko w jednej niezbyt grubej
książce. </span></span><span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">„Klaśnięcie jednej
dłoni” to druga książka Richarda Flanagana, którą czytam, (pierwsza to były „Ścieżki
północy”, nagrodzone Nagrodą Bookera w 2014 roku). Chronologicznie to książka
starsza niż „Ścieżki Północy” - właściwie debiut pisarza z 1997 roku. Wspólnym
mianownikiem dla obu powieści jest na pewno ich przepiękny poetycki język. To w
zasadzie nie są powieści, a poezja. Absolutnie przepięknie napisane…Bardzo Wam
polecam tę książkę. Poważna, intrygująca, mocna lektura. Bardzo wzruszająca. Raczej
z wyższej półki. Satysfakcja gwarantowana, wymagane jedynie pewne wyrobienie
czytelnicze, któremu Wam jako czytelnikom mojego bloga na pewno nie brakuje. </span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">Nie ma zdjęcia do posta, gdyż książkę pożyczyłam mojej Mamie, która ją przeczytała i również się zachwyciła. Natomiast jeszcze mi jej nie oddała. </span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
Ogólna ocena: 6/6</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"><br /></span></div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4890961018343485667.post-64032381864938121412016-03-24T16:12:00.000-07:002016-03-24T16:12:04.182-07:00Szczepan Twardoch, "Drach"<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">„Drach” Szczepana
Twardocha został mi polecany, za którą to rekomendację bardzo serdecznie dziękuję.
Dzięki niej mogę teraz rekomendować tę książkę Wam, co też niniejszym oraz z
najwyższą przyjemnością czynię. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">Można by oczywiście
napisać po prostu, że „Drach” opowiada o losach członków pewnej śląskiej
rodziny na przestrzeni XX wieku - tak jak można by napisać, że „Zbrodnia i kara”
to historia zabicia lichwiarki przez ubogiego studenta a „Romeo i Julia” to
historia nieszczęśliwej miłości. „Drach” jest jednak czymś więcej. To literatura
totalna, która ogarnia całość ludzkiego losu, epos o tragedii wpisanej w dzieje
i w każdą pojedynczą jednostkę ludzką.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">Książka jest osadzona
w historii (i to przez duże „H”, bo historii XX wieku), która generuje ludzkie
losy, sama nie jest jednak powieścią historyczną. Akcja książki rozgrywa się na
Górnym Śląsku. Nie jest to jednak powieść o Śląsku, a na pewno nie wyłącznie o
Śląsku. Owszem, pisarz ukazał burzliwe losy tych obszarów, ich zmienność, to,
jak warunkowały one losy ludzkie. Opisał Śląsk jako ziemię rozdzieraną sprzecznymi
wektorami. Tak jak zamieszkujący ją ludzie, tak jak my wszyscy. To opowieść o
Śląsku, którego już oficjalnie nie ma, ale być może troszkę jeszcze jest, w
ludziach,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>opowieściach, w kulturze i w
języku. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">Bohaterowie „Dracha”
mówią wszystkimi językami świata, a na pewno po polsku, niemiecku, i śląsku (na
marginiesie – w książce nie ma żadnych tłumaczeń). Tak już jest, że nie zawsze wszystko
rozumiemy. Być może nie wszystko
musimy rozumieć (a w warstwie bardziej dosłownej, w której mimo wszystko
operuję przez większość swojego wolnego czasu, przyznam, że momentami
zrozumienie dialogów w języku śląskim było dla mnie nieco problematyczne. Bo
niemieckiego się uczyłam.)</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">Losy bohaterów
książki są dramatyczne, i w sensie jednostkowym, i w sensie globalnym, jako
pokolenia, a w zasadzie całych pokoleń uwikłanych w historię. Bohaterowie w
książce są świetnie zarysowani, to postaci z krwi i kości, których losami
jednak kieruje jakaś fatalna siła. Narracja powieści nie jest linearna, losy
Josefa Magnora z początku wieku XX przeplatają się z losami jego potomka Nikodema Gemandera,
kilkadziesiąt lat później. Książka ma liczne wątki poboczne, pełna jest dygresji,
wycieczek w przyszłość, skoków w bok, rozważań nad naturą ludzkiej egzystencji.
</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">Wielu uważa, że „Drach”
to książka bardzo przygnębiająca. Nie uważam siebie za jednostkę niewrażliwą i
nieempatyczną, wręcz przeciwnie. Mnie jednak „Drach” nie przygnębił.
Oczywiście, nie można uznać tej książki za komiczną czy wesołą. To nie jest lektura lekka,
łatwa i przyjemna. Po jej przeczytaniu miałam jednak tak wiele refleksji, że
uczucie przygnębienia z powodu było nie było tragicznych losów bohaterów
książki nie było na pewno dominujące. Coś innego najbardziej uderzyło mnie w książce, a mianowicie opisana powtarzalność
ludzkich losów. Ich przenikanie się. Naszej łączność, często nieświadoma, z
losami i doświadczeniami naszych przodków. Transcendencja ludzkiej egzystencji,
a jednocześnie jej absolutna zwyczajność. Następstwo pokoleń, przyczyna i skutek,
znaczenie i jednocześnie brak znaczenia wszystkiego, co się przydarza, w
kontekście wieczności lub po prostu w szerszym kontekście. Takie były moje
główne myśli, i to one mnie najbardziej zdominowały. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">Wszystko to przez
Dracha, którego pisarz wybrał na narratora powieści. Kim jest Drach, do końca
nie wiadomo. To istota, ale bezcielesna, odwieczna, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>którego ciałem jest ziemia. Drach wszystko wie
i wszystko widzi. Daje początek wszystkiemu, jest końcem wszystkiego, gdy
jednocześnie nic nie ma początku ani końca, tak jak jego istnienie. Przyznam,
że narracja Dracha początkowo zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Albo może
inaczej, piorunujące wrażenie pozostało, ta magiczna, mantryczna narracja
naprawdę do mnie przemówiła, nie pozbawiła jednakowoż całkowicie krytycyzmu
który kazał uznać, spostrzec a teraz napisać, że narracji Dracha było dla mnie
w „Drachu” troszkę za dużo. Na tym mój zmysł krytycyzmu w stosunku do książki poprzestał.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">W związku z tym i
bez względu na powyższe uważam, że „Drach” to fantastyczna, wielowątkowa,
wielowymiarowa książka. O wciągającym, mrocznym klimacie. Przeczytacie, nie
przeczytacie, zdarzenie jak każdy inne, ma jakieś znaczenie, i jednocześnie nie
ma żadnego znaczenia. Tak powiedziałby Drach. Ja radzę, sięgnijcie po nią
koniecznie. Sama zabieram się za kolejną książkę Szczepana Twardocha, „Morfinę”.
</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">Szczepan Twardoch, „Drach”,
</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-theme-font: minor-fareast;"><span style="font-family: "verdana"; font-size: x-small;">Ogólna ocena: 5/6</span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcSet7jvuTPoZETf3snMq6AQzsuzzIs76u5RpSt-5Pl4yAUBmAIBdHHQlpGfwgNJtUPV_FaD8zsVICu0ADtDTYUmk98fkLsWrXu1ljpl-Gg4mQIW9EmMhHIhRU5pDLAJGq_dx1u_Z83jk/s1600/P1010016+%25282%2529.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcSet7jvuTPoZETf3snMq6AQzsuzzIs76u5RpSt-5Pl4yAUBmAIBdHHQlpGfwgNJtUPV_FaD8zsVICu0ADtDTYUmk98fkLsWrXu1ljpl-Gg4mQIW9EmMhHIhRU5pDLAJGq_dx1u_Z83jk/s640/P1010016+%25282%2529.JPG" width="480" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiG7BmXPhzSMRrWM68sXwsuVO532G2EgwKcN9P5kKzkhsxaUYX7pZApR1-1nvfk7UU51ok-9FJSBI9lhTD0YbexhKCPBE1tjzOYdA51kVKn8XT8VbTddUsS6EKilLd4bf_KAFEYOyxGYlE/s1600/P1010017+%25282%2529.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiG7BmXPhzSMRrWM68sXwsuVO532G2EgwKcN9P5kKzkhsxaUYX7pZApR1-1nvfk7UU51ok-9FJSBI9lhTD0YbexhKCPBE1tjzOYdA51kVKn8XT8VbTddUsS6EKilLd4bf_KAFEYOyxGYlE/s640/P1010017+%25282%2529.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
Julita Czytahttp://www.blogger.com/profile/14170573622038875682noreply@blogger.com0